Zmiany klimatu będą postępować. To oznacza, że koszty wywołanych nimi katastrof naturalnych będą rosły. Podobnie jak ich wpływ na gospodarkę – wynika z najnowszego raportu „Klimat rosnących strat. Rola ubezpieczeń w ochronie klimatu i transformacji energetycznej”, przygotowanego przez Polską Izbę Ubezpieczeń.
Liczby mówią same za siebie. W ciągu ostatnich trzech lat katastrofy naturalne na świecie spowodowały zniszczenia o wartości ponad 600 mld dol. W krajach Unii Europejskiej w skali 40 lat zostały one oszacowane na 487 mld euro, a w przypadku samej Polski – na 16 mld euro. A to dopiero początek. Na skutek globalnego ocieplenia liczba, ale i rozmiar katastrof nasila się.
Ubezpieczenia mają kluczowe znaczenie dla odporności społecznej i gospodarczej na skutki występowania katastrof naturalnych. W państwach, gdzie ubezpieczenia są powszechne, możliwa jest szybka odbudowa mienia osób prywatnych, przedsiębiorstw oraz infrastruktury publicznej. Jest to wyraźnie widoczne w skrajnych przypadkach, gdy katastrofa mocno uderza w gospodarkę regionu. Liczba zawartych ubezpieczeń, zakres ochrony i wysokość odszkodowań mają szczególne znaczenie przy ocenie wpływu katastrof na gospodarkę państwa. Ich skutki mogą tworzyć niebezpieczną spiralę ograniczania wzrostu i rosnącego zadłużenia – mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes PIU
Jak wynika z raportu Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU), w latach 1981–1990 było ich notowanych średnio 79 rocznie na świecie. W ostatniej dekadzie natomiast już ponad dwa razy więcej, bo 186. Jeszcze szybciej wzrosła roczna średnia strata. W latach 1981–1990 wynosiła ona 41 mld dol. W ostatnim dziesięcioleciu (2011–2021) przekracza już 193 mld dol., czyli pięć razy więcej.
Tymczasem jest prognozowany wzrost globalnej temperatury. Najbardziej prawdopodobny scenariusz mówi o 2 st. C w porównaniu z erą przedprzemysłową oraz o wzroście o 1 st. C średniej globalnej temperatury w latach 2020–2050.
Najważniejsze konsekwencje
Jakie skutki przyniesie wzrost temperatur? Raport PIU, powołując się na ekspertów, wskazuje te najważniejsze.
Pierwszym będzie kilkakrotny wzrost ekstremalnych temperatur na lądzie. W latach 1850–1900 występowały raz na 10 lat. Obecnie zdarzają się 2,8 razy częściej. Po 2050 r. ich liczba może być nawet czterokrotnie większa w porównaniu z epoką poprzemysłową (podstawą obliczeń są dane IPCC, Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu). Do tego wartości obserwowane podczas fal upałów będą średnio o ponad 1 st. C wyższe niż obecnie. To przełoży się na zgony wśród mieszkańców globu. Obecnie z tego powodu umiera 0,5 mln osób rocznie.
Upały potęgują suszę, a ich wpływ na gospodarki świata staje coraz bardziej widoczny. Można się było o tym przekonać w 2022 r., kiedy latem były notowane rekordowe temperatury w całej Europie Zachodniej, a na Wyspach Brytyjskich słupki rtęci w termometrach sięgnęły nawet 40 st. C. Temperatury wyższe od przeciętnych panowały również w północnej Kanadzie, a największe odchylenia od średniej wystąpiły w północnej Rosji.
Drugim spodziewanym skutkiem będą silne opady atmosferyczne na lądzie, które przełożą się na występowanie powodzi błyskawicznych, czyli takich, których ziemia nie jest w stanie przyjąć. To zagrożenie dla nisko położonych terenów i miast, szczególnie tych z małą ilością infrastruktury błękitno-zielonej. Z raportu PIU wynika, że w latach 1850–1900 zdarzały się średnio raz na 10 lat. Obecnie występują 1,3 razy częściej. Przy najbardziej prawdopodobnym scenariuszu wzrostu temperatur do 2050 r., czyli o 2 st. C, pojawią się 1,7 razy częściej niż w okresie przed erą przemysłową.
