W 2025 r. do szkół podstawowych mają trafić nowe urządzenia mobilne: komputery lub tablety. Łącznie uczniowie mają dostać do dyspozycji 735 tys. sztuk sprzętu – wynika z dokumentu, który przekazał do konsultacji resort Barbary Nowackiej. Projekt uchwały Rady Ministrów Polityka cyfrowej transformacji edukacji (PCTE) zakłada również zakup 58 tys. komputerów dla nauczycieli wczesnoszkolnych oraz kolejnych 135 tys. dla uczących w szkołach ponadpodstawowych. Pieniądze na sprzęt mają pochodzić z Krajowego Planu Odbudowy (KPO).
Perypetie ze sprzętem
Z tego mechanizmu finansowania chciał skorzystać już rząd Zjednoczonej Prawicy, jednak ówczesna ekipa skierowała szkic strategii do konsultacji dopiero w końcówce kadencji i nie przyjęła dokumentu, na podstawie którego zakupy miały się odbyć. Mimo to rząd zamówił ponad 370 tys. komputerów przenośnych. Przekazano je na własność rodzicom czwartoklasistów. Politycy ZP rozdawali je w swoich okręgach w kampanii wyborczej. Już po zmianie rządu Komisja Europejska nie zgodziła się, by te wydatki pokryć z KPO, finalnie 1,2 mld zł wyłożył Polski Fundusz Rozwoju.
Projekt Polityki cyfrowej transformacji edukacji” przygotowany m.in. przez ekspertów z Instytutu Badań Edukacyjnych i powołanej przy MEN Rady ds. Informatyzacji Edukacji zakłada, że nowe urządzenia będą stanowić wyposażenie szkół. Dokument sugeruje, by każda placówka posiadała z jednej strony odpowiednio wyposażoną pracownię komputerową, a z drugiej – komplety urządzeń do wypożyczania na lekcje innych przedmiotów, które byłyby rozmieszczane w różnych miejscach szkoły. Miejsca te powinny umożliwiać „przechowywanie i ładowanie, a przede wszystkim łatwy dostęp dla uczniów na zajęciach, na których mają z niego korzystać” – napisali autorzy dokumentu.
Szkolny sprzęt musi być wyposażony w odpowiednie oprogramowanie lub placówki powinny mieć wykupione licencje do programów działających w chmurze. A także powinien być podłączony do internetu. To dla szkół jedno z największych wyzwań – Ogólnopolska Sieć Edukacyjna (OSE) ma zdaniem autorów zbyt małą przepustowość (100 mb/s) i nie jest rozprowadzona po salach. O to, jak sprzęt, który trafi do szkół, będzie wykorzystywany, miałby dbać szkolny koordynator cyfrowej edukacji.
Działania od końca
PCTE przewiduje też wiele innych działań, np. szkolenia nauczycieli czy opracowanie systemu wspierania ogólnopolskich inicjatyw mających na celu popularyzację edukacji informatycznej. Jednak w harmonogramie na najbliższe 1,5 roku znalazły się niemal wyłącznie inwestycje. Resztę przedsięwzięć zaplanowano na kolejne lata.
– W świecie idealnym kolejność powinna być odwrotna – najpierw powinniśmy się zastanawiać, czego będziemy uczyć z wykorzystaniem sprzętu, a później dopiero go kupować. Ale rozumiem, że tu ministerstwo jest zobligowane terminami wykorzystania KPO – ocenia Magdalena Bigaj, prezeska fundacji Instytut Cyfrowego Obywatelstwa. – Warto jednak byłoby przyspieszyć niektóre działania. Dla przykładu: opracowanie wytycznych dotyczących kwestii etycznych związanych z wykorzystaniem sztucznej inteligencji w edukacji jest zaplanowane dopiero na 2030 r. – mówi.
Podobnych przykładów jest więcej. Dopiero na 2026 r. zaplanowano opracowanie standardu reagowania przez szkołę na incydenty w internecie oraz procedur postępowania w przypadku zagrożenia dla uczniów, nauczycieli i szkoły. Również za dwa lata mają powstać zasady korzystania ze sztucznej inteligencji przez uczniów przy realizacji prac pisemnych.
Jak uczyć po nowemu
Osoby, które pracowały nad dokumentem, w nieoficjalnych rozmowach z DGP przyznają, że jego głównym celem było odblokowanie pieniędzy z KPO na inwestycje sprzętowe. – Nadarzyła się jednak sposobność, by umieścić tam także bardziej ambitne zapisy – przekonuje jeden z ekspertów.
Dyskusja wokół ambitnej PTCE może stać się dla MEN środkiem nacisku na inne resorty. Na Ministerstwo Finansów – tam, gdzie potrzebne są pieniądze na projekty, na Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego – gdzie w grę wchodzą zmiany w kształceniu nauczycieli. W PTCE znalazły się bowiem sugestie, by zupełnie zmienić podejście do nauczania, powracając do łączenia przedmiotów w bloki. A także, by odchodzić od systemu klasowo-lekcyjnego. Przypomnijmy: taki kierunek 15 lat temu nadawały reformy programowe Katarzyny Hall, później odwrócone przez likwidację gimnazjów.
Autorzy sugerują nawet, by w szkołach wydzielać pracownie projektowe, gdzie będą np. łatwe do przestawiania meble, które umożliwią szybkie przearanżowanie sal zgodnie z potrzebami uczniów. W dodatku w dokumencie czytamy zalecenie, by „realizacja projektów w szkole była wspomagana odpowiednim serwisem/systemem internetowym, w którym prowadzone byłyby dzienniki nauczyciela, który przydzielił projekt do realizacji, i wszystkich jego wykonawców. Rolą takiego systemu byłoby również nauczanie o samej metodzie projektu”.
Zmiany w prawie, które miałyby to umożliwić, są zaplanowane jednak dopiero na 2030 r. Tymczasem od 2026 r. MEN zamierza wprowadzać zmiany w podstawie programowej.
W ocenie Magdaleny Bigaj w dokumencie widać, że Polska po prostu nie ma dobrej, długofalowej strategii na rozwój edukacji.
Cyfrowa transformacja szkoły nie jest jednak prostym zadaniem. Pokazał to przykład z ostatnich tygodni. Pod koniec czerwca MEN ogłosiło konkurs ofert na zdalne kółko matematyczne, które ma przygotować uczniów do olimpiad i konkursów wiedzy na poziomie ogólnopolskim i międzynarodowym. Nikt nie zgłosił się, by je organizować na opisanych przez resort warunkach. ©℗