Części obowiązkowych badań dotyczących efektywności energetycznej nie przeprowadzono wcale lub zrobiono to, ale z naruszeniem prawa – wynika z naszych informacji.
Tylko ok. 3/4 przedsiębiorstw, które miały taki obowiązek, przeprowadziło audyt energetyczny. Do 31 stycznia wyniki postępowań mają zostać przekazane do Ministerstwa Energii. Do 31 października, zgodnie z ustawą o efektywności energetycznej, określone w tym dokumencie firmy powinny zawiadomić Urząd Regulacji Energetyki (URE) o tym, że wywiązały się z obowiązku przeprowadzenia u siebie kontroli.
Audyt musiały przeprowadzić przedsiębiorstwa, które zatrudniają średniorocznie nie mniej niż 250 pracowników lub osiągnęły roczny obrót netto przekraczający równowartość 50 mln euro, a suma aktywów jest wyższa niż równowartość 43 mln euro.
Jak dowiedział się DGP, część tych, którzy nie zdążyli, znalazła pomysł na to, jak uniknąć potencjalnej kary, mogącej sięgnąć 5 proc. rocznych przychodów. – Słyszałem o przypadkach, kiedy w październiku i listopadzie w obawie przed karą za niezłożenie audytu w terminie spółki podpisywały z firmami audytorskimi umowy z datą wsteczną, licząc w ten sposób na złagodzenie lub nawet umorzenie kary. Mam nadzieję że URE przyjrzy się takim sprawom – mówi DGP Dawid Salamądry, ekspert energetyczny i doradca m.in. Parlamentarnego Zespołu Górnictwa i Energii.
URE wprost oświadczył, że ma problem nawet ze stworzeniem listy podmiotów zobowiązanych do wykonania audytu (pomimo dość jasnych kryteriów definiujących duże przedsiębiorstwo). – Dodatkowo na jesieni na jednej z branżowych konferencji przedstawiciel urzędu oznajmił, że firmy spóźnialskie unikną kar, co moim zdaniem jest nie w porządku względem tych, którzy wykonali swój obowiązek w terminie – dodaje Salamądry.
Według szacunkowych danych do przeprowadzenia audytu zobowiązanych było ok. 6 tys. firm. Ocena kosztowała 100–200 tys. zł, choć pojawiali się pseudoaudytorzy oferujący usługi za kilka tysięcy. To słabość ustawy, która nie reguluje kwestii weryfikacji jakości audytu.
Spytaliśmy w URE, czy planowane są kontrole w firmach, które w ubiegłym roku powinny się wywiązać z ustawowego obowiązku. – Każda sprawa będąca przedmiotem postępowania administracyjnego ma charakter indywidualny. Ustalając wysokość kary, prezes URE uwzględnia zakres naruszeń, ich powtarzalność oraz możliwości finansowe podmiotu – tłumaczy Justyna Pawlińska z URE.
Ale kara może nie zostać nałożona wcale. Zwłaszcza że przedsiębiorcy nie wysyłają do regulatora wyników audytów, ale wyłącznie informują o ich przeprowadzeniu. Jaki jest więc sens takiego działania? – Celem jest przeprowadzenie szczegółowych obliczeń efektywności, a wprowadzenie tego uregulowania do ustawy z 20 maja 2016 r. o efektywności energetycznej stanowi implementację art. 8 dyrektywy 2012/27/WE dotyczącej efektywności energetycznej – wyjaśnia przedstawicielka URE.
– Audyty dostarczają informacji o potencjalnych oszczędnościach energii, a tym samym poprawie efektywności energetycznej. W tym kontekście dobrze przeprowadzone badanie należy postrzegać jako narzędzie, które firma może wykorzystać w celu poprawy efektywności, co może również przekładać się na możliwość wnioskowania o wydanie świadectw efektywności energetycznej – precyzuje.
Zdaniem Salamądrego podejście do tematu nie było poważne. – I to już na etapie przygotowania projektu ustawy o efektywności energetycznej. Zabrakło w niej przepisów o obowiązku zastosowania choćby części zaleceń wynikających z przeglądu. Jeśli ustawa się nie zmieni, to tak naprawdę to, czy spółki będą dążyły do zwiększenia efektywności, będzie zależało tylko i wyłącznie od ich dobrej woli – tłumaczy.
Audyt jest ważny przez cztery lata. Nie jest jednak wykluczone, że katalog firm zobowiązanych do przeprowadzenia kontroli zostanie poszerzony. Będzie to jednak wymagało nowelizacji ustawy.