- Będziemy w sejmie do momentu, do którego trzeba będzie. Jeżeli byłoby tak rewelacyjnie, jak opowiadają, to byśmy do sejmu nie przyszli - mówi Alicja Jochymek, uczestniczka protestu osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów, mama 25-letniej Kingi, chorującej na małogłowie dziecięce.

Według rządowych statystyk w Polsce osób z niepełnosprawnościami, które mają prawne potwierdzenie niepełnosprawności, jest ponad 3 mln. W rzeczywistości, jak podają, jest ich dużo więcej – od 4 do 7 mln. 291 tysięcy z tych osób jest niezdolnych do samodzielnej egzystencji. Grupa, której należy się pomoc, pomocy po raz kolejny zaczęła się domagać. 6 marca opiekunowie osób z niepełnosprawnościami wraz ze swoimi podopiecznymi pojawili się w sejmie i wznowili zawieszony w 2018 roku protest. Przygotowali projekt ustawy i domagają się podwyższenia renty socjalnej. - Przyszliśmy z jednym postulatem - podwyższenia renty socjalnej do kwoty minimalnego wynagrodzenia. Niestety, rządzący nie chcą podjąć z nami żadnych rozmów na ten temat - relacjonuje Alicja Jochymek, uczestniczka protestu.

„Systemem się nie najemy”

1588,44 zł brutto - tyle od 1 marca 2023 roku wynosi renta socjalna, którą otrzymują osoby niezdolne do samodzielnej pracy. - Osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji potrzebują dużo większego nakładu finansowego. Turnus rehabilitacyjny kosztuje od 8 do 15 tysięcy. Wózek inwalidzki kosztuje 13 tysięcy. Buty ortopedyczne kosztują około 2 tysięcy. Do tego dochodzą koszty leków, pampersów, cewników. Nie mówiąc o środkach czystości. Mówią, że budują system, że chcą rozwiązań systemowych, ale my systemem nie najemy - tłumaczy Alicja Jochymek. Lista wydatków zdaje się nie kończyć, ale kończy się cierpliwość osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów. Dlatego przygotowali obywatelski projekt ustawy, który zakłada podwyższenie renty do wysokości najniższego krajowego wynagrodzenia, czyli 3490 złotych brutto. Projekt ustawy zaprezentowali podczas konferencji prasowej, którą 6 marca w sejmie zorganizowała Iwona Hartwich, posłanka, mama Jakuba, z którym protestowała także w 2018 roku. - Rehabilitacja podrożała o 200 złotych. Nie mamy się za co utrzymać. Dziś walczymy o to, żeby nam nie zabrakło pieniążków na życie, na rehabilitację (…) Do społeczeństwa apeluję: wspierajcie nas w naszej walce - mówił 6 marca 2023 roku Jakub Hartwich.

- Chcemy być traktowani poważnie, chcemy, żeby Polska nas wreszcie zauważyła, a nie żebyśmy byli traktowani jak jaskiniowcy, którzy nie mają żadnych potrzeb. My mamy dokładnie takie same potrzeby, jak osoby pełnosprawne. Też chcemy spełnić swoje marzenia, chcemy mieć własne domy – dodał biorący udział w proteście Andrzej.

„Jesteśmy pozostawieni sami sobie”

Od 6 marca 2023 roku grupa 11 protestujących przebywa na sejmowym korytarzu.

Kiedy pytam jedną z protestujących, Alicję Jochymek o warunki, odpowiada: Jesteśmy pozostawieni sami sobie. Kancelaria sejmu nie zapewnia nam nic. Po wielu przebojach udało nam się zdobyć baniak z wodą. Posłowie z Koalicji Obywatelskiej zapewnili nam koce, poduszki, materace, karimaty. Dają nam jedzenie. Jesteśmy im wdzięczni. Emocje czasami biorą górę, pojawiają się łzy, ale to mija. A wśród rządzących, wśród posłów Prawa i Sprawiedliwości panuje ogromna znieczulica.

Alicja Jochymek tłumaczy, że w sejmie zostanie tak długo, jak będzie trzeba. - KO przejęło projekt obywatelski na poselski. Chcemy, żeby to było jak najszybciej procedowane, ale słyszymy głosy, że posiedzenie odbędzie się dopiero w kwietniu. Poczekamy do kwietnia. Jak nie będzie procedowany, to w ciągu trzech miesięcy będą procedować projekt obywatelski. Marszałek Terlecki mówi, że jest nieszczęście, że dlaczego koczujemy, jak posiedzenie jest dopiero w kwietniu. Będziemy w sejmie do momentu, do którego trzeba będzie. Jeżeli byłoby tak rewelacyjnie, jak opowiadają, to byśmy do sejmu nie przyszli - wyjaśnia.

Frustracja wśród protestujących rośnie z każdym dniem. - Pan premier Morawiecki ruszył z kampanią po Polsce. Opowiada bajki z mchu i paproci, że jest rewelacyjnie. Proponuje dodatki z okazji dnia sołtysa, a o najsłabszej grupie społecznej zapomina. Rozdają pieniądze na prawo i lewo. Premier opowiada, że kondycja państwa jest rewelacyjna. Jeżeli tak rzeczywiście jest, to priorytetem powinna być najsłabsza grupa społeczna - mówi Alicja Jochymek.

