Eksperci są zgodni: Nic na razie nie wskazuje na to, żeby ostatnie zmiany w ubezpieczeniu chorobowym przyniosły duże oszczędności dla systemu. Ich zdaniem nie ma też co na to liczyć w przyszłości.

Przypomnijmy, że z początkiem roku weszły w życie kluczowe dla świadczeniobiorców zmiany wynikające z nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2021 r. poz. 1621).
Jedną z nich jest zmiana art. 9 ust. 2 ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1133 ze zm.; dalej: ustawa zasiłkowa). Zgodnie z jego nowym brzmieniem do jednego okresu zasiłkowego są obecnie wliczane okresy zarówno nieprzerwanej niezdolności do pracy, jak i niezdolności do pracy, które zaistniały przed przerwą lub po niej, jeżeli nie była ona dłuższa niż 60 dni i jeżeli niezdolność ta nie występuje w okresie ciąży. Oznacza to, że do 182 dni okresu zasiłkowego zostanie zaliczony cały okres przebywania na zwolnieniu bez względu na przyczynę, jeżeli nie minie 60 dni między jedną a drugą absencją. Do tej pory, jeżeli ktoś miał przerwę między jedną a drugą niezdolnością do pracy, a przyczyny absencji były różne, licznik był uruchamiany ponownie.
Druga zmiana wynika z nowelizacji art. 8 ust. 2 ustawy zasiłkowej. Skraca ona okres pobierania zasiłku chorobowego ze 182 do 91 dni za czas po ustaniu ubezpieczenia.
Jeszcze podczas pierwszego czytania projektu nowelizacji w Sejmie Stanisław Szwed, wiceminister rodziny i polityki społecznej, przekonywał, że zmiany przyniosą korzyści finansowe, bo wydatki na fundusz chorobowy systematycznie rosną. - Chcemy w ten sposób uszczelnić system - podkreślał wiceminister.
Bez znaczących spadków
Postanowiliśmy sprawdzić, czy faktycznie tak się stało. Z danych, do których dotarł DGP, wynika, że wydatki funduszu chorobowego w I kwartale 2022 r. (czyli trzy miesiące od wejścia w życie wspomnianych zmian) były o 2,63 proc. niższe niż w tym samym okresie poprzedniego roku (patrz infografika).
- Coś drgnęło, ale zmiana nie jest duża. Jest jednak za wcześnie na wskazanie jej przyczyn. Sądzę, że zmiany ustawowe będą dostrzegalne po dłuższym czasie, a obecny spadek wiązałbym raczej z ograniczeniem liczby zwolnień lekarskich w porównaniu do poprzedniego roku czy pogłębiającym się spadkiem dzietności - ocenia dr Tomasz Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji UW.
Ekspert ma jednak wątpliwości, czy w ogóle coś w tej kwestii znacząco się poprawi. - Uważam, że te zmiany nie zbawią funduszu chorobowego. Nadużycia, z którymi te przepisy mają walczyć, nie były decydujące dla istnienia deficytu w funduszu chorobowym. Na pewno nie tak bardzo, jak choćby wydłużenie do roku zasiłku macierzyńskiego bez zwiększenia składki na ten fundusz czy też rozszerzenie uprawnień do zasiłku opiekuńczego - wskazuje dr Lasocki.
Podobne spostrzeżenia ma Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich. - Nie spodziewałbym się diametralnej poprawy sytuacji funduszu chorobowego w związku z tymi przepisami. On prawdopodobnie pozostanie deficytowy. Obciążają go przecież nie tylko zasiłki chorobowe, ale także macierzyńskie, opiekuńcze, świadczenia rehabilitacyjne. Nowe przepisy przyniosą pozytywne efekty, ale ich skala nie będzie tak duża. Różnica będzie wynosić najwyżej kilka procent. Na razie efekt nie jest jednoznacznie widoczny - wyjaśnia ekspert.
Doktor Antoni Kolek z Pracodawców RP zastanawia się, komu te przepisy mają służyć. - Na razie nie spełniają celu fiskalnego, a mogą rykoszetem dotknąć osoby, które faktycznie potrzebują pomocy. Zobaczymy, jak będzie w dłuższej perspektywie - zaznacza.
O obawach osób przewlekle chorych, w tym na nowotwory, w kontekście nowych regulacji pisaliśmy w DGP nr 68/2022 „Zmiany w zasiłkach biją w chorych na raka”.
Oszczędności gdzie indziej
Jak podkreśla dr Tomasz Lasocki, jeżeli faktycznie szukamy znaczących oszczędności, to w kontekście funduszu chorobowego powinniśmy wprowadzić zmiany w podstawie wymiaru zasiłków. Jakie?
- Obecnie problemem jest dysproporcja między wniesionym wkładem a otrzymywanymi świadczeniami dla osób, które są w ubezpieczeniu krócej niż rok. Od 2015 r. problem częściowo naprawiono, ale należałoby rozciągnąć zasadę, która dziś dotyczy tylko przedsiębiorców, również na innych ubezpieczonych. Bez tego ubezpieczonych kusi, aby poszukiwać fikcyjnego zatrudnienia lub zawyżać zarobki, a ZUS nie może się oprzeć pokusie drobiazgowych i uciążliwych kontroli. To nikomu nie służy - ocenia ekspert.
Ale to nie wszystko. - Niestety, kto nie kombinuje, ten traci. Jeżeli pracując przez rok, otrzymam podwyżkę na trzy miesiące przed otrzymaniem zasiłku, to moje świadczenie będzie stanowiło średnią z całego roku. Osoba, która byłaby zatrudniona przez te trzy miesiące na identycznym stanowisku już po podwyżce wynagrodzenia, otrzyma wyższy zasiłek. To powinno zostać zmienione, tym bardziej że w odróżnieniu od zmian sprzed kilku miesięcy rozwiązania proponowane przeze mnie nie skutkują skróceniem prawa do zasiłku, lecz ograniczają wysokość świadczenia. Na pewno skuteczniej ograniczyłoby to wydatki funduszu chorobowego - mówi dr Lasocki.
Stanowisko ZUS
To, w jaki sposób ostatnie zmiany w prawie wpłynęły na fundusz chorobowy, będzie można ocenić dopiero na początku przyszłego roku, tj. po roku od wprowadzenia nowych przepisów. Na pewno należałoby się zastanowić nad dalszą racjonalizacją zasad ubezpieczenia chorobowego. Fundusz chorobowy od 2010 r. jest bowiem deficytowy. Wynika to m.in. z rozszerzenia w ciągu dekady uprawnień do zasiłków przy pozostawieniu stopy składki bez zmian. Prognozy ZUS mówią, że co prawda deficyt będzie się zmniejszał do 2026 r., ale wciąż będzie on notowany. Okres epidemii COVID-19 osłabił jeszcze fundusz chorobowy. Wszystko przez wzrost absencji chorobowej i opiekuńczej. Ponadto z danych ZUS wynika, że w ubiegłym roku składka chorobowa od pracowników i zleceniobiorców pokryła 70 proc. wydatków na zasiłki chorobowe. W przypadku przedsiębiorców było to jedynie 42 proc. ©℗
©℗
Kondycja funduszu chorobowego w ujęciu kwartał do kwartału / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe