Szerokopasmowy internet dociera do większości placówek. Teraz ma rozlać się po szkolnych salach

Doświadczenia wykonywane w technologii rozszerzonej rzeczywistości, streaming wideo prosto z lekcji czy telekonferencja z ekspertem z drugiej półkuli – to tylko niektóre sposoby wykorzystania szerokopasmowego internetu w szkole. Choć większość placówek jest podłączona do szybkiej sieci, duża część nadal nie może wykorzystać jej możliwości, bo internetu nie ma w salach lekcyjnych. Ma to zmienić kolejny etap wdrażania Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej. Jak zapowiedział odpowiedzialny za cyfryzację sekretarz stanu w KPRM Janusz Cieszyński, szybka sieć ma w założeniu trafić do 100 tys. szkolnych sal. Właśnie rusza program pilotażowy.
Za rozprowadzanie internetu do klas odpowiada NASK. Na razie ma wybrać kilkaset placówek, którym pomoże zorganizować odpowiednią infrastrukturę. Do pilotażu już dziś zgłosiło się 10 tys. podmiotów. To prawie połowa wszystkich – w Polsce działa 14 tys. podstawówek i 8,9 tys. szkół ponadpodstawowych. Wybrane zostaną placówki maksymalnie różnorodne pod względem lokalizacji i wielkości. Warunek zgłoszenia jest jeden: trzeba być już podłączonym do OSE. Zgodnie z pomysłem sieć po szkołach będą rozprowadzać lokalne firmy, które NASK wybierze w przetargach. Do tej pory w pracach nad rozwojem OSE wzięło już udział ponad 400 operatorów.
Dlaczego szerokopasmowy internet dociera już do szkół, ale jeszcze nie do klas? – Program OSE, zgodnie z ustawą, od początku miał i ma za zadanie doprowadzenie do szkoły symetrycznego internetu o parametrach min. 100/100 Mb/s wraz z usługami bezpieczeństwa – przypomina Joanna Lesiak z NASK. W projekcie, który w 2016 r. rozpoczęło ówczesne Ministerstwo Cyfryzacji, nie było mowy o rozprowadzaniu sieci po placówkach. Sama szybka sieć jest już w 90 proc. szkół, które zgłosiły się do programu.
– Przed instalacją usług OSE dla każdej szkoły przygotowywana była szczegółowa koncepcja podłączenia, konsultowana ze szkołą i przez nią akceptowana. Koncepcja budowana była tak, aby maksymalnie wykorzystać możliwości istniejącej wewnętrznej infrastruktury LAN – mówi Lesiak i dodaje, że NASK do tej pory wspiera szkoły, przekazując także dodatkowe urządzenia sieciowe zwiększające zasięg internetu. – Nowe zadanie umożliwi nam realizację szerszego zakresu prac w zakresie sieci wewnętrznych, co jest naturalnym kolejnym etapem modernizacji sieciowej polskich szkół – dodaje. Pomysł może okazać się sporym wyzwaniem – z danych MEN wynika, że w szkołach jest 650 tys. sal lekcyjnych, pracowni i innych szkolnych pomieszczeń. 7,3 tys. z nich to pracownie informatyczne.
W założeniu OSE ma zwiększyć możliwości szkół do wykorzystania w nauczaniu technologii informacyjno-komunikacyjnych, pozwolić na transfer wiedzy i doświadczeń między placówkami i wyrównywać szanse uczniów. – Czy tak się wydarzy, zależy jednak przede wszystkim od nauczycieli, bo internet w szkole sam w sobie nie spowoduje cudów – mówi dr Michał Sitek z Instytutu Badań Edukacyjnych. Jako przykład podaje projekt „Aktywna tablica”, w ramach którego szkoły mogą skorzystać z dofinansowania na zakup takich urządzeń. Łącznie jest ich już ok. 80 tys. – Mamy sygnały, że w niektórych przypadkach taka tablica wzmacnia podawczy styl nauczania. To duże zagrożenie choćby dla języka polskiego, gdzie do kształcenia umiejętności potrzebne są bardziej aktywne formy – zwraca uwagę Sitek i dodaje, że z drugiej strony część nauczycieli wykorzystuje tablice z powodzeniem, uatrakcyjniając w ten sposób swoje lekcje.
Także badania PISA pokazują, że w obszarze cyfryzacji niekoniecznie więcej znaczy lepiej. Co prawda uczniowie, którzy najrzadziej korzystali z nowych technologii, osiągnęli w teście niższe wyniki niż ci, którym zdarzało się częściej zaglądać do komputera, ale z kolei uczniowie, którzy z internetem przesadzali, radzili sobie w nim gorzej. Najkorzystniejszy okazał się przedział między 2 a 4 godziny dziennie. Nie bez znaczenia jest też to, co uczeń robi w internecie. Lepiej w sprawdzianie wiedzy radzili sobie ci, którzy sprawdzają e-maile i szukają wiadomości w wyszukiwarkach. Gorzej ci, którzy marnują czas w social mediach.
– Okazało się, że bardzo dużo dzieci korzysta z internetu poza szkołą, a stosunkowo rzadko robią to w szkole. Tymczasem także w tym obszarze placówki mogłyby wpłynąć na wyrównywanie szans. Dzieci z niskim statusem używają internetu w mniej przemyślany i mniej korzystny sposób, a w szkole mogłyby podnosić swoje kompetencje w tym obszarze – zauważa Sitek. ©℗