Gaz będzie miał coraz większy udział w wytwarzaniu prądu w Polsce, ale może być rozwiązaniem tymczasowym – na kilkadziesiąt lat – a nie ostatecznym.
Prognozy krajowego zapotrzebowania / Dziennik Gazeta Prawna
Planowany blok elektrowni Dolna Odra (należącej do PGE) ma nie być węglowy, lecz gazowy. Podobny, na warszawskim Żeraniu (PGNiG), ma zastąpić stare bloki węglowe. Nowa gazowa elektrociepłownia została wybudowana w Toruniu (EDF, a od ubiegłego roku PGE), niewykluczony jest powrót do budowy bloku gazowego w Łagiszy (Tauron). Blok na błękitne paliwo w Gorzowie Wielkopolskim (PGE) wraz z rozbudową sieci pozwolił na wyłączenie w tym mieście aż 3 tys. indywidualnych pieców węglowych. I wreszcie jest zapowiedź rządu o dopłatach do wymiany pieców na gazowe (lub elektryczne). To tylko niektóre przykłady wskazujące, że znaczenie gazu w produkcji energii będzie rosło. Dziś udział tego paliwa w tzw. miksie energetycznym to mniej niż 5 proc.
Spalanie gazu zamiast węgla powoduje o wiele niższą emisję dwutlenku węgla, na co wyczulona jest Bruksela. Tyle że własnym paliwem i tym sprowadzanym do gazoportu w Świnoujściu pokrywamy około jednej trzeciej zapotrzebowania na ten surowiec. Reszta pochodzi z Rosji, od której chcielibyśmy się uniezależnić m.in. dzięki budowie rurociągu Baltic Pipe z Norwegii przez Danię do Polski.
– Walka o poprawę jakości powietrza w Polsce, działania na rzecz wzrostu efektywności energetycznej oraz regulacje europejskie będą definiować kształt polskiego miksu energetycznego w perspektywie najbliższych 15–20 lat – mówi DGP Piotr Woźny, pełnomocnik premiera ds. czystego powietrza. Dodaje, że zgodnie z ubiegłorocznymi zapowiedziami PGNiG w projekcie Baltic Pipe zawarł z Gaz-Systemem umowę przesyłową, która zostanie uruchomiona 1 października 2022 r. Oznacza to terminową realizację działań rządu zmierzających do uruchomienia dostaw gazu z szelfu norweskiego. – W 2017 r., zgodnie z danymi GUS, odnotowaliśmy najniższe od 1950 r. wydobycie węgla kamiennego, a resort energii wskazuje, że w kontekście planów inwestycji w energetykę jądrową zapotrzebowanie na węgiel energetyczny będzie realizowane w niskim scenariuszu „Programu dla sektora górnictwa węgla kamiennego w Polsce do 2030 r.”. Biorąc to pod uwagę, decyzje o budowie bloków gazowych przez spółki energetyczne Skarbu Państwa uznać należy za w pełni uzasadnione aktualnymi uwarunkowaniami polskiego rynku energetycznego – kończy.
Aleksander Śniegocki, kierownik projektu Energia i Klimat w WiseEuropa Polska, podkreśla, że od lat nasz kraj inwestuje w infrastrukturę pozwalającą zdywersyfikować dostawy gazu, czego przykładem jest gazoport pozwalający na dostawy do nas gazu skroplonego. – Rozbudowaliśmy połączenia z innymi państwami Unii, stawiamy na Baltic Pipe, a w zanadrzu mamy opcję budowy kolejnych terminali LNG. Według naszych szacunków rozwój energetyki gazowej nie doprowadzi do ponownego uzależnienia od kierunku wschodniego, ale pozwoli pokryć niedobór mocy w systemie – twierdzi Śniegocki. – Inwestycjom w elektrownie gazowe musi towarzyszyć dynamiczny rozwój energetyki odnawialnej. Produkcja energii z wiatru i słońca ograniczy zużycie importowanego paliwa – zarówno węgla, jak i gazu – poprawiając bezpieczeństwo energetyczne – dodaje.