Trzecia konsekwencja zmian klimatycznych to susze rolnicze i ekologiczne. Prognozuje się, że przy obecnym tempie zmian klimatu częstotliwość ich występowania wzrośnie 1,4-krotnie do 2050 r. Ale już przy prognozowanym wzroście na poziomie 2 st. C tego rodzaju susze mają się pojawiać już 2,4 razy częściej niż przed erą przemysłową. Dla porównania w latach 1850–1900 zdarzały się średnio raz na 10 lat, a obecnie występują 1,7 razy częściej.
To oczywiście przynosi straty dla rolnictwa w postaci niższych i gorszej jakości plonów. Ale to niejedyna konsekwencja susz. Susza hydrologiczna, powodująca obniżenie się poziomu wód gruntowych, zmienia warunki geologiczne, w wyniku czego zanikają warstwy wód gruntowych i powstają puste przestrzenie. To z kolei powoduje ryzyko osuwania i zapadania się ziemi. Takie zjawisko na dużą skalę jest już widoczne we Francji. Tamtejsi ubezpieczyciele szacują, że w latach 2020–2050 wartość szkód z tym związanych będzie trzykrotnie wyższa niż w trzydziestoleciu 1989–2019.
Susza oznacza też kłopoty dla sektora energetycznego, który w procesie transformacji coraz bardziej stawia na reaktory wodne oraz jądrowe. Te pierwsze wymagają wody, by działać, a drugie, by została w nich zachowana pożądana temperatura. Tymczasem niski stan rzek w 2022 r. spowodował znaczące ograniczenia w produkcji energii elektrycznej w elektrowniach wodnych i jądrowych. W Hiszpanii produkcja elektrowni wodnych spadła w tym czasie o 40 proc. w porównaniu z 2021 r. We Francji w wyniku obniżenia się poziomu wód w rzekach zostały wyłączone reaktory atomowe. To przyczyniło się do spadku produkcji energii elektrycznej w Europie Zachodniej, co z kolei przyniosło gwałtowny wzrost jej cen na tych rynkach, do ponad 600 euro za 1 MWh, potęgowany dodatkowo przez wybuch wojny w Ukrainie.
Ile wyniosą straty
Naukowcy z EIOPA i EBC zbadali wpływ katastrof naturalnych na PKB w zależności od wielkości szkód i liczby zawartych ubezpieczeń. Wnioski są jednoznaczne: im większa penetracja ubezpieczeń, tym gospodarka jest bardziej odporna na skutki katastrof.
– Ubezpieczenia mają kluczowe znaczenie dla odporności społecznej i gospodarczej na skutki występowania katastrof naturalnych. W państwach, gdzie ubezpieczenia są powszechne, możliwa jest szybka odbudowa mienia osób prywatnych, przedsiębiorstw oraz infrastruktury publicznej. Jest to wyraźnie widoczne w skrajnych przypadkach, gdy katastrofa mocno uderza w gospodarkę regionu. Liczba zawartych ubezpieczeń, zakres ochrony i wysokość odszkodowań mają szczególne znaczenie przy ocenie wpływu katastrof na gospodarkę państwa. Ich skutki mogą tworzyć niebezpieczną spiralę ograniczania wzrostu i rosnącego zadłużenia – mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes PIU.
Jak tłumaczy, rządy zwiększają wydatki, by odbudowywać nieubezpieczone mienie, a produkcja ze względu na skutki katastrof jest ograniczona, co zmniejsza wpływy do budżetu.
– Do tego dochodzą również odbudowa zniszczonej infrastruktury oraz wprowadzane po czasie działania profilaktyczne. W przypadku mienia ubezpieczonego duża część kosztów jest przeniesiona na ubezpieczycieli – mówi Jan Grzegorz Prądzyński.
Eksperci podkreślają również, że w razie niepodejmowania żadnych działań prewencyjnych, obniżających poziom narażenia społeczeństw i gospodarki na negatywne skutki występowania katastrof naturalnych, takich jak odpowiednie planowanie przestrzenne, normy budowlane, odpowiedni stan techniczny obiektów budowlanych, spowoduje to lawinowe przyrastanie. Przy wzroście temperatury do 2050 r. o 1,5 st. C wzrost kosztów liczony w milionach euro zwiększy się w Europie o 100 proc., a przypadku jej podwyższenia o 2 st. C do 2100 r. – aż o 716 proc. Tak wynika z modeli makroekonomicznych opracowanych przez naukowców z Europejskiego Banku Centralnego (EBC) i Europejski Urząd Nadzoru Ubezpieczeń (EIOPA). Najbardziej wzrośnie skala wydatków z powodu powodzi. Tych rzecznych od 100 proc. do nawet 324 proc. w zależności od zwiększenia się temperatury, a przybrzeżnych – od 679 proc. do 7800 proc. rocznie.
