W stolicy Wielkiej Brytanii od czterech dni trwają manifestacje grupy Extinction Rebellion (co można przetłumaczyć jako „Bunt przeciw wymieraniu” – chodzi o wymieranie gatunków na skutek ludzkiego oddziaływania na przyrodę). To organizacja, która domaga się natychmiastowego nasilenia działań mających na celu ochronę środowiska i klimatu. Wczoraj jej członkowie urządzili pikietę m.in. przed ambasadą Brazylii. Chcieli zwrócić uwagę na konsekwencje, jakie wycinka lasów amazońskich niesie dla tamtejszej rdzennej ludności. Jutro udadzą się pod siedzibę Banku Anglii, aby żądać ucięcia finansowania dla inwestycji szkodliwych dla środowiska. Protesty mają odbyć się także w przyszłym tygodniu.

W Zjednoczonym Królestwie grupa niezmiennie przedstawia trzy postulaty. Pierwszym jest wprowadzenie przez rząd „klimatycznego stanu wyjątkowego”. Drugim – podjęcie przez rząd wiążącego prawnie zobowiązania do obniżenia emisji dwutlenku węgla do zera (netto, co oznacza, że jakieś emisje są dopuszczalne, o ile zostaną zrównoważone za pomocą innych działań) do 2025 r. Trzecim – powołanie „zgromadzenia obywatelskiego”, które miałoby nadzorować realizację cięć w emisjach. Extinction Rebellion raczej nie wypowiada się na temat sposobów, jakie miałyby przyczynić się do redukcji.
Grupa dała się już poznać z przykuwających uwagę protestów, których uczestnicy rutynowo przebierają się (albo rozbierają), a także przyklejają i przykuwają do różnych przedmiotów tak, aby trudniej było ich usunąć. Na początku kwietnia 2019 r. grupa wsławiła się np. rozbieranym występem podczas kolejnej z prowadzących do niczego debat brexitowych w brytyjskim parlamencie. Przedstawiciele Extinction Rebellion rozebrali się na galerii dla widzów – umieszczonej podobnie jak w polskim Sejmie ponad głowami parlamentarzystów – po czym przykleili się pośladkami do szyb oddzielających tę część izby od zajmowanej przez posłów.
Przeciwnicy grupy nazywają jej członków „ekoterrorystami” i określają stawiane przez nich postulaty jako nierealne do osiągnięcia (faktycznie, zejście do poziomu zerowych emisji w cztery lata byłoby nie lada wyzwaniem). Zwolennicy wskazują jednak, że grupie bardziej zależy na przypomnieniu, że problem klimatyczny należy rozwiązywać już teraz, a nie za jakiś czas. ©℗