Od kilku tygodni trwa dyskusja dotycząca pomysłów na upowszechnienie dobrowolnej przezorności emerytalnej, która – co przykro stwierdzić – u nas nadal raczkuje. I bynajmniej nie tylko dlatego, że Polacy nie mają na jej temat dostatecznej wiedzy.



Marzeniem entuzjastów III filaru jest osiągnięcie stanu, w którym co dziesiąty aktywny zawodowo będzie czynnie oszczędzał na starość, przy czym w Holandii jedynie owe 10 proc. z dodatkowych form przezorności nie korzysta. Można przypuszczać, że są trzy przyczyny ułomności tej formy oszczędzania: brak zachęty, pieniędzy i wiedzy. Czy wobec faktu, że pomimo kilkukrotnego wprowadzania rozwiązań ustawowych, zachęcających do partycypacji, III filar nawet wśród lepiej zarabiających nie jest dostatecznie rozpowszechniony, można wnioskować, że to brak świadomości odpowiada za jego małą popularność?
Nieświadomość czy siła konkurencji
Z przezornością na starość w Polsce nie jest źle, jeżeli nie utożsamia się jej wyłącznie z III filarem. Sformalizowane instrumenty w postaci indywidualnych kont emerytalnych (IKE) oraz indywidualnych kont zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) zdecydowanie przegrywają np. z zakupem nieruchomości, dających ok. 5 proc. rocznego zysku, przez tych pracujących, którzy generują nadwyżki finansowe. Wobec namacalnej rentowności mieszkań III filar musiałby zapewniać wyższy i pewny zysk, czego zagwarantować nie można. Sprzymierzeńcem inwestowania w nieruchomości jako alternatywy III filaru jest również system podatkowy, w którym nie istnieje podatek od wartości nieruchomości (zwłaszcza drugiej i następnej), zaś dochód ze sprzedaży mieszkania już po kilku latach od jego zakupu nie jest opodatkowany. Zmiana tego utrwalonego stanu, choć korzystna z perspektywy pozyskiwania kapitału na rozwój rodzimych przedsiębiorstw za pośrednictwem III filaru czy też nie, może być trudna do zaakceptowania dla przedstawicieli klasy średniej, która w zdecydowanej większości korzysta z możliwości oferowanych przez rynek nieruchomości . To natomiast czyni zmianę mało prawdopodobną.
Brak doświadczeń czy ich nadmiar
Brak doświadczenia, a przez to niewiedza dotycząca instrumentów finansowych mogą stać na drodze rozwoju III filaru. Doświadczenia naszego społeczeństwa na przestrzeni ostatnich 50 czy 100 lat wydają się jednak racjonalizować tę nieufność. Wojny, kryzysy polityczne czy przemiany gospodarcze, które znacząco redukowały poziom oszczędności przeciętnych obywateli na zachód od Łaby, na wschód od tej umownej granicy oznaczały przepadek oszczędności i konieczność gromadzenia kapitału od początku. W kontekście doświadczeń historycznych swoją przewagę nad długoterminowymi instrumentami finansowymi zwiększają nieruchomości, ponieważ z XX-wiecznej zawieruchy tylko spadkobiercy lokujących swoje aktywa w tym rodzaju inwestycji (a często i osoby niespokrewnione) mogą liczyć na ich zwrot lub rekompensaty. Czy wobec tego jesteśmy w stanie ręczyć za bezpieczeństwo środków przekazywanych do III filar u ?
Bardziej przezorna część społeczeństwa, jeszcze przez długi okres nie mogąc odwołać się do pozytywnych przykładów uczestnictwa w tej formie oszczędzania na emeryturę , będzie demotywowana negatywnymi doświadczeniami związanymi z częścią polisolokat, lokat kruszcowych czy innych niestabilnych instrumentów, oferowanych przez różnego rodzaju instytucje finansowe . I ch mianownikiem jest rozdźwięk mi ę dzy sukcesem zarządców pobierających prowizje w trakcie oszczędzania i ich klientów, oczekujących na potencjalne zyski dopiero w odległej perspektywie.
Doświadczenia długoterminowe, jak również brak punktu odniesienia czynią racjonalnym ostrożne podejście osób, które miałyby powierzyć swoje finansowe bezpieczeństwo instytucjom III filaru.
Wiedza czy wiara
W kampaniach reklamowych III filaru wykorzystuje się niekiedy „widmo bankructwa ZUS”, który w przyszłości będzie oferował „głowowe emerytury”. Przed kilku laty premier Waldemar Pawlak powiedział, że „nie wierzy” ZUS, dlatego gromadzi oszczędności i liczy na własne dzieci. Należy jednak stwierdzić, że celem ubezpieczenia emerytalnego w FUS jest zabezpieczenie społeczne, a zatem istnienie III filaru nie wynika z niedomagań powszechnego zabezpieczenia społecznego, ale z istoty jego konstrukcji . W żadnym państwie nie jest ona obliczana na całkowite zaspokojenie wszystkich potrzeb, ale właśnie na zabezpieczenie podstawowych potrzeb socjalnych. Potrzeba uczestnictwa w dobrowolnych programach emerytalnych nie jest zatem budowana na racjonalnych przesłankach, ale na odczuciach dotyczących przyszłości systemu powszechnego, co pozostawia zainteresowanych z poczuciem nieufności do każdej ze stron sporu, który nie powinien istnieć.
Konsumpcjonizm czy przezorność
Środki przeznaczane na prz yszłą emeryt urę z założenia nie mogą być tak dostępne jak np. te z krótkoterminowych lokat. Jednak koszt związany z rezygnacją z uczestnictwa w III filarze (opłaty na rzecz podmiotu prowadzącego konto i podatek od zysku kapitałowego) może przewyższać koszt upłynnienia innych aktywów. Być może bezkosztow a rezygnacj a w takich sytuacjach losowych jak konieczność finansowania dodatkowych świadczeń zdrowotnych usunęł a by część wątpliwości potencjalnych uczestników.
Zatem warto czy nie warto
Przysłowie odwołujące się do budowania oznacza konieczność włożenia dużego wysiłku w znacznej perspektywie czasowej, po to aby w konsekwencji osiągnąć zamierzony efekt. Trzeci filar będzie się rozwijał nie szybciej niż zaufanie do niego, którego zaistnienie nie sprowadza się niestety wyłącznie do uświadomienia, ale na konsekwentnym niwelowaniu przeszkód, których część można usunąć poprzez zmianę przepisów, ale inne tylko w efekcie rzetelnego i konsekwentnego wysiłku instytucji finansowych i polityków. Wobec tego stworzenie jednorazowej zachęty, której motorem miałyby być aktywa OFE, może się okazać niewystarczające. Nie mam również wątpliwości, że ten wysiłek warto poczynić zwłaszcza w Polsce, ponieważ może stanowić dodatkowy impuls rozwoju gospodarki, zwiększając przy tym bezpieczeństwo emerytalne i potrzebę stabilizacji gospodarczo-politycznej obywateli, które są niezbędne do budowy nowoczesnej i możliwie szerokiej podmiotowo klasy średniej.
Dziennik Gazeta Prawna