Jak podkreśla raport PIU, koszty powodzi można obniżyć dzięki działaniom prewencyjnym.
Większe będą też koszty z tytułu nasilenia się huraganów oraz susz. Skala tych pierwszych, jak prognozują eksperci, wzrośnie od 49 proc. do 148 proc., a tych drugich od 37 proc. do 248 proc.
Eksperci zwracają uwagę, że katastrofy naturalne, oprócz bezpośrednich skutków w postaci ofiar śmiertelnych i zniszczeń, powodują szkody następcze, takie jak: klęski głodu, epidemie wynikające z fatalnych warunków sanitarnych oraz napięcia polityczne. W rezultacie można się spodziewać nasilenia ruchów migracyjnych wywoływanych przez zjawiska klimatyczne.
Poza tym skutki katastrof nie tylko są widoczne bezpośrednio w dotkniętym regionie, lecz także wpływają na całe społeczeństwa z powodu przerw w łańcuchach dostaw.
W najbardziej optymistycznym scenariuszu, w którym byłyby zrealizowane cele określone w porozumieniu paryskim wieńczącym 21. Konferencję ONZ w sprawie zmian klimatu w 2015 r., wpływ zmian klimatycznych na gospodarki oscyluje w okolicach kilku procent PKB. Jednak scenariusze pesymistyczne, przewidujące wzrost temperatury o 3,2 st. C, pokazują, że gospodarki niektórych regionów mogą się skurczyć nawet o jedną czwartą. Najwyższe spadki są niewykluczone dla Afryki i Bliskiego Wschodu – od 4,7 proc. do 27,6 proc. oraz Azja – od 5,5 proc. do 26,5 proc.
W Europie jest oczekiwane obniżenie PKB od 2,8 proc. do 10,5 proc., a w Polsce od 3 proc. do 10,6 proc.
Co z Polską
Jak wynika z raportu „Mapa ryzyka Polaków” PIU, globalnego ocieplenia obawia się 59 proc. mieszkańców naszego kraju – jest to jedną z głównych obaw Polaków (na ósmym miejscu listy).
Na pewno istotnym problemem związanym ze zmianą klimatu będzie susza. W ostatnich latach zostało zakłócone w Polsce odbudowywanie się zasobów wodnych. Wbrew obiegowym opiniom jest ono wynikiem intensywnych susz z lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Prawdziwie katastroficzny scenariusz może wystąpić, gdy dojdzie do nałożenia się obecnie obserwowanej suszy hydrologicznej i ekstremalnych susz meteorologicznych, jakie już miały miejsce w przeszłości. Zagrożeniu ekstremalną suszą towarzyszy wzrost prawdopodobieństwa gwałtownych zdarzeń pogodowych. Podobnie jak w Europie Zachodniej przedłużająca się susza hydrologiczna może się przyczynić do zmian geologicznych, które z kolei będą skutkować zapadaniem się lub osuwaniem ziemi. Innym ważnym skutkiem obserwowanym w Polsce z powodu zmian klimatu są intensywne opady. Te przyczyniają się do występowania powodzi opadowych, które mogą przyjąć kształt błyskawicznych. Tylko w 2021 r. takie powodzie miały miejsce m.in. w Krakowie, Toruniu, Olsztynie czy Poznaniu.
Z raportu płynie jeszcze jeden wniosek: mimo zwiększającej się liczby katastrof naturalnych udział strat objętych ubezpieczeniem utrzymuje się na podobnym poziomie na przestrzeni lat, co wynika przede wszystkim ze zwiększającej się penetracji ubezpieczeniowej. Brak ubezpieczenia skutkuje natomiast wolniejszym odbiciem gospodarczym regionów dotkniętych żywiołami. Dotyczy to w szczególności państw trzeciego świata. W Polsce ubezpieczenia osób fizycznych od ryzyk katastrof naturalnych są stosunkowo powszechne. 71 proc. budynków jednorodzinnych ubezpieczonych jest od huraganu, a 63 proc. od ryzyka powodzi.