Idea dobrowolnego ZUS dla przedsiębiorców jest antypaństwowa, antysystemowa i z punktu widzenia ekonomii dobrobytu po prostu nieuzasadniona - mówi prof. Łukasz Hardt, przewodniczący Rady Nadzorczej ZUS.

Z najnowszej prognozy Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS) wynika, że jego bilans w najbliższych latach się pogorszy. Wpływ na to ma demografia. Dochodzi też inflacja - do tej pory ZUS zyskiwał, bo na jego konto wpływały wyższe składki. Ale od przyszłego roku FUS będzie za to płacił podwyżką waloryzacji świadczeń. Mamy się bać pogorszenia wyników FUS?
To, że ten bilans się pogorszy, nie jest zaskakujące. Nie jest też powodem do niepokoju.
Skąd ten optymizm?
W tym momencie i ZUS, i minister finansów są beneficjentami wysokiej inflacji i dobrej sytuacji na rynku pracy. Wydolność, czyli procent wydatków FUS opłacany ze spływu bieżących składek na ubezpieczenia społeczne, jest wysoka i wynosi prawie 86 proc.
Do 2027 r. będzie zdecydowanie mniejsza.
Nawet jeśli FUS będzie miał mniej pieniędzy z bieżących składek i będzie potrzebował dodatkowego zastrzyku z publicznych pieniędzy, system i tak będzie stabilny. To oczywiście wyzwanie dla ministra finansów, który będzie musiał znaleźć te pieniądze w budżecie państwa i przekazać do FUS.
Niby jest stabilnie, ale ryzyka są.
Prognoza FUS wskazuje, że w 2027 r. jego deficyt może być na poziomie 143 mld zł. Nawet jeśli te założenia się zrealizują, to nie widzę zagrożenia. Potwierdzają to również deklaracje Ministerstwa Finansów. Czasy taniego pieniądza i dużej przestrzeni fiskalnej się skończyły, ale to nie znaczy, że mamy jakiekolwiek istotne ryzyko po stronie finansowania FUS. Oczywiście są ryzyka w długim okresie związane zwłaszcza ze starzeniem się społeczeństwa. Ale jeśli państwo spytają, jaka będzie wydolność systemu za 10, 20 czy 30 lat, albo jaka będzie stopa zastąpienia, czyli relacja emerytury do pensji, to moja odpowiedź jako ekonomisty jest taka, że to będzie w dużej mierze zależało od sytuacji gospodarczej Polski. Nie chcę mówić, że regulacje systemu świadczeń społecznych albo to, ile zgromadzimy kapitału, nie ma znaczenia, bo ma. Natomiast kluczowa jest sytuacja gospodarcza.
Czy w sytuacji kryzysu, wojny i rosnących wydatków utrzymanie stabilności finansów publicznych nie będzie wyzwaniem? I w efekcie ZUS stanie się ofiarą cięć?
Inna jest przestrzeń fiskalna, kiedy rentowność obligacji Skarbu Państwa wynosi 8 proc., a inna przy 2 proc. Co do ZUS, nie wyobrażam sobie, żeby władze publiczne pozwoliły na to, by w systemie zabezpieczenia społecznego wystąpiły sytuacje, które podważą bezpieczeństwo emerytalne. Oczywiście, jak już powiedziałem, poziom tego zabezpieczenia jest przede wszystkim pochodną generalnej sytuacji gospodarczej, bo też od niej zależy realna wartość świadczeń.
Jakie są trzy największe wyzwania dla systemu emerytalnego?
Po pierwsze demografia. Po drugie sytuacja na rynku pracy, poziom bezrobocia, dynamika wzrostu wynagrodzeń. To wszystko przekłada się na współczynnik aktywności zawodowej, który jest kluczowy z punktu widzenia tego, ile pieniędzy wpływa do ZUS ze składek płaconych przez firmy. Po trzecie migracje, sytuacja związana z Ukrainą, czyli wszystkie czarne łabędzie, na które się natknęliśmy w ostatnich latach.
Mówi pan zarówno o wyzwaniach demograficznych, jak i dla rynku pracy. Co trzeba zrobić, żeby rodziło się więcej dzieci, rosła aktywność zawodowa? Odpowiedzią jest spójna polityka migracyjna, której obecnie brakuje?
W krótkookresowej perspektywie kluczowe jest to, żeby zagwarantować możliwie wysoką szczelność systemu ubezpieczeniowego. To znaczy, że wszystkie pomysły, jak np. wprowadzenie dobrowolnego ZUS dla przedsiębiorców, emerytur stażowych czy wdowich, nie powinny być realizowane. One stanowią istotne zagrożenie dla stabilności finansów publicznych i FUS.
Rozwalą system od środka?
Idea dobrowolnego ZUS dla przedsiębiorców jest antypaństwowa, antysystemowa i z punktu widzenia ekonomii dobrobytu po prostu nieuzasadniona. Przedsiębiorcy już teraz mogą korzystać z różnych zwolnień i ulg, jeśli chodzi o możliwość opłacania składek ubezpieczeniowych. Co więcej, wysokość ich miesięcznej składki ZUS jest niezależna od tego, ile przedsiębiorca faktycznie zarabia, czyli de facto sam może decydować, ile płaci. Dobrowolność w opłacaniu ZUS uderzałaby w powszechność systemu emerytalnego. Długofalowo to oznaczałoby jego rozszczelnienie. Doszłoby do silnej migracji etatowców w kierunku działalności gospodarczej.
