Rząd doprowadził do drastycznej kolizji ustrojowej, która bez interwencji Trybunału Konstytucyjnego skończy się paraliżem systemu prawnego i wyłączeniem chronionych przez konstytucję praw podstawowych człowieka.
Krzysztof Domański (nazwisko na jego prośbę zmienione – jego sprawa przed warszawskim sądem apelacyjnym trwa) już wie, co zrobi, gdy znowelizowany wolą rządu pakiet ustaw o zabezpieczeniu emerytalnym, w tym o OFE, wejdzie w życie. Zgodnie z konstytucją i z pomocą kancelarii adwokackiej najpóźniej trzy miesiące po uprawomocnieniu się orzeczenia w sprawie podziałowej wniesie skargę konstytucyjną wprost do Trybunału Konstytucyjnego. A dodatkowo przed Europejski Trybunał Praw Człowieka.
I ma naprawdę duże szanse na wygraną. Pan Krzysztof właśnie kończy podział wspólnego majątku dorobkowego z byłą żoną. A ustawowo w jego skład wchodzą prawa majątkowe do środków zgromadzonych przez niego w OFE w czasie małżeństwa. Po dokonanym podziale pan Krzysztof decyzją sądu spłaci byłej żonie połowę wartości tych praw (wartych około 35 tys. złotych), i to gotówką – także jak każdą inną zwyczajną własność. Tuż potem, w myśl nowelizowanego właśnie przez polski rząd pakietu ustaw o systemie zabezpieczenia emerytalnego, parlament za namową premiera Donalda Tuska, bynajmniej nieuważającego praw majątkowych do środków w OFE za własność prywatną, zabierze mu drugą połowę – w postaci znacjonalizowanych bez odszkodowania obligacji zapisanych przez OFE na rachunku pana Krzysztofa. Co stanowi równowartość nieco ponad 36 tysięcy złotych.
Na zero, a nawet niżej
– Żeby sytuacja była jasna – mówi pan Krzysztof – choć była już żona wybrała ZUS i tam trafiała jej część składki z II filaru, podobna wartościowo do mojej składki do OFE, zgodnie z polskim prawem środki w ZUS, wbrew dzisiejszym zapewnieniom rządu, absolutnie nie wchodzą do majątku i praw majątkowych ani osoby prywatnej, ani małżeństwa, zatem nie mogę mieć do nich żadnych roszczeń. Co przy okazji od strony prawnej rozbija w pył obecną argumentację rządu, jakoby przeniesienie mojej części obligacyjnej rachunku w OFE do ZUS nie było pozbawieniem mnie do niej praw majątkowych i prawa do dziedziczenia – czyli właśnie klasycznym wywłaszczeniem bez odszkodowania.
W ten sposób Krzysztof D. po 14 niemal latach odkładania części swych dochodów w OFE wyjdzie na zero. A ściślej – uwzględniając zabrany mu przez państwo pakiet obligacyjny – nawet poniżej zera. W tym samym czasie potraktowany przez państwo polskie i jako właściciel praw majątkowych do środków w OFE, i zupełnie odwrotnie. W podobnej do jego sytuacji znajduje się dziś w Polsce, lekko licząc, kilkadziesiąt tysięcy rozwodzących się właśnie małżeństw oraz dziesiątki, a nawet setki tysięcy małżeństw, które się w ostatnich kilkunastu latach rozwiodły. I bliżej nieokreślona, acz z przyczyn demograficznych stale rosnąca grupa Polaków dziedziczących prawa majątkowe w OFE, tak jak każdy inny składnik prywatnego majątku pochodzący od spadkodawców.
Kurs na zderzenie
Rząd Donalda Tuska i były minister finansów Jacek Rostowski nie zauważyli w toku prac przygotowawczych do wywłaszczenia 16 milionów Polaków z części ich praw majątkowych do środków zgromadzonych na rachunkach w OFE dwóch podstawowych i szeroko stosowanych w praktyce polskiej ustaw aktów prawnych, z góry i definitywnie przesądzających prywatny charakter tych praw: kodeksu rodzinnego i opiekuńczego (art. 31 par. 2 ust. 3) oraz powielającej jego kategoryczne i jednoznaczne zapisy konkretnych artykułów ustawy o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych (art. 82, 83, 126). Odpowiednich zmian tych ustaw, wreszcie ujednolicających traktowanie środków w OFE jako publiczne, nie ma bowiem w przedstawionym właśnie Sejmowi pakiecie zmian ustawowych wokół OFE. Z legislacyjnego punktu widzenia okaże się wkrótce, biorąc pod uwagę skutki prawne i finansowe dla obywateli, wręcz niewyobrażalnym błędem konstytucyjno-prawnym zarówno projektodawcy, jak i zbyt pochopnego ustawodawcy.
