Wody Polskie liczą na pomoc samorządów w poszukiwaniach właścicieli nielegalnie zamontowanych rur, którymi do rzek płyną nieczystości. Instalacji bez pozwoleń znaleziono już prawie 7 tys., to jedna trzecia wylotów do rzek

Na czym miałaby polegać współpraca z samorządami? Chodzi m.in. o pomoc w odnalezieniu właściciela gruntu, na którym zainstalowano urządzenie, lub właściciela firmy, która z niego korzysta.
W przeszłości pozwolenia wodnoprawne wydawali starostowie lub w szczególnych przypadkach marszałkowie województw. Od 1 stycznia 2018 r. jest to już zadanie Wód Polskich, a wnioski z niezbędną dokumentacją, w tym ze zgodami środowiskowymi, powinny trafiać do zarządów zlewni.
Zespoły Wód Polskich sprawdziły dotąd w sumie 90 tys. kilometrów rzek i mniejszych cieków. W całym kraju oznaczono 20 301 wylotów, z czego ponad 6 tys. nie miało pozwoleń, a dodatkowo w przypadku prawie 700 nieznany jest właściciel (patrz: infografika). To m.in. wyloty w wałach przeciwpowodziowych lub wyprowadzone ze skarp rzek.
Niedopatrzenie czy zaniedbanie?
Wody Polskie zweryfikowały stare pozwolenia wydawane przez samorządy. Okazało się, że część z nich po prostu nie została nigdy odnowiona. Tymczasem legalne korzystanie z wylotu do rzeki wiąże się z koniecznością monitorowania zrzutów, ich składu, ilości i jakości. Jest też poddawane kontroli WIOŚ.
Powodów może być wiele. - Opieszałość? Możliwe też, że z instalacji korzystała firma, która powstała jeszcze w latach 70. Spółka dawno nie istnieje, a rów czy kanał odprowadzający pozostał. To pytania do samorządu: czy ktoś ten teren przejął? Czy jest na nim zarejestrowana działalność? - mówi Sergiusz Kieruzel, rzecznik prasowy Wód Polskich.
Porzucone i nieużywane instalacje to jedno. Znajdowane są także wyloty do rzek celowo maskowane gałęziami. Kontrole najczęściej odbywają się z łodzi. - Nie mamy prawa, by wchodzić na teren prywatny - zaznacza Sergiusz Kieruzel.
Takie przypadki zgłaszane są samorządom. Władze lokalne mogą jednak także nie mieć na temat danej instalacji żadnej wiedzy.
Pod osłoną nocy
Dlaczego do tej pory przymykano oko na nieczystości wylewane do rzek? Sebastian Szklarek, adiunkt w PAN, autor bloga „Świat Wody”, wyjaśnia, że jeśli nieczystości trafiają do kanalizacji, to spółki wodno-kanalizacyjne mają możliwość wyłapania takiego zdarzenia i sprawdzenia go. W przypadku wylewania odpadów do rzek jest mało prawdopodobne, że ktoś się o tym dowie. Chyba że - jak dodaje - zanieczyszczenie będzie widoczne i lokalne władze zostaną zaalarmowane przez mieszkańców. W dodatku - co z kolei wyjaśniają Wody Polskie - nielegalne zrzuty nieczystości najczęściej odbywają się nocą.
Sebastian Szklarek dodaje, że to także pokłosie rozproszonej odpowiedzialności. - Gmina ma związane ręce, jeśli nieczystości są wylewane w górnym biegu rzeki i spływają do niej od sąsiada. Do skutecznego zajęcia się problemem potrzebowaliśmy centralnego organu, który może kontrolować cały bieg rzeki niezależnie od granic administracyjnych - przekonuje Sebastian Szklarek.
Poza tym brakuje rąk do pracy. - W urzędzie często jest jeden urzędnik, który zajmuje się sprawami środowiskowymi - dodaje.
Za instalację odpowiada właściciel nieruchomości. To albo osoba prywatna, albo przedsiębiorstwo. Jeżeli nie złożył wniosku o jej legalizację, właściwy organ Wód Polskich nakłada obowiązek jego likwidacji. Przepisy dopuszczają także likwidację urządzenia przez Wody Polskie na koszt właściciela. A jeśli wylot nie zostanie usunięty? - W przypadku braku realizacji obowiązków wynikających z decyzji podjęte zostaną działania prawne na podstawie przepisów ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji - odpowiadają Wody Polskie. Urząd nie ma jednak kompetencji do nakładania w drodze decyzji administracyjnych kar finansowych. W przypadku stwierdzonych naruszeń prawa sprawy kierowane są na drogę postępowań dotyczących wykroczeń.
Kto ma największy problem?
Z danych udostępnionych przez Wody Polskie wynika, że na terenie podlegającym Regionalnemu Zarządowi Gospodarki Wodnej w Krakowie na 4922 urządzenia wodne pozwolenia nie ma (lub nie jest znany właściciel) 2258 instalacji. Trzeba jednak podkreślić, że obszarem działania RGZW w Krakowie objęte są tereny kilku województw, w tym np. Żywiec, Kielce, Sandomierz.
Podobnie w przypadku pozostałych regionalnych jednostek odpowiedzialność nie pokrywa się terytorialnie z granicami administracyjnymi. Na terenie podlegającym RZGW w Warszawie znaleziono 3148 wylotów, z czego pozwoleń nie ma 950. Temu zarządowi podlegają zlewnie m.in. we Włocławku, Radomiu, Piotrkowie Trybunalskim, Łowiczu, Ciechanowie.
Na obszarze RZGW w Gliwicach znaleziono z kolei 3012 wylotów, z czego pozwoleń nie mają 872. Na obszarach pozostałych regionalnych zarządów jest podobnie: pozwoleń nie ma od stu do nawet kilkuset wylotów do rzek.
Wody Polskie podkreślają, że problem mają m.in. spółki wodno-kanalizacyjne, które nie uregulowały kwestii korzystania z wód. I także w tym zakresie liczą na współpracę z samorządami. W szczególności chodzi o odprowadzanie wód opadowych oraz funkcjonowanie przelewów burzowych. O tym, że Wody Polskie kontrolują miejskie spółki wodociągowe, pisaliśmy w sierpniu („Spółkom miejskim grożą milionowe kary za zrzuty ścieków do rzek”, DGP nr 149/2021). Okazało się, że część z nich nie ma ważnych pozwoleń na korzystanie z przelewów, np. podczas gwałtownych ulew.
ikona lupy />
Czystość rzek do poprawki / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe