Dorożała: Być może potrzebujemy jakiejś rady nadzorczej Lasów Państwowych, w której skład wchodziliby przedstawiciele różnych resortów

Jest pan wiceministrem klimatu i środowiska od ponad roku. Z czego jest Pan najbardziej dumny?

Ze znalezienia 5 mln zł na centra rehabilitacji zwierząt.

To Pana zdaniem było kluczowe?

Chwilę wcześniej byłem w Biebrzańskim Parku Narodowym, gdzie niedaleko wizytowaliśmy centrum rehabilitacji zwierząt prowadzone przez młode małżeństwo. Są jedynymi ludźmi w okolicy do których można przywieźć np. potrącone sarny, czy inne poszkodowane dzikie zwierzęta

Kilka miesięcy później udało nam się zabezpieczyć dodatkowych 5 mln zł, z których większość została wydana na inwestycje w tego typu miejscach w całej Polsce.

Ministerstwo klimatu i środowiska zaproponowało objęcie ścisłą ochroną dodatkowych siedmiu gatunków ptaków. Według ministerstwa obrony narodowej może to utrudnić realizację „Tarczy Wschód”, a według ministerstwa infrastruktury – o lata opóźniać inwestycje. Przez kaczki.

Obecnie prawnie chronionych jest ponad 470 gatunków ptaków. Mimo to, powstają drogi, mosty. Jeśli chronionych będzie 477 gatunków, to nic się w tym obszarze nie zmieni.

Populacje głowienki, czernicy czy cyraneczki są niewielkie i wykazują trend spadkowy. Na jarząbka myśliwi polują 72 osobniki rocznie. Musimy te ptaki sensownie chronić. Nie ma żadnego powodu, żeby strzelać do ptaków. Tymczasem ministerstwo rolnictwa obawia się, że kaczki będą wyjadać rybom pokarm w stawach rybnych. Przecież krzyżówki są w stanie zanurkować na długość własnej szyi jakieś 30 cm, a w stawach rybnych karma znajduje się od 0,5 do 1,5 m pod wodą.

A co z wstrzymywaniem inwestycji? Według ministerstwa infrastruktury, zostaną one spowolnione przez konieczność pozyskiwanie zezwolenia na płoszenie czy przenoszenie kaczek, a według ministerstwa obrony narodowej – przez uzyskiwanie zezwoleń na ewentualną ingerencję w gniazda.

To nieprawda. Wróbel ma dziś wyższy status ochrony niż kaczka krzyżówka i jaki ma to wpływ na inwestycje? Żaden. Każda większa inwestycja musi przejść zgodnie z prawem ocenę oddziaływania na środowisko, to standardowa procedura dla każdej inwestycji w Polsce i tu się nic nie zmienia. Natomiast w przypadku działań przygranicznych związanych z bezpieczeństwem i tak nie obowiązują żadne procedury oceny oddziaływania na środowisko zgodnie z nową ustawą o ochronie granicy wschodniej.

To nie pierwszy raz, gdy łowiectwo dzieli PSL i Polskę 2050. Wcześniej ludowcy odrzucili propozycję wprowadzenia obowiązkowych cyklicznych badań lekarskich dla myśliwych. Czy to odbija się na Trzeciej Drodze?

Zawsze byliśmy odrębnymi środowiskami. Trzecia Droga była ważnym sojuszem taktycznym na wybory 2023 roku. Ta współpraca zawsze była wyzwaniem, ale w wielu aspektach się sprawdzała. Różnice są jednak przez niektórych wyolbrzymiane. W Polsce 2050 zawsze mówiliśmy z wielką troską o środowisku i ochronie przyrody, więc robię to, na co umówiliśmy się z ludźmi. Mieliśmy zrobić zmianę, więc robimy, jakkolwiek ciężko by nie było.

Minął już też rok od naszego wywiadu, w którym powiedział pan, że celem jest, by „jeszcze w 2024 r. utworzyć pierwszy po ponad 20 latach park narodowy”. Parku nadal nie ma, choć w kinach pojawiły się spoty z hasłem „tworzymy Park Narodowy Doliny Dolnej Odry”.

W Polsce nie powstanie żaden park narodowy bez zgody samorządu. Tej zgody nadal nie ma w jednej z czterech gmin nad Dolną Odrą. Od roku jesteśmy w fazie negocjacji z samorządem w Gryfinie. Spełniliśmy wszystkie ich oczekiwania. Przygotowujemy właśnie tekst porozumienia ze spółdzielnią rybacką zabezpieczający wszystkie interesy rybaków i wędkarzy. Wprowadzamy możliwość tzw. kulturowego połowu ryb i wędkarstwa.