„Nic się nie zmieniło”

13 marca, ósmego dnia protestu osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów, delegacja protestujących spotkała się z wiceministrem rodziny i polityki społecznej Pawłem Wdówikiem. Jednak dla żadnej ze stron nie było to dobre spotkanie. Pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych Paweł Wdówik w oświadczeniu przekazał, że spotkanie "przebiegło w atmosferze krzyku i nieprawdziwych zarzutów.” Jak tłumaczył, spodziewał się rozmowy. - Tej rozmowy nie było, wobec tego w związku z całą masą nieprawdziwych zarzutów, oskarżeń o kłamstwa poinformowałem państwa, że do końca tygodnia ministerstwo przedstawi rozwiązania, których celem będzie wsparcie osób z niepełnosprawnością o najwyższych potrzebach dotyczących pomocy, dotyczących wsparcia. Zakończyliśmy spotkanie w ten sposób - mówił mediom.

-Sytuacja jest taka sama, jak pierwszego dnia. Nic się nie zmieniło. Minister opowiada w mediach, że nie podjęliśmy dialogu. Ale to nie jest prawda. Ministerstwo nie proponuje żadnych rozwiązań dla najsłabszej grupy społecznej, niezdolnej do samodzielnej egzystencji. Na każdym kroku nas dyskredytują i dyskryminują. Minister Wdówik tłumaczy, że są grupy społeczne, które mają mniejsze pieniądze. Ale myli pojęcia - myli renty z zasiłkami. Czekamy na spotkanie z osobami decyzyjnymi - Panem Morawieckim, Kaczyńskim, zapraszamy panią Minister Maląg. Minister Wdówik nie jest osobą decyzyjną. Działa na szkodę swojego środowiska. Przecież też jest osobą z niepełnosprawnością - mówi Alicja Jochymek.

Podobnego zdania jest posłanka Iwona Hartwich, która po spotkaniu z wiceministrem rodziny i polityki społecznej mówiła: Pan Wdówik ograł nas jak małe dzieci. Nie był przygotowany, nic nie zaproponował. Wyciągnął jeszcze mojego męża z Sejmu, który nie może wrócić na protest. Śmiał się nam w twarz (…) Udawał kogoś, kto nie wie, co to jest renta socjalna.

Pojawi się propozycja?

Dzień po spotkaniu z delegacją protestujących, 14 marca, na antenie Radia Plus minister Wdówik odpierał zarzuty i przekonywał, że „nie oszukał niepełnosprawnych”. - Jesteśmy umówieni na czwartek z drugą grupą protestujących. Pokażemy rozwiązania - zapowiedział.- Od początku mówiłem i nadal to podtrzymuję, że musimy w pierwszym rzędzie wprowadzić takie rozwiązania, które wyraźnie nam pokażą, jak człowiek z niepełnosprawnością funkcjonuje i jakiego wsparcia potrzebuje – my w tej chwili tego nie mamy - dodał.

Druga grupa, o której wspomniał minister, to rodzice i opiekunowie osób z niepełnosprawnościami, które pobierając świadczenie pielęgnacyjne, mają zakaz podejmowania innej pracy zarobkowej. - Domagają się prawa dorabiania do świadczenia pielęgnacyjnego. Z nimi różnica była taka, że oni napisali do nas z prośbą o dialog, rozpoczęliśmy ten dialog. Na czwartek jesteśmy umówieni. My w czwartek pokażemy rozwiązanie. To jest rozwiązanie przygotowane po rozmowach z tą grupą. Ono jest na tyle kompleksowe, że powinno odpowiedzieć na problemy wielu różnych środowisk, które z różnymi postulatami się do nas zwracają. Możliwość dorabiania do świadczenia pielęgnacyjnego – to jest rozwiązanie przygotowane po rozmowach z ta grupą. Ono jest na tyle kompleksowe, że powinno odpowiedzieć na problemy wielu różnych środowisk osób z niepełnosprawnością - tłumaczył Wdówik.

- Pan Wdówik chce ograć jedną i drugą grupę. Już zaczęły pojawiać się przecieki, że chce się zabrać rodzicowi świadczenie pielęgnacyjne i wysłać go do pracy, a pieniądze ze świadczenia dać osobie z niepełnosprawnością. A co z rodzicami, którzy nie mogą iść do pracy ze względu na opiekę nad osobą z niepełnosprawnością? - zastanawia się Alicja Jochymek.

Poprzedni protest osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów zakończył się 27 maja 2018 roku. Trwał od 18 kwietnia 2018 roku. Protestujący zgłaszali wówczas dwa postulaty - chcieli zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób z niepełnosprawnościami niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie. Jak tłumaczyli, zrealizowano wtedy jeden postulat, a więc podniesienie renty socjalnej.