W ubiegłym roku wzrosła liczb pracodawców zatrudniających na czarno. Inspektorzy pracy ujawnili aż kilka tysięcy przypadków, gdy pracownicy nie byli zgłaszani do ZUS w ogóle lub z opóźnieniem albo nie zawarto z nimi żadnej umowy o pracę. Szerzej na ten temat pisaliśmy w Gazecie Prawnej 29 lipca 2021 r. (nr 145; „Przybywa pracujących na czarno”). Wśród przyczyn tego zjawiska na pierwszy plan wysuwa się chęć oszczędności na składkach. A na takich oszczędnościach zależy nie tylko pracodawcom, lecz często także samym pracownikom, którzy, szczególnie gdy są młodzi, nie widzą sensu w podleganiu ubezpieczeniom. Z ubezpieczeniem zdrowotnym kłopotu nie ma, bo można być zgłoszonym przez urząd pracy albo członka rodziny. Problem pojawia się jednak w razie wypadku albo choroby, gdy okazuje się, że ubezpieczenie mogłoby być jednak przydatne.
Skutki zatrudniania na czarno odczuwalne są także wtedy, gdy nadchodzi czas emerytury – jest ona nie tylko niższa z powodu nieodprowadzonych składek, ale nierzadko krótki okres legalnej pracy nie pozwala na przyznanie jej w minimalnej wysokości. Dobra wiadomość jest jednak taka, że niezgłoszony do ZUS pracownik może wstecznie udowadniać, że ubezpieczeniom jednak podlegał, a zła – może mieć problemy z zebraniem na to odpowiednich dowodów.