Bez polityki prorodzinnej i migracyjnej samo przedłużanie wieku emerytalnego nie wystarczy.
Zagrożenie kryzysem demograficznym jest realne – przekonują analitycy Deloitte. Wskazuje na to tzw. wskaźnik obciążenia demograficznego. Określa on, ile osób schodzących z rynku pracy będzie przypadać na osoby pracujące.
– Niebawem stanie się on jednym z najważniejszych parametrów, na które będą zwracać uwagę inwestorzy, oceniając atrakcyjność
gospodarki – mówi Marcin Szczuka, starszy menedżer w dziale rozwiązań aktuarialnych i ubezpieczeniowych Deloitte. Z prognoz wynika, że wskaźnik ten może wyraźnie się pogarszać – z 19 proc. dziś do 65 proc. w 2060 roku. To gorszy wynik niż w przypadku Francji (46 proc.) czy Niemiec (60 proc.). Proces ma gwałtownie przyspieszyć już w latach 40. Reforma emerytalna może go złagodzić, ale całkowicie nie wyeliminuje.
Jeśli dojdzie do kryzysu demograficznego, problem będzie miał nie tylko system
ubezpieczeń społecznych, lecz także cała gospodarka. Mniejsza populacja (według Deloitte spadnie ona o 3,4 proc. do 2035 roku) to niższy popyt, co przełoży się negatywnie na dynamikę wzrostu PKB. Niższy wzrost gospodarczy to gorsze wyniki firm – co uderzy w rynek kapitałowy zmagający się dodatkowo z większą podażą aktywów ze strony OFE, które będą musiały zapewnić środki na wypłaty emerytur z II filaru.
– Ktoś musi kupować akcje sprzedawane przez OFE. Inaczej giełdzie grozi zapaść – mówi Marcin Szczuka.
Na dodatek system podatkowy będzie nadmiernie obciążony, bo państwo będzie musiało zapewnić finansowanie ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych dla starzejącego się społeczeństwa. To oznacza wyższy deficyt i dług
finansów publicznych, co przełoży się na spadek cen obligacji skarbowych.
Z tych powodów analitycy uważają, że Polska musi zacząć prowadzić aktywną politykę imigracyjną.
– Potrzebujemy imigrantów z pieniędzmi, ale nie łudźmy się: nie jesteśmy drugą Francją z pięknym południowym wybrzeżem. Nie ma co liczyć na to, że rynek sam to załatwi. Potrzebujemy
polityki migracyjnej – mówi Marcin Szczuka.
Drugi sposób na uniknięcie kryzysu demograficznego: Polki muszą rodzić więcej dzieci. Do tego jednak potrzebna jest odpowiednia
polityka prorodzinna.
– To kosztuje, ale musi być nas na to stać. Być może trzeba będzie ograniczyć wydatki w innych dziedzinach – mówi ekspert Deloitte.
Jednak zacząć trzeba od wydłużenia wieku emerytalnego. Według wyliczeń Deloitte Polski nie stać na to, by tego nie robić. Eksperci wymieniają główne powody: wydłużanie się średniej długości życia, w tym okresu życia na emeryturze, dłuższą edukacją, co skraca czas kariery zawodowej, stosunkowo wysokie bezrobocie w ciągu ostatnich dwóch dekad, co negatywnie wpłynęło na wielkość składek emerytalnych wpłacanych przez pracujących. To spowodowało, że polski system emerytalny znalazł się w stanie nierównowagi. Okres pobierania świadczeń się wydłużył, zaś pieniędzy zbieranych na emeryturę jest mniej przez zbyt krótki okres aktywności zawodowej. Aby system zrównoważyć, potrzebne byłyby więc, według Deloitte, podwyżka składki emerytalnej albo podatków lub obniżka emerytur. Lub podwyższenie wieku emerytalnego. Najłatwiej społeczeństwo przekonać do tej ostatniej propozycji, choćby dlatego że wprowadzanie reformy jest rozłożone w czasie.
25 proc. przy takiej stawce PIT można utrzymać wielkość emerytur bez wydłużania lat pracy
3,4 proc. o tyle może spaść populacja Polski do 2035 roku
0,2 pkt proc. o tyle szybciej ma rosnąć PKB dzięki wydłużeniu wieku emerytalnego