40 mld zł – tyle przy dzisiejszych cenach węgla koksowego warte jest złoże kopalni Krupiński w Suszcu, która za miesiąc ma zostać zamknięta. Załoga jeszcze się nie poddaje.
W piątek związkowcy z kopalni Krupiński podpisali z zarządem Jastrzębskiej Spółki Węglowej protokół rozbieżności w sporze zbiorowym dotyczącym m.in. gwarancji pracy i standaryzacji płac. Przyznają, że może być to preludium do strajku, którego wcale nie chcą. – Strajkować można tylko z określonych powodów, nie ma wśród nich chęci ratowania kopalni, ale dwugodzinny, ostrzegawczy możemy ogłosić w każdej chwili – tłumaczą.
W 2011 r. przed debiutem JSW w umowie ze stroną społeczną znalazł się zapis o dziesięcioletnich gwarancjach pracy dla załogi. Także tej zatrudnionej już po debiucie. – A w umowach go nie ma – mówi nam Szymon Buczek, szef Związku Zawodowego „Jedność” w kopalni Krupiński. Na dowód pokazuje swoją umowę z października 2013 r.
Związkowe żądania to jednak przykrywka prawdziwego powodu akcji protestacyjnej. Górnicy walczą o być albo nie być swojej kopalni.
Zakład wydobywczy z końcem marca ma trafić do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, gdzie będzie likwidowany. Decyzją resortu energii nadzorującego sektor węglowy (JSW jest kontrolowana przez Skarb Państwa) Krupiński znalazł się na liście sześciu kopalń zgłoszonych w Brukseli do likwidacji – było to warunkiem zgody Komisji Europejskiej na wydanie 8 mld zł na zamykanie nierentownych kopalń. Czemu trafił tam zakład w Suszcu, który ma koncesję wydobywczą do 2030 r. i udokumentowane złoża węgla najlepszej jakości, których wartość przy dzisiejszych cenach tego surowca to 30–40 mld zł?
– Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski powiedział wprost: „Suszec to nie Ruda Śląska” (z tej ostatniej pochodzi minister – red.). To chyba mówi samo za siebie – mówi Mieczysław Kościuk, szef Solidarności w Krupińskim. – A dwa miesiące przed decyzją zarządu o zamknięciu kopalni zapewniał z sejmowej mównicy, że nie ma planów przeniesienia Krupińskiego do SRK. To jest draństwo, co się robi z tą kopalnią – denerwuje się. Tyle tylko, że przez ponad 30 lat istnienia tej kopalni, z przyczyn do dziś niewyjaśnionych, decyzje o dojściu do najlepszych złóż nie były podejmowane. Teraz nikt nie podważa tego, że zakład jest nierentowny. Nawet związkowcy. W ostatnich 10 latach przyniósł bowiem 900 mln zł strat dla JSW, a jego likwidacja była warunkiem umowy restrukturyzacyjnej z bankami, dzięki której Jastrzębska może spłacić 1,3 mld zł zadłużenia wobec nich pięć lat później. JSW jest największym w UE producentem węgla koksowego, bazy do produkcji stali, a w Suszcu wydobywany jest węgiel energetyczny. Dojście do złóż koksowego potrwałoby 2–3 lata, a inwestycja szacowana jest na 300–400 mln zł, których JSW nie ma. Jednak likwidacja kopalni w SRK również pochłonie kilkaset milionów złotych.
Kopalnię chce przejąć spółdzielnia KWK Wspólnota, która apeluje do resortu energii o oddanie jej za złotówkę. Jej współzałożyciel, Krzysztof Tytko, przekonuje, że kopalnia od 2020 r. mogłaby przynosić minimum 300 mln zł zysku rocznie. To tyle, ile JSW – według społecznego audytu zleconego przez PiS w 2016 r. – wydała w ostatnich latach na reklamę, sponsoring itp. Pełne dane audytu są nadal tajne. – Mimo iż minister obiecał nam przekazanie jego wyników – mówi Szymon Buczek.
W zakładzie zostały przygotowane ściany wydobywcze na 2017 r., które wciąż nie ruszyły. Jest w nich 1,5–1,8 mln ton węgla. – Z wyliczeń wynika, że mógłby zostać wybrany z zyskiem – przyznaje nasz rozmówca w JSW. Rozcięte, czyli przygotowane, ściany to koszt kilkudziesięciu milionów złotych. W podobnych okolicznościach 20 lat temu została zamknięta kopalnia Niwka-Modrzejów. Górnicy są wściekli. Mówią, że dobra zmiana ich oszukała.
Po pierwsze dlatego, że PiS obiecywał, że nie będzie likwidacji kopalń. A po drugie dlatego, że w 2015 r. załoga JSW zgodziła się na zawieszenie czternastki, deputatu węglowego i części „barbórki”, by ratować firmę. Ma to dać 2 mld zł oszczędności w trzy lata.
– Nikt z nami nie rozmawiał o likwidacji kopalni, a dla samorządu to tragedia. Ten zakład daje gminie 5 mln zł do budżetu rocznie, o miejscach pracy dla mieszkańców nie wspomnę. Jak padnie kopalnia, padną sklepy i punkty usługowe – żali się Marian Pawlas, wójt gminy Suszec. Rząd uspokajał, że w zamian za kopalnię gmina dostanie centrum logistyki JSW, ale jak ustaliliśmy – ten pomysł jest już nieaktualny.
Dziś w Krupińskim pracuje ok. 1700 osób, stopniowo górnicy przechodzą do innych kopalń JSW. Ale nie tracą nadziei. – Zarząd 30 dni przed przeniesieniem do SRK musi nas o tym formalnie poinformować – przypomina Mirosław Szczepaniak, szef związku „Kadra – Solidarność 80”.
– Mamy jeszcze kilka dni. Dotrzymamy zobowiązań – mówi nam Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW.
Nikt nie podważa, że zakład jest nierentowny. Nawet związkowcy