Systemu w ogóle nie trzeba zmieniać?
Rozumiem, że zmiana jest bardziej atrakcyjna, ale - jak mawiał Arystoteles - to bezruch jest najbardziej finezyjną formą ruchu. Korekty w systemie są możliwe i w niektórych jego miejscach konieczne. Przykładowo: od dawna uważam, że sytuacja, w której składki ubezpieczeniowe przedsiębiorcy nie zależą od jego dochodu, jest nieakceptowalna.
Wysokość składek emerytalno-rentowych należy uzależnić od faktycznie osiąganego dochodu przez przedsiębiorcę? Tak jak ma to miejsce od początku tego roku w przypadku składki zdrowotnej?
Oczywiście, tyle że ograniczeniem byłby chociażby próg 30-krotności, jak w przypadku osób na etacie. Generalnie uważam, że obciążenia składkowo-podatkowe powinny mieć w Polsce bardziej progresywny charakter niż obecnie.
Czyli dobrowolność jest antypaństwowa, niskie składki też. A emerytury stażowe?
One mają sens w systemach, w których jest wysoki wiek emerytalny. W Polsce tak nie jest. Do tego nie można abstrahować od aktualnej sytuacji gospodarczej. Sytuacja FUS jest pochodną tego, jaka jest kondycja sektora finansów publicznych, z którego coraz więcej pieniędzy idzie na wydatki zbrojeniowe, służbę zdrowia, wsparcie rodziny czy edukację. To naprawdę nie jest moment na wprowadzanie emerytur stażowych.
Większym kłopotem jest za niski wiek emerytalny czy raczej to, że ten pomysł łamie zasady, na jakich dzisiaj mamy oparty system emerytalny?
Biorąc pod uwagę wyzwania demograficzne, powinno nam zależeć na wyborze takiego systemu bodźców dla pracowników, aby pracowali jak najdłużej. Dlatego taki pomysł, jak zwolnienie z PIT emerytów, którzy nadal pracują, jest dobry. Inwestujmy w zachęty do dłuższej pracy, a nie emerytury stażowe.
Czyli one jeszcze bardziej obniżałyby wiek emerytalny?
Byłby to sygnał dla pracowników, żeby szybciej kończyć aktywność zawodową.
Jest pan zwolennikiem podwyższenia wieku emerytalnego?
Papier przyjmie wszystko. A chodzi o to, żeby podchodzić do tego realistycznie. Dlatego ważniejszy jest system zachęt promujących dłuższą aktywność zawodową i pozostawienie możliwości wyboru pracownikowi, czy chce dłużej pracować, czy też szybciej przejść na emeryturę. Zgadzam się z prof. Gertrudą Uścińską, prezes ZUS, że im więcej odprowadzamy składek, im dłużej pracujemy, tym wyższa będzie nasza emerytura w przyszłości. Taka jest logika tego systemu.
Nie prościej byłoby podwyższyć wiek emerytalny?
Najważniejsze, aby okres aktywności zawodowej był jak najdłuższy. W obecnej sytuacji trzeba się koncentrować na zachętach skłaniających do dłuższej pracy. I znów wrócę do takich pomysłów jak emerytury stażowe. One nie są rozwiązaniem idącym w tym kierunku, a do tego stanowiłyby dodatkowe obciążenie dla finansów publicznych. A przecież już mamy 13. i 14. emeryturę.
Czy 14. emerytura powinna stać się trwałym elementem systemu emerytalnego?
W obecnych okolicznościach jej wypłacanie jest uzasadnione. Gdyby i ona miała wejść na trwałe do systemu, należałoby zastanowić się, w jakich okolicznościach takie dodatkowe wsparcie powinno być uruchamiane i komu powinno przysługiwać. Świadczenie to nie może też obciążać FUS.
Dodatkowe kryteria?
To jest do dyskusji, choć powszechność omawianych rozwiązań też jest wartością.
Powinno to dotyczyć również 15. emerytury, o której mówi rząd?
Jako szef Rady Nadzorczej ZUS, a wcześniej członek Rady Polityki Pieniężnej patrzę na te kwestie przez pryzmat całości systemu finansów publicznych. W obecnych warunkach, charakteryzujących się niepewnością makroekonomiczną, dwucyfrową inflacją, koniecznością zwiększenia wydatków na wojsko i ochronę zdrowia, wprowadzanie kolejnego transferu typu 15. emerytury nie powinno mieć miejsca.
Czy nie jest tak, że ZUS niby jest traktowany jak instytucja niezależna, a tak naprawdę wykorzystuje się go instrumentalnie do potrzeb politycznych?
ZUS nie jest instytucją niezależną od polskiej racji stanu.
Zapytamy inaczej: czy ktoś z rządu pytał ZUS o opinię w sprawie 13., 14., a teraz 15. emerytury?
Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć, bo jestem przewodniczącym Rady Nadzorczej ZUS od października. Co nie zmienia tego, że co do zasady ZUS opiniuje procedowane akty prawne. ©℗
Rozmawiali Grzegorz Osiecki i Dominika Sikora
Całość wywiadu czytaj na dziennik.pl