Emerytury wypłacane z nowego systemu były w minionym roku prawie dwa razy mniejsze od tych liczonych według starych zasad. W tym roku może być jeszcze gorzej.
Świadczenia według starych i nowych zasad
/
Dziennik Gazeta Prawna
Kończący pracę w 2016 r. dostali z nowego systemu (zdefiniowana składka) przeciętnie 2055,99 zł emerytury. Ci, którzy zostali w starym systemie, czyli korzystają z zasad obowiązujących przed 1999 r. (tzw. zdefiniowanego świadczenia), otrzymali niemal dwukrotnie więcej – średnio 3982,63 zł. To dane z najnowszego podsumowania ZUS za 2016 r.
Przy tym z roku na rok rośnie liczba przechodzących na emeryturę według nowych zasad. Jeszcze w 2010 r. było ich około 51 tys., w minionym roku już ponad 200 tys. Topnieje za to grono korzystających ze świadczeń ze starego systemu: w ciągu siedmiu lat z 40 tys. do zaledwie 13 tys. To głównie górnicy, którzy mają wysokie emerytury. To dzięki temu przeciętne nowo przyznane świadczenie liczone według starych zasad (sprzed reformy 1999 r.) wzrosło aż o 316 zł, podczas gdy to obliczane według nowych reguł – zaledwie o 18 zł.
Najbardziej niepokoi jednak to, że wartość nowo przyznawanych emerytur z nowego systemu rośnie najwolniej od 2010 r., a w tym roku może wręcz spaść. Powodem jest obniżka wieku emerytalnego.
Ofiary Funduszy Emerytalnych
Płać składki, pracuj dłużej – dostaniesz większe świadczenie. Inaczej będziesz miał problem.
Głównym powodem dużych dysproporcji między emeryturami wyliczanymi według starych i nowych zasad jest fakt, że w starym systemie zostało już niewiele osób i z reguły
świadczenia, które im przysługują, są sporo wyższe. Największą grupę stanowią górnicy, średnia przyznana im w 2016 r. emerytura wynosiła 3148 zł. Ta grupa będzie się stopniowo wykruszać.
Niepokojącym zjawiskiem jest to, że relacja przeciętnej nowo przyznanej emerytury z nowego systemu obniża się w relacji do przeciętnego wynagrodzenia. W zeszłym roku świadczenie stanowiło 50,8 proc. przeciętnego
wynagrodzenia w gospodarce narodowej, podczas gdy w 2015 r. było to 52 proc. Trudno uzasadniać to szybszym wzrostem płac, gdyż wzrosły one w zeszłym roku o niemal 4 proc., a składka na koncie emerytalnym była waloryzowana jeszcze wyżej, bo o ponad 6 proc. Jej przyrost był więc naprawdę znaczący.
Duży wpływ na bardzo wolny wzrost wysokości emerytury z nowego systemu ma wiek przechodzenia na emeryturę. Choć w zeszłym roku ustawowy wiek emerytalny wynosił ok. 66 lat dla mężczyzn i 61 lat dla kobiet, to – jak wynika z danych GUS – przeciętny wiek osoby przechodzącej na emeryturę wyniósł niepełne 62 lata (dla mężczyzn – nieco ponad 63 lata, dla kobiet 61 lat). – Wiek emerytalny ma duże znaczenie dla wysokości świadczenia. Emerytura rośnie o blisko 9 proc. wraz z każdym rokiem opóźnienia pobierania tego świadczenia – zauważa Maciej Bukowski z think tanku WiseEuopa.
Ten mechanizm może spowodować, że w tym roku z powodu obniżenia wieku emerytalnego różnice między starymi i nowymi emeryturami jeszcze się pogłębią. Co więcej, przeciętna wysokość nowo przyznanej emerytury może się okazać niższa niż w 2016 r. Spośród 550 tys. osób uprawnionych do przejścia na emeryturę w tym roku ponad 330 tys. to ci, którzy mogą skorzystać z obniżenia wieku emerytalnego. Wiele z nich odbierze świadczenie rok czy pół roku wcześniej niż przechodzący w 2016 r. A to oznacza, że ich emerytury mogą być niższe o kilka procent, co będzie rzutowało na wyniki całego rocznika.
Na wysokość przyznawanej emerytury wpływają jeszcze dwa czynniki. Po pierwsze, wartość zgromadzonej składki. Żeby otrzymać emeryturę w wysokości 2 tys. zł, osoba przechodząca w stan spoczynku w wieku 60 lat musi zgromadzić 526 tys. zł (kwota dzielona jest na 263 miesiące dalszego trwania życia). Podczas gdy temu, kto przejdzie na emeryturę w wieku 61 lat, wystarczy mniej, bo 508 tys. zł (kwota jest dzielona przez 254). Każdy rok opóźnienia przejścia na emeryturę oznacza, że składka kumulowana od początku kariery zawodowej nadal rośnie.
Kolejna składowa wysokości emerytury to, w przypadku osób, które pracowały czy studiowały przed wejściem w życie reformy w 1999 r., tzw. kapitał początkowy. To wycenione w formie zapisu na koncie w ZUS lata wcześniejszej aktywności zawodowej. Zdaniem Macieja Bukowskiego niski wzrost emerytur nowo przyznanych może być też efektem tego, że wiele osób nie udokumentowało swojej pracy przed 1999 r. i ma niski kapitał początkowy lub nie ma go wcale. W takim przypadku zostaje im jedynie emerytura minimalna (obecnie 1 tys. zł).
Recepta na wyższą emeryturę wynika z uwzględnienia sposobu jej wyliczania. – Należy jak najpóźniej przechodzić na emeryturę. Jeśli ktoś pracuje o pięć lat dłużej, ma o połowę wyższe świadczenie. Trzeba dbać, by kapitał początkowy był dobrze policzony, i płacić regularnie składki. To ostatnie jest ważne zwłaszcza dla młodszych, bo im dłużej pracują, tym większy to daje efekt na emerytalnym koncie – podkreśla Maciej Bukowski.
Z tego punktu widzenia obniżenie przez polityków wieku emerytalnego w imię wolności wyboru może dla wielu osób, które z niego skorzystają, oznaczać wybór niskiej emerytury.
Nowy system emerytalny wprowadził w 1999 r. zasadę zdefiniowanej składki – ile odłożysz, tyle dostaniesz. Objął urodzonych po 1948 r. Docelowo miał się składać z trzech filarów: dwóch publicznych (w ZUS i OFE) oraz dobrowolnego. Wysokość emerytury z ZUS i OFE wylicza się, dzieląc kwotę zgromadzonej składki przez liczbę miesięcy oczekiwanego czasu trwania życia. Celem reformy było dopasowanie emerytur do możliwości finansów publicznych, co oznacza, że świadczenia z niego będą niższe niż z poprzedniego systemu. Ten opierał się na zasadzie zdefiniowanego świadczenia. Emerytury w nim są wyliczane za pomocą specjalnego wzoru w oparciu o staż pracy, zarobki z wybranych 10 lat i przeciętnej płacy w momencie przejścia na emeryturę. Obecnie w ten sposób liczone są emerytury górnicze oraz dla osób urodzonych przed 1949 r.