Przede wszystkim pieniądze w ramach nowego ROP powinny trafiać do instalacji komunalnych, by wreszcie pokryć pełne koszty zagospodarowania odpadów opakowaniowych. W dotychczasowym systemie opartym na organizacjach odzysku i dokumentach potwierdzających recykling (DPR-y) producenci pokrywali jedynie od 10 proc. do 15 proc. tych kosztów, resztę przerzucając na mieszkańców.

Branża odpadowa pilnie potrzebuje tych pieniędzy, ale nie po to, by zagarnąć je dla siebie, tylko aby ustabilizować sytuację na niezwykle rozchwianym rynku surowców i stworzyć warunki do niezbędnych inwestycji. Ta stabilizacja finansowa jest konieczna, bo dziś wartość zarówno surowców wtórnych, jak i DPR-ów, czyli dwóch głównych źródeł – skądinąd nielicznych – przychodów dla instalacji komunalnych, potrafi się diametralnie zmienić zaledwie w ciągu kilku–kilkunastu miesięcy.

To jedna wielka loteria. Dziś za każdą tonę zebranej i przygotowanej do recyklingu butelki PET możemy otrzymać na rynku średnio 1 tys. zł. I mówimy tu o najpopularniejszym wariancie tego opakowania, czyli o przezroczystym, transparentnym tworzywie sztucznym. Dla porównania, niebieski PET jest dziś wart już tylko 400–500 zł, a zielonego lub zmieszanego plastiku nikt nawet nie chce kupić, bo ich dalsze przetwarzanie jest bardzo kosztowne, a szanse na zbycie – przy niskim popycie na recyklat i tanich surowcach pierwotnych – nikłe. A przypomnijmy, że cena za transparentne butelki PET dochodziła już do 6 tys. zł za 1 t.

Przy tak dużych wahaniach, niekiedy z półrocza na półrocze, niemożliwe jest racjonalne planowanie rozwoju i stworzenie jakiegokolwiek sensownego planu inwestycyjnego, z którym moglibyśmy pójść do banku, by pozyskać finansowanie na budowę nowego zakładu lub zmodernizowanie i rozbudowanie obecnego. Wyższe i przewidywalne finansowanie w ramach systemu ROP pozwoliłoby nam dokładniej prognozować, jakie strumienie odpadów do nas trafią, w jakich ilościach i po jakich cenach. To z kolei ułatwiłoby planowanie strategicznych inwestycji, które przecież też nie powstają z dnia na dzień, bo jak dobrze wiemy, od momentu podjęcia decyzji o budowie do uruchomienia instalacji zagospodarowującej odpady mija średnio pięć–siedem lat.

ROP to krok w stronę stabilizacji przychodów instalacji. Bez tego inwestycje nie ruszą!
ikona lupy />
ROP to krok w stronę stabilizacji przychodów instalacji. Bez tego inwestycje nie ruszą! / fot. materiały prasowe

Dobrze wdrożony ROP mógłby też uporządkować rynek DPR-ów, których wartość – jako papierów wartościowych – również bardzo mocno się wahała. Od lat obserwujemy zawirowania na tym rynku – zwłaszcza pod koniec roku kalendarzowego, gdy producenci i organizacje odzysku muszą wykonać swoje obowiązki, a do sprzedaży trafia ogromna ilość dokumentów wątpliwego pochodzenia, co znacząco obniża ich wartość. Powodowało to, że przez lata sprzedaż DPR w IV kw. to loteria porównywalna z grą na giełdzie lub spekulacją na kryptowalutach.

Wszystko to sprawiło, że przez ostatnie kilkanaście lat to na barkach mieszkańców i gmin spoczywał największy ciężar gospodarki odpadami, w tym budowy, modernizacji i eksploatacji instalacji. A korzystali z nich nie mieszkańcy, ale wielkie koncerny, które zaoszczędziły na niższych kosztach miliardy złotych. Pora na zmiany i uporządkowanie tej sytuacji.

Piotr Szewczyk,
prezes Zarządu Rady RIPOK, ZUOK „Orli Staw”

Czytaj więcej w dodatku DGP "Czas na ROP"