Opłaty za kształcenie rosną nawet o 17 proc., niezgodnie z prawem zakazującym podwyżek w czasie nauki. Uczelnie zyskują jednak na tym znacznie więcej, niż wynoszą kary przewidziane w przepisach.
Opłaty za kształcenie rosną nawet o 17 proc., niezgodnie z prawem zakazującym podwyżek w czasie nauki. Uczelnie zyskują jednak na tym znacznie więcej, niż wynoszą kary przewidziane w przepisach.
- Obecnie jest to ogromny problem. Wpływa do nas coraz więcej skarg w sprawie wprowadzania przez uczelnie klauzul inflacyjnych. Proponują studentom zarówno aneksowanie zawartych wcześniej umów, jak i wprowadzają takie klauzule do nowych, podpisywanych z osobami rozpoczynającymi studia. W mojej ocenie to niezgodne z prawem - uważa Mateusz Kuliński, rzecznik praw studenta Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej (RPS). Twierdzi, że czesne nie może ulegać wahaniom z uwagi np. na czynniki gospodarcze.
- Taka jest intencja ustawodawcy, który chciał w ten sposób zabezpieczyć studentów - podkreśla rzecznik.
Artykuł 80 ust. 3 ustawy z 20 lipca 2018 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 574 ze zm.) wskazuje, że do czasu ukończenia studiów uczelnia nie może zwiększyć wysokości ustalonych dla studentów opłat ani wprowadzić nowych. Z uwagi na coraz wyższe koszty działalności związane z rosnącymi rachunkami za prąd, ogrzewanie, wodę itd., rektorzy zabiegali o zmianę tego artykułu tak, aby mogli zwiększać czesne o wskaźnik inflacji. Ministerstwo Edukacji i Nauki na razie nie zgodziło się na zmianę przepisów ustawy (pisaliśmy o tym: „Zamrożone czesne. Prywatne uczelnie nie podwyższą opłat”, DGP nr 186/2022). Szkoły wyższe zaczęły więc same wprowadzać klauzule inflacyjne.
- Rzeczywiście sytuacja uczelni nie jest dobra. Niektóre stoją przed wyborem: albo zwiększą czesne, albo będą musiały zamknąć kierunek, gdyż jego dalsze utrzymywanie jest nieopłacalne, bo uczelnia generuje stratę. Opłaty od studentów, z uwagi na rosnące koszty, nie wystarczają na ich pokrycie - mówi RPS.
Trzeba pamiętać, że uczelnie kalkulują czesne na kilka lat w przód (nawet sześć w przypadku studiów medycznych) i trudno im przewidzieć, jak zmienią się w tym czasie uwarunkowania gospodarcze. Okazuje się teraz, że kalkulacje sprzed kilku lat są mocno niedoszacowane i niektórym uczelniom grozi bankructwo.
- Bez względu na okoliczności przepisy chronią studentów przed podnoszeniem opłat w trakcie kształcenia. W mojej ocenie niedopuszczalne jest zarówno zmienianie starych umów, jak i wmontowywanie w zawierane obecnie nowe umowy klauzul inflacyjnych, ponieważ student musi wiedzieć od samego początku, z jakimi wydatkami musi się liczyć, podejmując naukę - dodaje RPS. Obecnie Parlament Studentów RP monitoruje skalę tych nieprawidłowości i jest w kontakcie z MEiN w tej sprawie. Minister nauki ma możliwość nałożenia na szkołę wyższą kary za pobieranie opłat niezgodnie z ustawą - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, w wysokości do 50 tys. zł.
- To maksymalna stawka. Nie jest to aż tak duża kwota, żeby mogła odstraszyć uczelnie przed zmianą umów. W przypadku uczelni, na której kształci się np. kilkadziesiąt tysięcy studentów, i tak zysk z wprowadzenia klauzuli inflacyjnej, np. 17 proc., będzie większy niż ewentualna kara. Zwłaszcza że minister raczej nie sięga po nie. Nie znam przypadku, żeby minister kiedykolwiek zastosował taką sankcję - mówi Kuliński.
Zdaniem rzecznika sprawą powinien zainteresować się też UOKiK. - Trzeba by zbadać, na ile wprowadzenie klauzul inflacyjnych może mieć charakter tzw. klauzul abuzywnych, czyli niedozwolonych postanowień umownych, które godzą w interesy konsumentów - mówi Mateusz Kuliński.
Nie wszyscy jednak zgadzają się ze stanowiskiem RPS.
- Umowa ze studentem jest umową cywilnoprawną. Oznacza to, że podlega nie tylko pod ustawę - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, ale przede wszystkim dotyczą jej przepisy w sprawie zawierania umów cywilnoprawnych. W omawianym przypadku można zastosować regułę rebus sic stantibus. Wynika z niej, że wyjątkowe okoliczności mogą wpłynąć na zobowiązania wynikające z umowy. Taką nadzwyczajną sytuacją jest właśnie inflacja, której nikt nie przewidział. Uczelnie, kalkulując czesne, nie spodziewały się tak wysokich kosztów. Dlatego teraz rektorzy, wskazując na tę regułę, mogą, w mojej ocenie, zwiększać czesne, jednak nie dowolnie, ale właśnie o wskaźnik inflacji. Gdyby sprawy trafiły do sądu, ten mógłby uznać, że nadrzędna do ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce jest właśnie ta reguła, która obowiązuje przecież od czasów rzymskich - uważa prof. Hubert Izdebski z Uniwersytetu SWPS.
Dodaje, że zdecydowanie lepiej, gdyby takie rozwiązanie pojawiło się w prawie o szkolnictwie wyższym i nauce, aby nie dochodziło do niepotrzebnych sporów sądowych na tym tle.
- Zwłaszcza że przecież zwiększenie czesnego o inflację jest w interesie studenta. W innym wypadku uczelnie, których nie będzie stać na dalsze kształcenie, po prostu zamkną studia - mówi prof. Hubert Izdebski.
Studenci skarżą się nie tylko na wprowadzanie dodatkowych klauzul do umów, lecz także na inne nieprawidłowości związane z naliczaniem opłat przez uczelnie. Niektóre z tych spraw wziął pod lupę UOKiK.
Skargi na szkoły wyższe dotyczą m.in. wzajemnych rozliczeń pomiędzy placówką a studentem i sporów na tym tle. Przykładowo: problemu ze zwrotem wpisowego w przypadku rezygnacji ze studiów, wprowadzenia w błąd co do zwolnienia z tej opłaty, windykowania należności, które w ocenie studenta były bezprawnie naliczone, podnoszenia opłat, niezwracania ich czy żądania uiszczenia w całości czesnego za studia pomimo wcześniejszej rezygnacji - wylicza UOKiK w odpowiedzi do DGP. Zaznacza, że prezes urzędu może nałożyć na uczelnię karę pieniężną w wysokości do 10 proc. obrotu. I korzysta z tej możliwości. UOKiK podaje przykład np. poznańskiej uczelni, którą ukarał kwotą ponad 60 tys. zł (decyzja jest nieprawomocna). Szkoła ta zachęcała do powrotu na studia i dokończenia kształcenia. Proponowała swoim byłym studentom aż 70 proc. zniżki na czesne. W trakcie okazało się jednak, że aby z niej skorzystać, trzeba spełnić wiele dodatkowych warunków, takich jak brak zaległości w opłatach powyżej 100 zł czy średnia minimum 4,5. Prezes urzędu uznał nieinformowanie konsumentów o tych dodatkowych warunkach przed zawarciem umowy za nieuczciwą praktykę rynkową.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama