Egzaminy przez internet, brak obowiązku chodzenia do szkoły. Czy tak powinna wyglądać nauka? Zdania są podzielone. W ciągu ostatnich trzech lat uczniowie masowo przechodzą na system nauki w domu. O możliwościach i ryzyku związanych z edukacją domową opowiada nam nauczyciel i wicedyrektor szkoły Robert Górniak.

Ewa Karbowicz: Jak wygląda przejście ucznia na edukację domową z nauki stacjonarnej w szkole?

Robert Górniak: Każda zmiana szkoły przez ucznia w trakcie roku szkolnego jest dużą trudnością. Przede wszystkim dla dziecka, ale też dla rodziców oraz nauczycieli, którzy przejmują ucznia. Pedagog musi wówczas pomóc wskoczyć w nowy tryb, a także sprawdzić przepisy dotyczące przeniesienia ucznia z edukacji domowej do szkoły stacjonarnej, dowiedzieć się, jak wyglądała dotychczasowa edukacja dziecka, jak powinna teraz wyglądać – jakie są różnice.

W przypadku edukacji domowej to ogromna zmiana – zarówno jeśli mówimy o powrocie do szkoły stacjonarnej z edukacji domowej, jak i przejściu na taką edukację z klasycznego, systemowego nauczania w szkole. Jeśli szkoła dobrze poprowadzi przechodzącego na edukację domową ucznia, wytłumaczy, jakie są obowiązki, odpowiednio wesprze ucznia, często bardzo dobrze to funkcjonuje.

W drugą stronę – jeśli uczeń wraca z edukacji domowej do szkoły, często rejonowej, publicznej, która jest niekoniecznie obyta z procedurami – zwykle zaczynają się kłopoty, co dziecku można zaliczyć, czego nie można, czy uczeń zda do następnej klasy, jak będzie zdawać egzaminy, skąd wziąć oceny itp. To bardzo kłopotliwe, dlatego podjąłem próbę uporządkowania tej wiedzy w poście kierowanym do nauczycieli i rodziców na portalu Dealerzy Wiedzy, aby łatwiej było się w tym odnaleźć.

Kiedy najczęściej można zaobserwować zmianę edukacji stacjonarnej na system nauczania w domu?

RG: Masowa zmiana edukacji na system nauczania domowego ma miejsce przede wszystkim we wrześniu. W trakcie roku szkolnego zdarzają się sporadyczne przypadki. Szczególnie ostatnie dwa-trzy lata to wręcz lawinowy wzrost rezygnacji z nauczania w szkole i przechodzenia na edukację domową. Nie da się ukryć, że jest jeden wielki gracz na rynku, który powoduje, że to tam właśnie uczniowie masowo uciekają ze względu na warunki, jakie szkoła zaproponowała.

Ma pan na myśli Szkołę w Chmurze? Czego dotyczą warunki zaproponowane przez szkołę?

RG: Tak, mam na myśli Szkołę w Chmurze. Warunki to łatwość zapisania się, dość łatwy sposób zdawania egzaminów, wsparcie, jeśli chodzi o zajęcia i konsultacje online z nauczycielami. Rodzic, który przepisuje tam dziecko, jest bardzo autonomiczny. Nie musi się przejmować, że ktoś będzie czegokolwiek wymagał od dziecka w trakcie roku szkolnego. Jeśli uczeń będzie gotowy do egzaminu, może do niego podejść.

Czyli od momentu gdy rodzic przepisze dziecko do Szkoły w Chmurze, przejmuje ona pieczę nad tym uczniem?

RG: Uczeń nadal spełnia obowiązek szkolny, bo Szkoła w Chmurze ma uprawnienia szkoły publicznej. Natomiast nie trzeba wówczas spełniać obowiązku przychodzenia do szkoły, kontakt jest tylko online – zarówno jeśli mówimy o wszelkich formalnościach, jak i egzaminach. Można je zdawać także stacjonarnie, jednak myślę, że ta możliwość zdawania przez internet jest dla wielu rodziców atutem. Uczniowie, którzy w ten sposób zdają egzaminy, mówią, że jest to o wiele łatwiejszy i przyjemniejszy sposób. Choć nie wszyscy się zgadzają co do tego, czy tak te egzaminy powinny wyglądać i czy w takiej postaci w ogóle są dopuszczalne prawne.

W sytuacji zdawania egzaminu online trudniej zweryfikować, czy uczeń samodzielnie wykonał zadania egzaminacyjne, czy korzystał z pomocy naukowych?

RG: Nie chcę się na ten temat wypowiadać. Jako dyrektor od momentu kiedy uznałem, że zgodnie z przepisami nie powinno się prowadzić takich egzaminów online, organizuję je tylko stacjonarnie.

Co pan myśli o edukacji domowej? To dobre rozwiązanie?

RG: Edukacja domowa ma dwa oblicza. Z jednej strony, jest bardzo dobrym rozwiązaniem dla dziecka, które będzie miało wsparcie rodzica. Szkoła może wspierać ucznia w postaci konsultacji czy webinarów, jednak to przede wszystkim rodzicprzejmuje odpowiedzialność za edukację dziecka.

Ważne

Znam przypadki, w których ta odpowiedzialność jest na tyle duża, że rodzic doskonale kieruje rozwojem potomka, jego zainteresowaniami, wiedzą i chęcią zdobywania kolejnych umiejętności. Wówczas opiekun dobrze wie, czego dziecko powinno się w danej chwili nauczyć, poszerza jego wiedzę, nie tylko tę książkową, ale też związaną z zainteresowaniami.

Wówczas to świetna sprawa i bardzo dobre rozwiązanie.

Z drugiej strony, są sytuacje, kiedy uczeń przestaje pokazywać się przez długie miesiące w szkole, a jedyną osobą, która wie, co się dzieje z dzieckiem, jest jego rodzic, który tylko teoretycznie kieruje jego wiedzą.

Ważne

Przez kilka miesięcy czy cały rok szkolny żaden nauczyciel nie wie, jak wyglądała edukacja tego dziecka, ale także jak wyglądała jego sytuacja rodzinna. W przypadku szkoły stacjonarnej, gdzie dziecko na co dzień spotyka się z nauczycielami, gdy okazuje się, że coś złego dzieje się w rodzinie, szkoła może zareagować.

Obawiam się, że zdarzają się przypadki, kiedy dziecko jest ukrywane w edukacji domowej, żeby niekoniecznie ktoś z zewnątrz się interesował, co się dzieje w rodzinie. Dlatego trudno jednoznacznie ocenić edukację domową, czy do dobre, czy złe rozwiązanie.

ikona lupy />
Robert Górniak – nauczyciel jęz. angielskiego, wicedyrektor szkoły w Sosnowcu. Autor strony Dealerzy Wiedzy na Facebooku, portalu dla nauczycieli, którzy chcą się podzielić przemyśleniami albo dobrymi praktykami, skomentować nowe przepisy prawne czy wspomóc innych pedagogów w zrozumieniu przepisów. / Źródło zewnętrzne

Pokłosie pandemii, kiedy uczniowie przez wiele miesięcy mieli lekcje online, to ogromny kryzys psychiczny wśród dzieci i młodzieży. Czy edukacja domowa może być równie niebezpieczna pod względem braku bezpośredniego kontaktu z rówieśnikami na co dzień?

RG: Ten argument jest bardzo często podnoszony przez przeciwników edukacji domowej. Tutaj tak samo, jak w przypadku zdobywania wiedzy i rozwijania zainteresowań dziecka – rodzic ponosi odpowiedzialność również za rozwój społeczny swojego potomka. Jeśli matka i ojciec mają świadomość tego, co oznacza edukacja domowa, są w stanie zadbać, aby dziecko nie traciło społecznie. Funkcjonują przeróżne kooperatywy, grupy rodziców w edukacji domowej mieszkających w jednym regionie, którzy spotykają się, aby rozwijać kontakty społeczne swoich dzieci.

Dziecko nie musi mieć relacji z innymi tylko w szkole, ale to rola rodzica, aby o to zadbać. Trzeba być uważnym, ponieważ uczeń, który powinien te kontakty rozwijać, a ciężko mu z tym idzie z jakiegoś powodu, jeżeli zostanie wycofany do edukacji domowej i rodzic błędnie uzna, że właśnie brak kontaktu jest dla jego potomka najlepszy, dziecko może na tym ucierpieć i niekoniecznie będzie potrafiło się odnaleźć w kontaktach społecznych.