Upoważnienie ZUS do żądania informacji od dowolnego podmiotu nie będzie służyć ubezpieczonym – uważają eksperci. Budzi to też wątpliwości co do ochrony danych osobowych czy wolności konstytucyjnych.
Upoważnienie ZUS do żądania informacji od dowolnego podmiotu nie będzie służyć ubezpieczonym – uważają eksperci. Budzi to też wątpliwości co do ochrony danych osobowych czy wolności konstytucyjnych.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych będzie mógł pozyskiwać dane potrzebne do ustalenia prawa do zasiłku i jego wypłaty nie tylko od samych ubezpieczonych czy płatników składek, ale również organizacji społecznych oraz innych podmiotów i osób (w tym fizycznych), które są w ich posiadaniu. Takie uprawnienie ma mu dać projektowana nowelizacja ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych oraz niektórych innych ustaw.
Eksperci zwracają uwagę, że regulacja jest nadmierna, a w jej konsekwencji zagrożone zostaną prawa ubezpieczonych. – Moim zdaniem każda sytuacja, w której instytucje państwowe mogą wiedzieć o nas za dużo, jest problemem z perspektywy ochrony danych osobowych i z perspektywy konstytucyjnej, bowiem art. 51 konstytucji pozwala państwu zbierać na temat obywateli tylko informacje niezbędne do realizacji ich zadań – wskazuje Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon.
Tymczasem nie do końca wiadomo, jaki cel regulacji przyjął ustawodawca. Równie niedookreślony jest zakres przekazywanych danych. Doktor Dariusz Wasiak, specjalista ds. bezpieczeństwa informacji i prawa do prywatności z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu, wskazuje, że każdy podmiot, do którego zwróci się ZUS, będzie musiał przekazać wszystkie posiadane przez siebie informacje. – Natomiast, co jest nader niebezpieczne, zakres realizacji tegoż obowiązku przez osobę fizyczną jest nieograniczony, gdyż może rozciągać się również na scenariusze zdarzeń, do których doszło tylko w ocenie osoby zobowiązanej do przekazania informacji – podkreśla ekspert.
Co z ochroną danych osobowych?
Zastrzeżenia wobec tej regulacji ma też prezes UODO. – Kryterium pozyskiwania danych nie może być tylko to, że dany podmiot je posiada. Przepis ten powinien przewidywać konieczność wykazania niezbędności pozyskania danych od określonego podmiotu, a określone cele – w przypadku podmiotów publicznych – muszą również wynikać wprost z przepisów prawa – podkreśla w przesłanym do nas stanowisku.
Doktor Paweł Litwiński, adwokat z kancelarii Barta Litwiński, również zwraca uwagę, że regulacja nie spełnia podstawowego warunku ochrony danych osobowych ubezpieczonych. – Niezależnie od tego, czy problem będziemy rozpatrywać z punktu widzenia RODO czy konstytucji, efekt będzie taki sam. Bowiem oba akty prawne mówią o niezbędności, czyli że pozyskiwać można tylko takie dane, bez których nie da się osiągnąć zamierzonego skutku – podkreśla. – Nie można wprowadzać przepisów tak mocno ingerujących w prywatność, jak chodzenie po sąsiadach, nie uzasadniając niezbędności – dodaje. Jego zdaniem tak daleko idącej regulacji muszą towarzyszyć twarde dane dotyczące danego zjawiska. Jednak zarówno w treści uzasadnienia, jak i w ocenie skutków regulacji próżno szukać takich informacji. – Brak takich danych w mojej ocenie dyskwalifikuje tę regulacje, bowiem nie czyni ona zadość podstawowemu wymogowi, czyli odpowiedzi na pytanie, po co to – przekonuje ekspert.
Ochrona danych osobowych ubezpieczonych to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. – W obecnym stanie prawnym trudno odnaleźć przepisy rangi ustawowej, które bez naruszenia zasady państwa demokratycznego i zasady proporcjonalności, a zarazem w zgodzie z konstytucją, przymuszałyby osoby fizyczne oraz inne podmioty społeczne i biznesowe do ujawniania informacji zgromadzonych przez te osoby m.in. o sąsiadach i ich życiu prywatnym w imię wyższości sprawiedliwości społecznej nad wolnością indywidualną – podkreśla dr Wasiak.
Jego zdaniem wskutek przyjęcia regulacji ograniczone zostanie m.in. prawo do obrony ubezpieczonych, niedziałania na szkodę osób bliskich czy innych postronnych podmiotów, a nawet zasada domniemania niewinności.
Ustalenie prawa czy późniejsza kontrola?
Wojciech Klicki zwraca również uwagę, że istnieje prawdopodobieństwo, iż mechanizm w teorii przewidziany do ustalenia prawa do zasiłku będzie stosowany do przeprowadzania kontroli. – Proszę zwrócić uwagę na treść art. 66 ustawy. Wynika z niego, że ZUS może przerwać wypłatę świadczeń, jeśli okaże się, że prawo do świadczenia nie istniało. Stąd obawiam się, że nowe uprawnienie mogłoby być wykorzystywane nie tylko na etapie rozpatrywania wniosku o przyznanie świadczenia, ale także na późniejszych etapach jego wypłacania – weryfikacji, czy uprawnienie faktycznie istnieje – wskazuje ekspert. To zaś może sprawić, że ZUS stanie się swoistą policją ubezpieczeniową. – W przypadku przyjęcia zaprojektowanego modelu pozyskiwania informacji ZUS zyska narzędzie, którego pozazdrościć będą mogły nawet organy ścigania – podsumowuje dr Wasiak.
Jednak Mikołaj Zając, prezes firmy Conperio, zajmującej się doradztwem związanym z problematyką absencji chorobowej, uspokaja, że nawet jeśli przepis wejdzie w życie w najszerszym projektowanym kształcie, to i tak pozostanie martwy. – Po pierwsze, dlatego że ZUS przeprowadza znikomą liczbę kontroli zwolnień terenowych. Po drugie, w praktyce sądy przy rozpatrywaniu tego typu spaw nie są skłonne do uznawania zeznań osób postronnych, których wypowiedzi w trakcie przeprowadzanego wywiadu mogą nie być obiektywne w stosunku do osoby kontrolowanej – podsumowuje ekspert.
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, które jest autorem projektu, nie odpowiedziało na nasze pytania w tej sprawie.
Zasady kontroli ZUS
O kontrolach prowadzonych przez ZUS czytaj też na stronie B11
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama