"Chcemy rozwiązać problem wspólnie, ale w taki sposób, by UE mimo to mogła zobowiązać się do 30-procentowego celu" ograniczenia emisji CO2 - powiedział Altmaier w rozmowie z telewizją ARD.
"Mam nadzieję, że na końcu Polska nie będzie tym krajem, z powodu którego nie uda się przyjąć europejskiego stanowiska" - dodał.
Altmaier powiedział, że trwają rozważania nad pragmatycznym rozwiązaniem, które odpowiadałoby Polsce, ale nie ujawnił szczegółów. Przyznał, że "Polska ma szczególny problem, bo - jak powiedział - jest w dużym stopniu zależna od rosyjskiego gazu, który chciałaby zastąpić własnym węglem".
"Przed nami twarde negocjacje" - powiedział niemiecki minister, dodając, że nie ma żadnej gwarancji, iż globalna emisja CO2 zostanie ograniczona.
UE odpowiada tylko za 12 proc. emisji CO2 na świecie
Ministerstwo Środowiska w przesłanym PAP w środę oświadczeniu zaznaczyło, że UE odpowiada za 12 proc. globalnej emisji dwutlenku węgla do atmosfery. "Szukamy porozumienia, które przyjęliby również ci, którzy emitują pozostałe 88 proc." - podkreślono.
"Państwa UE już teraz mogą deklarować bardziej ambitne indywidualne cele redukcyjne. Te kraje, które mają możliwość osiągnięcia nowych ambitnych planów, powinny z tej ścieżki skorzystać. My już zredukowaliśmy emisję o 30 proc. (w ramach protokołu z Kioto Polska miała zredukować 6 proc. - PAP). Szukamy drogi, która będzie jednocześnie przyjazna środowisku i wzrostowi gospodarczemu. Do tej pory odnieśliśmy na tym polu znaczne sukcesy" - napisano w oświadczeniu.
Polska blokuje przyjęcie planów Komisji Europejskiej ws. zwiększania celu redukcji emisji CO2 w UE, obawiając się zbyt dużych obciążeń dla naszej gospodarki, opartej na węglu. Nasz kraj argumentuje też, że obniżenie emisji tylko przez Unię nie przyniesie skutków w skali globalnej, jeśli tak samo nie postąpią Chiny, Indie, USA i Rosja. Berlin jest z kolei orędownikiem bardziej ambitnych celów unijnej polityki klimatycznej.
Spory w UE toczyły się wokół przeniesienia na następny okres rozliczeniowy ONZ-wskiego protokołu z Kioto (po 2012 r.) nadwyżek przyznanych jednostek emisji CO2 (AAU). Takie nadwyżki ma m.in. Polska, która sprzeciwiała się ich ograniczeniu m.in., by móc je sprzedawać po 2012 r. Polskie stanowisko podzielały Węgry, Czechy, Słowacja oraz Rumunia, Bułgaria, Litwa i Łotwa.
W Dausze do piątku delegacje 190 krajów spróbują sfinalizować rozpoczęte 26 listopada negocjacje, dotyczące przedłużenia okresu obowiązywania Protokołu z Kioto z 1997 roku, aby był wiążący do czasu nowej umowy klimatycznej. Pod koniec tego roku wygasa bowiem tzw. pierwszy okres obowiązywania Protokołu.
Protokół z Kioto zobowiązuje kraje uprzemysłowione do 5,2 proc. redukcji emisji poniżej poziomu z 1990 roku w latach 2008-2012. Sporna jest m.in. kwestia czasu, na jaki protokół miałby być przedłużony po wygaśnięciu pierwszego okresu obowiązywania pod koniec grudnia.
Protokołu z Kioto nie ratyfikowały m.in. Stany Zjednoczone. Dlatego - zdaniem Altmaiera - do czasu wejścia w życie nowej umowy klimatycznej potrzebne są nowe zobowiązania ze strony USA, ale także Chin i Indii ws. redukcji emisji dwutlenku węgla.