Gryfino jest jednym z 4 samorządów, na których terenie planowany jest park narodowy. Na utworzenie parku czekają zniecierpliwione inne samorządy, jak Widuchowa czy Kołbaskowo oraz miasto Szczecin. Jeśli park powstanie w 2025 roku gmina Widuchowa dostanie jeszcze w tym roku ponad 4 miliony złotych z subwencji ekologicznej [wprowadzonej nowelizacją ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego – red.]. To potężne wsparcie finansowe dla tej gminy. Teraz wszystko jest w rękach samorządowców z Gryfina

Jeśli nie uda się przekonać Gryfina, park nie powstanie.

Jestem dobrej myśli, że znajdziemy porozumienie. Rada w Gryfinie musi podjąć decyzję.

Na początku lutego ministra Paulina Hennig-Kloska podsumowała funkcjonowanie Lasów Państwowych w latach 2015-2023, w tym Fundusz Leśny i „szeroką działalności medialno-promocyjną”, „która nosiła znamiona niegospodarności motywowanej politycznie”. Co się zmieniło?

W marcu 2024 przyjęliśmy zmianę, dzięki której już na ten rok znaleźliśmy w Funduszu Leśnym dodatkowe 14 mln zł nie na propagandę w prawicowych mediach, tylko na parki narodowe.

Ale to prawda, potrzebujemy też stworzyć parasol ochronny, który będzie zabezpieczał Lasy Państwowe przed upolitycznianiem. To wymaga zmian ustawowych. Prace zaczniemy w tym roku, a sfinalizujemy zapewne w przyszłym.

Przygotowujemy zespół do spraw Narodowego Programu Leśnego, którego prace ruszą jeszcze w tym roku. Znajdą się w nim najlepsi eksperci i najważniejsi interesariusze, w tym oczywiście przedstawiciele Lasów Państwowych. Zespół będzie wypracował rekomendacje dotyczące programu leśnego, w tym będą też pewnie jakieś reformy strukturalne Lasów Państwowych.

Chodzi m.in. o kontrolę finansową. Być może potrzebujemy jakiejś rady nadzorczej Lasów Państwowych, w której skład wchodziliby przedstawiciele różnych resortów, np. finansów, spraw wewnętrznych czy aktywów państwowych, ale także społeczeństwa obywatelskiego

Obecność polityków w radzie raczej nie odpolityczni lasów

Z pewnością. Ale obecność tak wielu resortów pozwoli wprowadzić bezpiecznik, aby nikt lekką ręką nie wydawał setek milionów złotych poza kontrolą na cele sprzeczne z fundamentem działalności LP jak stawianie metalowych bilbordów za PiS.

Zgodnie z opublikowanymi przez MKiŚ wytycznymi i rekomendacjami, zabezpieczane powinny już być starolasy i tereny postulowanych rezerwatów z listy Klubu Przyrodników, tzw. shadow list. Udało się?

Rezerwaty z shadow list dopiero będą powstawać. Na przełomie grudnia i stycznia pani minister przesłała do Lasów Państwowych decyzję o zabezpieczeniu tych postulowanych rezerwatów oraz starolasów. Teraz następuje weryfikacja - ludzie muszą pójść w teren i zobaczyć, czy te lasy spełniają odpowiednie kryteria. W przypadku niektórych z nich sytuacja mogła się mocno zmienić, jeśli od dawna nie były inwentaryzowane.

Obecnie tworzymy definicję starolasów. W 2026 r. mają one objąć 1 proc. lasów, w 2027 r. – kolejny procent. Będzie to musiało znaleźć odzwierciedlenie w ustawie, podobnie jak definicja lasów społecznych, które tworzymy.

Ale obecnie na terenach postulowanych rezerwatów z shadow list oraz potencjalnych starolasów może być pozyskiwane drewno.

W tym roku teoretycznie jeszcze tak. W praktyce Lasy Państwowe weryfikują te wszystkie obszary po to, żeby od 1 stycznia 2026 pierwszy procent starolasów trwale zabezpieczyć.

Naszym celem jest znalezienie starolasów rozproszonych po całej Polsce, żeby nie chronić ich tylko w jednym miejscu. Dzięki temu nie dojdzie też do znacznego ograniczenia pozyskania drewna w jednym obszarze, co było nie do zaakceptowania przez branżę drzewną, która brała udział w konsultacjach. To też da możliwość doświadczenia czym jest taki stary las osobom z całego kraju, niezależnie od tego, gdzie mieszkają.

