Przybywa postępowań wyjaśniających i dyscyplinarnych wobec pedagogów. Pandemia nasiliła napięcia, a rodzice mają więcej świadomości – tak o przyczynach mówią prawnicy.

Dane z dziewięciu województw, jakie otrzymał DGP, pokazują, że do lipca tego roku do rzeczników dyscyplinarnych trafiło 275 wniosków o wszczęcie postępowań wyjaśniających; 119 zostało przekazanych dalej do komisji dyscyplinarnych. Jeśli ten trend się utrzyma, będzie to najwięcej od 2017 r. W szkołach pracuje ponad 680 tys. nauczycieli.
Tylko w rekordowym pod względem tego typu działań województwie mazowieckim dane za ten rok mówią o 100 nowych wnioskach o postępowanie wyjaśniające. Dla przykładu w całym poprzednim roku było to 168, a w 2017 r. – 151. Gdy chodzi o wnioski o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego, w tym roku jest ich dotąd 25 (w całym 2021 r. – 19, a w 2017 r. – 38).
– Myślę, że to zasługa wzrostu świadomości rodziców na temat przysługujących im praw. Coraz mocniej weryfikują działania nauczycieli. Także pandemia sprawiła, że napięcia na linii dyrektor, nauczyciel, uczniowie i rodzice wzrosły. To też znajduje odzwierciedlenie w liczbie zawiadomień – ocenia Joanna Janiak, radca prawny z Kancelarii Kacprzak Kowalak i Partnerzy.
Prawnicy, którzy reprezentują nauczycieli, opisują, że 80 proc. postępowań wyjaśniających kończy się skierowaniem sprawy do komisji dyscyplinarnej przy wojewodzie, zwłaszcza gdy chodzi o podejrzenie czynu naruszającego dobro i prawa dziecka. Tam sprawa jest rozpatrywana w kilkuosobowym gronie, z udziałem przedstawiciela rzecznika praw dziecka.
Jaki to kaliber spraw? W Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli przy Wojewodzie Kujawsko-Pomorskim w ostatnich pięciu latach były to m.in.: pozostawienia uczniów bez opieki, użycie siły wobec uczennicy, nękanie, obrażanie, uwodzenie i nagabywanie, przemoc psychiczna, agresja słowna, prowadzenie korespondencji z uczennicą na Facebooku o charakterze seksualnym, nieusprawiedliwiona nieobecność nauczyciela w pracy, nierzetelne realizowanie zadań związanych z powierzonym stanowiskiem, publikowanie obraźliwych treści, naruszenie obowiązku trzeźwości, wymierzanie klapsów dzieciom oraz wysyłanie SMS-ów w nocy do uczennicy.
– Z naszych obserwacji wynika, że najwięcej spraw dotyczy niewłaściwych słów kierowanych do dziecka. Wcześniej może nie znalazłyby one finału przed komisją dyscyplinarną. Rozwój mediów społecznościowych to jednak zmienia. Słowa wypowiedziane w stosunku do ucznia są po lekcjach komentowane w sieci. Bywa, że uczeń, do którego zostały skierowane, jest dalej wyśmiewany. To wpływa na jego zachowanie, samopoczucie. Gdy dostrzeże to rodzic, pyta o przyczynę i decyduje się zareagować – komentuje Joanna Janiak.
Prawnicy mówią, że mierzą się też z innymi przypadkami. Oprócz spraw ewidentnych mają do czynienia z takimi, gdzie domniemana wina nauczyciela jest kwestią mocno ocenną. – Często to słowo przeciwko słowu. Mam sprawę, z której wynika, że nauczycielka naruszyła nietykalność cielesną dziecka, bo go zadrapała. Ona mówi, że pomagała uczniowi coś napisać, i gdy opuszczała rękę, doszło do draśnięcia. Uczeń powiedział „au”, ona przeprosiła go przy całej klasie. Przeprosiny skierowała też do rodziców. Oni jednak zdecydowali się skierować sprawę do rzecznika dyscyplinarnego, który przekazał ją komisji. Ta uznała, że występek zasługuje na naganę z ostrzeżeniem. Czekamy teraz na pisemne uzasadnienie i prawdopodobnie pójdziemy do komisji odwoławczej – mówi mec. Karolina Bednarczyk. Opisuje, że obrona sprowadza się tu do argumentacji, że naruszenie nietykalności cielesnej jest działaniem celowym, w zamiarze bezpośrednim. Zwraca uwagę, że nagana z ostrzeżeniem trafia do akt osobowych pracownika na trzy lata. I np. w razie redukcji etatów taki nauczyciel jest pierwszy w kolejce.
Ale są i inne sytuacje. Nauczyciel na lekcji rzucił uwagę, że edukacja seksualna w szkołach przypomina tę ze skeczu Monty Pythona. A gdy uczniowie dopytywali, zgodził się, by obejrzeli filmik w swoich telefonach. Ktoś opisał zajście w domu, komuś musiało się nie spodobać. Efekt? Nagana z ostrzeżeniem w I instancji. Sprawa trafiła do II instancji, czyli komisji odwoławczej przy MEiN, która uniewinniła nauczyciela, argumentując, że nie można stosować tak poważnych konsekwencji wyłącznie na podstawie anonimowego zgłoszenia.
Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że gros skarg to właśnie anonimy, którymi łatwo zaszkodzić nauczycielowi.
O podejrzeniu popełnienia przez nauczyciela czynu naruszającego prawa i dobro dziecka dyrektor szkoły, a w przypadku podejrzenia popełnienia takiego czynu przez dyrektora – organ prowadzący szkołę, zawiadamia rzecznika dyscyplinarnego, nie później niż w 14 dni od dnia powzięcia takiej wiadomości. Skargę złożyć może jednak każdy. Katalog kar, którymi dysponuje komisja (na mocy przepisów Karty nauczyciela) to: nagana z ostrzeżeniem, zwolnienie z pracy, zwolnienie z pracy z zakazem przyjmowania ukaranego do pracy w zawodzie nauczyciela na trzy lata, wydalenie z zawodu.
– Praktyka pokazuje, że zazwyczaj sprawy kończą się nałożeniem nagany. Od decyzji komisji przy wojewodzie nauczycielowi i rzecznikowi przysługuje odwołanie do komisji przy MEiN, od której z kolei orzeczenia odwołanie wnosi się do sądu apelacyjnego – dodaje Janiak.
I tak np. spośród rozpatrzonych spraw tylko w tym roku przez Komisję Dyscyplinarną dla Nauczycieli przy Wojewodzie Lubelskim w siedmiu przypadkach zdecydowano o uniewinnieniu, w trzech – zwolnieniu z pracy, w czterech – naganie z ostrzeżeniem. Komisja przy Wojewodzie Dolnośląskim zdecydowała o 12 naganach i w jednym przypadku o zwolnieniu i zakazie wykonywania zawodu przez trzy lata. Z kolei Komisja Dyscyplinarna dla Nauczycieli przy Wojewodzie Mazowieckim nie umorzyła żadnego postępowania, w siedmiu przypadkach zdecydowała o naganie z ostrzeżeniem, w czterech – o zwolnieniu z pracy, w trzech – o zwolnieniu z zakazem na trzy lata, w czterech – o wydaleniu z zawodu. Także w czterech z rozpatrzonych spraw nauczyciel odwołał się do komisji przy MEiN.