Kodeks rodzinny i opiekuńczy, a w ślad za nim ustawa o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych oraz praktyka prawna w Polsce, nie pozostawiają tu żadnych wątpliwości: zgodnie z KRiO (t.j. rozdział I „Ustawowy ustrój majątkowy”), art. 31:
par. 1. Z chwilą zawarcia małżeństwa powstaje między małżonkami z mocy ustawy wspólność majątkowa (wspólność ustawowa) obejmująca przedmioty majątkowe nabyte w czasie jej trwania przez oboje małżonków lub przez jednego z nich (majątek wspólny);
par. 2. Do majątku wspólnego należą w szczególności:
ust. 3) środki zgromadzone na rachunku otwartego lub pracowniczego funduszu emerytalnego każdego z małżonków.
Co to oznacza w praktyce? Dokładnie to, co czeka już niebawem kolejne miliony rozwodzących się i obejmujących spadki Polaków – poczynając od dnia uchwalenia przez Sejm ustawy wywłaszczającej ich z praw majątkowych w OFE bez odszkodowania. Dochodzi właśnie do sytuacji, w której rząd i ustawodawca doprowadzą już za kilka dni do drastycznej konstytucyjnej kolizji co najmniej trzech aktów prawnych, diametralnie różnie traktujących stosunek państwa i obywateli do praw majątkowych Polaków odnoszących się do środków w OFE. Z jednej strony miliony Polaków dotkną obowiązujące w systemie prawnym bezsprzeczne zapisy ustawowe traktujące prawa majątkowe do środków w OFE jako ewidentnie własność prywatną (z pozytywnymi, ale w tej sytuacji także mocno dla obywateli negatywnymi skutkami finansowymi). Z drugiej zaś Polacy zostaną ostro negatywnie uderzeni finansowo potraktowaniem w innych zapisach ustawowych – tychże samych ich praw majątkowych – jako wyłącznej sfery finansów publicznych. A traktowane łącznie, kolidujące z sobą wprost zapisy sprzecznych ustaw, doprowadzą do faktycznego wywłaszczenia konkretnej, stale rosnącej liczby obywateli z całości bądź przeważającej większości, a nie tylko połowy ich oszczędności emerytalnych zgromadzonych w II filarze.
Nieobecność w pakiecie rządowym projektu poprawek w KRiO oraz w ustawie o funkcjonowaniu OFE, znoszących prywatny charakter majątku obywateli w postaci praw majątkowych oraz prawa do dziedziczenia związanych ze środkami w OFE, z politycznego punktu widzenia nie dziwi. Umieszczając je tam, Donald Tusk i były minister finansów Jacek Rostowski przyznaliby się przecież czarno na białym do wywłaszczeniowego charakteru dokonywanej przez nich właśnie nacjonalizacji bez odszkodowania, ze szkodą dla obywateli, a tym samym do naruszenia fundamentów prawnych RP. Gdyby te niezbędne legislacyjnie zmiany w pakiecie rząd umieścił, natychmiast i wprost potwierdziłoby to tezę konstytucjonalistów o szykowanym przez rząd i parlament wywłaszczeniu bez odszkodowania 16 mln Polaków ubezpieczonych w OFE oraz ich rodzin. Po co taki kłopot rządowi dopinającemu budżet na trudny rok przedwyborczy? Co więcej, tylko w ten sposób unikając zmian legislacyjnie niezbędnych dla uznania konstytucyjności rozwiązań dotyczących OFE, a obecnie procedowanych przez Sejm, rząd mógł przy okazji podjąć przynajmniej próbę uniknięcia uzasadnionych zarzutów o brak, w tej wywłaszczeniowej w istocie sprawie, godziwego odszkodowania dla obywateli, przewidzianego w art. 64 konstytucji. Brzmi on jednoznacznie: „Każdy ma prawo do własności, innych praw majątkowych oraz prawo dziedziczenia. Własność, inne prawa majątkowe oraz prawo dziedziczenia podlegają równej dla wszystkich ochronie prawnej. Własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza na istoty prawa własności”. A kropkę nad i stawia art. 21: „Rzeczpospolita Polska chroni własność i prawo dziedziczenia. Wywłaszczenie jest dopuszczalne jedynie wówczas, gdy jest dokonywane na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem”.
Oznacza to wprost, że żadna wpadka przy zarządzaniu publicznymi funduszami nie upoważnia rządzących do likwidowania niedoborów budżetowych kosztem zawieszenia w Polsce podstawowych praw człowieka i obywatela. Wbrew temu, co pośrednio próbują rządowi eksperci dowieść podczas nasilającej się publicznej dyskusji.