A co z lasami społecznymi? Spośród 14 aglomeracji, tylko we Wrocławiu udało się osiągnąć pełne porozumienie strony społecznej i Lasów Państwowych. Tymczasem posłanka Daria Gosek-Popiołek informuje, że na terenach wskazywanych przez mieszkańców Małopolski jako postulowane lasy społeczne trwa intensywne pozyskanie drewna.

Sytuacja w Krakowie jest jedną z najbardziej trudnych.

Na ten moment nie ma instrumentu prawnego, który by zabezpieczał lasy społeczne. Natomiast pracujemy na tym, jak je chronić. Do końca marca przygotujemy pakiet modyfikacji, w którym pokażemy, jak może być prowadzona gospodarka leśna w lasach społecznych. To w tym zakresie był największy problem. Pakiet może być inny dla każdego miasta – inny będzie pasował w Gdańsku niż w Katowicach. Na tej podstawie chcemy kontynuować proces tworzenia lasów społecznych, który potrwa zapewne przez cały 2025 rok. Elementem końcowym tego będą zmiany w planach urządzenia lasu i zmiany rozporządzeń

To dość wolny proces biorąc pod uwagę obietnice wyborcze i zniecierpliwienie polityką Lasów Państwowych w czasach poprzedniego rządu.

Rozumiem zniecierpliwienie ludzi. Każdy by chciał rozwiązań od razu. Tylko że jak tylko wyłączamy gdzieś przysłowiowe dwa drzewa z wycinki, podpisywane są pisma i mamy delegacje polityków i medialne ataki lobbystów, którzy chcą dymisji całego ministerstwa. Szukamy w tym wszystkim równowagi. Mamy na to koncepcję i idziemy tą drogą, ale ona jest długa i złożona. Na koniec 2027 r. 20 proc. Lasów Państwowych będą stanowić lasy o wiodącej funkcji przyrodniczej i społecznej, w tym 11 proc. będzie objętych ochroną ścisłą w rozumieniu unijnej strategii na rzecz ochrony bioróżnorodności 2030 Taki jest nasz plan.

Zmian obawia się także przemysł drzewny. Koalicja na rzecz Polskiego Drewna alarmuje, że wyłączenie 20 proc. lasów z gospodarki leśnej i ograniczenia podaży drewna może skutkować utratą 70 tys. miejsc pracy czy spadkiem PKB o 8,75 mld zł.

Badanie Poznańskiego Instytutu Technologicznego - sieci badawczej Łukasiewicz pokazuje, że w pierwszych ośmiu miesiącach 2024 r., czyli już po wprowadzeniu moratorium i rozpoczęciu ogólnopolskich narad o lasach, sytuacja w sektorze drzewnym uległa poprawie. Dynamika realna produkcji sprzedanej wzrosła w przemyśle celulozowo-papierniczym i przetwórstwie papierniczym o 6,3 proc. w porównaniu do 2023 r., w przemyśle drzewnym o 3,8, a w przemyśle meblarskim o 1,1. Spadły też ceny drewna, które wystrzeliły w górę w 2021 i 2022 roku. W 2024 roku nastąpił spadek średniej ceny drewna o 13 proc. w porównaniu do 2023 r.

Ale czy poprawa sytuacji nie wynika z tego, że po wybuchu wojny w Ukrainie była ona bardzo zła?

Oczywiście, mamy pewne spowolnienie na rynku drzewnym. W 2022 roku zaczęła się wojna w Ukrainie i zamknął się rynek rosyjski czy białoruski, skąd był sprowadzany tani surowiec do Polski. To wpłynęło to ceny drewna. Do tego doszło spowolnienie na rynku niemieckim, wzrosły koszty energii w Polsce. Było więc dużo czynników.

Proces ochrony lasów, w którym jesteśmy, pokazuje jednak, że nie miał on wpływu na przemysł drzewny. Wyliczenia Koalicji na rzecz Polskiego Drewna są nierealne. Zakładają pewną proporcjonalność między chronioną powierzchnią lasów, pozyskaniem drewna i wpływem na biznes. Podaż drewna w Lasach Państwowych nigdy nie była stabilna. Różnice są potężne, a wahania liczone w paru milionach to norma.

Niektórzy przedstawiciele branży zdecydowali się opuścić narady, np. Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego.

Pan Piotr Poziomski z hukiem wyszedł, aby potem po cichu wrócić.

Rozmawiała Aleksandra Hołownia