W poniedziałkowym wydaniu DGP pisaliśmy o rosnącym imporcie węgla do Polski, który w tym roku może pobić rekord 15 mln ton z 2011 r., z czego 65 proc. pochodziło z Rosji.
– Przestawianie węglowej energetyki na odnawialną to kwestia czasu, determinacji i pieniędzy. Niezależnie od tego, czy odejdziemy od węgla w 2035 czy 2050 r., z atomem lub bez, jeśli nie chcemy, by nam do tego czasu zgasło światło, będziemy potrzebować nowych mocy, którymi moglibyśmy zarządzać w sposób bardziej elastyczny niż zasobami węglowymi. Wykorzystanie gazu – znacznie mniej emisyjnego, ale wciąż paliwa kopalnego – jest rozwiązaniem dalekim od ideału, ale jako opcja na kilkadziesiąt lat lepszym niż telenowela o energetyce jądrowej – przekonuje Jan Ruszkowski z Polskiej Zielonej Sieci. Jak mówi, wszystko jest kwestią determinacji, obrania priorytetów i przyjęcia polityki energetycznej, której wciąż nie możemy się doczekać. Resort energii znów przesunął zapowiedzi dotyczące powstania tego strategicznego dokumentu – tym razem do końca tego roku, choć miał być gotowy do jesieni 2017 r.
– Rozbudowa gazoportów, poszukiwania nowych złóż i budowa interkonektorów gazowych zmniejszą nasze uzależnienie od Rosji, choć zwiększą od kogoś innego – uważa Ruszkowski. Prawdziwe bezpieczeństwo energetyczne osiągniemy, rozwijając tak szybko, jak to możliwe, energetykę rozproszoną, opartą na źródłach odnawialnych niezależnych od sąsiadów.
Rekordowy wynik górnictwa dzięki... rozwiązaniu rezerw
Pisaliśmy ostatnio w DGP o tym, że kopalnie „zgubiły” w 2017 r. pół miliarda złotych. Resort energii oszacował, że górnictwo węgla kamiennego miało w 2017 r. 3,6 mld zł zysku netto. Z naszych obliczeń na podstawie danych ze spółek wyszło około pół miliarda złotych mniej. Okazuje się, że 3,6 mld zł jest możliwe, jeśli resort doliczył do wyniku dane ze Spółki Restrukturyzacji Kopalń, która nie jest jednak producentem węgla kamiennego, bo zajmuje się likwidacją kopalń oraz m.in. odwadnianiem nieczynnych zakładów, by nie zagrażały działającym. SRK zwykle notuje straty. Ale w 2017 r. było inaczej, bo spółka mogła rozwiązać rezerwy na deputat węglowy dla emerytów i rencistów, które bezpośrednio wpływają na wynik netto. Rząd w ubiegłym roku podjął bowiem decyzję o jednorazowym wykupie tego przywileju od górników za ponad 2,3 mld zł rocznie. W efekcie spółki węglowe mogły rozwiązać rezerwy utworzone na ten cel, co znacząco poprawiło ich wyniki. PGG zapewniła nas, że takich rezerw nie rozwiązała, więc jej wynik (wciąż oficjalnie nieznany) nie był związany z takim działaniem. Ale już z 2,5 mld zł zysku Jastrzębskiej Spółki Węglowej za 2017 r. ponad połowa była właśnie efektem rozwiązania tych rezerw. Podobnie w Bogdance, gdzie realny zysk za ubiegły rok wynosił ok. 170 mln zł, a wynik z rozwiązanymi rezerwami to niemal 668 mln zł. A więc ponad połowa rezultatu całej branży za 2017 r. (minister energii Krzysztof Tchórzewski powiedział DGP, że 3,6 mld zł to szacunki) nie jest realnym efektem restrukturyzacji i wysokich cen, tylko zabiegiem finansowym.