Ale tak kategoryczne zaprzeczanie przez rząd prywatnej własności praw majątkowych do środków w OFE ma jeszcze jeden powód. Nie tylko ekonomiczny (skoro wywłaszczenie, to pora na konkretne odszkodowanie mające co najmniej równą wagę co dobro wywłaszczane), ale i konstytucyjny. Tylko bowiem uznając, wbrew faktom prawnym, że prawa majątkowe do środków w OFE nie wchodzą do katalogu własnościowego chronionego konstytucją, rząd może w ogóle myśleć o uniknięciu (przynajmniej na czas potrzebny do przepuszczenia ustaw przez sejmową maszynkę do partyjnego głosowania) kolejnego kardynalnego zarzutu ze strony konstytucjonalistów: zarzutu o złamanie art. 32 konstytucji: „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”.
Bo czymże jest nacjonalizacja bez odszkodowania i unieważnienie części rządowych papierów dłużnych państwa wyłącznie jednej arbitralnie wybranej przez rząd grupie obywateli – jeśli nie złamaniem tego właśnie artykułu konstytucji? Uznanie zgodnie z obowiązującymi przepisami podstawowymi (KRiO) prywatnego charakteru praw majątkowych do środków w OFE, w tym zwłaszcza do obligacji państwowych – natychmiast każe zapytać o konstytucyjność wybiórczego traktowania ich właścicieli. Bo jak to? Tylko przyszli emeryci mają być wywłaszczeni z państwowych papierów dłużnych, bo budżet całego państwa się nie domyka? A uczestnicy innych funduszy inwestycyjnych czy indywidualni posiadacze obligacji państwowych już nie?
Oczywiście katalog konstytucyjnych błędów w tej sprawie na tym się nie kończy. Podniesiony przez konstytucjonalistów zarzut działania prawa wstecz to przy wyżej przytoczonych, a uzasadnionych wątpliwościach już tylko dodatek.
To nie jest własność?
Rzecz jasna rząd i jego eksperci bronią się, wbrew jasno obowiązującym zapisom w fundamentalnym w tej sprawie KRiO (bo popartym wieloletnią praktyką sądowniczą), przed uznaniem środków w OFE za prywatny majątek obywateli. Na razie nawet nie wymienili, co zrozumiałe, KRiO w toku ograniczanej przez siebie do ustawowego minimum dyskusji publicznej nad OFE. Przytaczają werdykty a to Sądu Najwyższego, a to Naczelnego Sądu Administracyjnego, które opowiedziały się za publicznym charakterem składek emerytalnych, w tym do II filaru. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden szkopuł: zgodnie z ustawą zasadniczą to sędziowie SN i NSA podlegają konstytucji i ustawom, a nie odwrotnie.
Po aż tak istotnym demontażu przez ustawodawcę najistotniejszych zapisów konstytucji, w sytuacji dotychczasowego braku reakcji Trybunału Konstytucyjnego, w obliczu świadomej bezczynności rzecznika praw obywatelskich – prawa majątkowe Polaków w istocie przestaną być wkrótce w Polsce chronione przed bezprawnymi zakusami polityków. A tym samym konstytucja będzie już od tej pory warta tylko tyle, ile kosztuje papier, na którym ją wydrukowano. W końcu wszystko jest tylko kwestią umowy. Skoro podczas rewolucji francuskiej i w jej wyniku cywilizowana część ludzkości zamiast gilotynować kolejnych aroganckich władców przyjęła obowiązującą do dziś zasadę prymatu praw obywatelskich w umowie społecznej, którą jest każde państwo – nienaruszalności prawa do wolności, prawa do równości i prawa do własności – rząd i jego klasa polityczna, która aż tak beztrosko i ze szkodą dla obywateli łamie jedno z nich (lub kilka hurtem – jak to ma najprawdopodobniej miejsce obecnie w Polsce), tym samym pozbawia się zaakceptowanego z góry przez obywateli prawa do narzucania im i egzekwowania swojej woli. Czyli dokonuje nieodwracalnego demontażu samej istoty państwa jako organizacji służącej wyłącznie obywatelom, a nie wynagradzanym przez nich i działającym na ich zlecenie kadencyjnym władzom.
I tak naprawdę wyłącznie o to idzie dziś gra w sprawie OFE – wcale nie o to, czy zostaną one ograniczone, zlikwidowane, nawet nie o nacjonalizację części zgromadzonych w nich praw majątkowych Polaków – bo do tego rząd i parlament – także w ramach orzecznictwa międzynarodowego, w tym ETPC – mają święte prawo w sytuacji rzeczywistej potrzeby państwa i społeczności. Ale wyłącznie o to, że ta nacjonalizacja – z wiadomych politycznych względów – szykowana jest bez godziwego odszkodowania dla 16 milionów obywateli – a zatem ewidentnie z masowym i na wielką skalę dokonanym przez rząd naruszeniem owej społecznej umowy, zwanej w tym przypadku Rzecząpospolitą Polską. Przynajmniej dla niektórych – jak widać, np. dla Krzysztofa Domańskiego – nadal mimo wszystko umowy ważnej.
Paweł Wolski, analityk ekonomiczny i prawny