Sporadyczne – w ten sposób szkoły odpowiadają na pytanie o liczbę skarg, jakie wpływają do dyrektorów. Podobnie w większości kuratoriów oświaty

Do 3 marca prezydent ma czas na podpisanie zmian w prawie oświatowym. Jak mówił minister edukacji, są one konieczne m.in., by rodzice mieli większą wiedzę o zajęciach dodatkowych odbywających się w szkołach. Przemysław Czarnek na antenie Polskiego Radia przekonywał, że nowe przepisy budzą wątpliwości tylko tych, którzy chcieliby nauczać dzieci bez wiedzy rodziców. Postanowiliśmy sprawdzić, jak dotąd wyglądała organizacja tych zajęć.
Z ankiety przeprowadzonej na prośbę DGP przez Ogólnopolskie Forum Oświatowe Nauczycieli i Dyrektorów wynika, że są niezwykle popularne. Odbywają się w blisko 94 proc. szkół. To głównie zajęcia sportowe (ok. 35 proc.), artystyczne (ok. 32 proc.). Przeszło 20 proc. dotyka tematów społecznych i postaw obywatelskich, a ok. 4 proc. edukacji seksualnej i życia osobistego – wynika z deklaracji dyrektorów i nauczycieli.
Na pytanie, czy zajęcia będą dalej organizowane po wejściu nowych przepisów, przeszło 36 proc. ankietowanych odpowiedziało, że tak, choć będzie to mocno utrudnione nowymi wymogami. 17 proc. ankietowanych uważa, że w ich organizacji nic się nie zmieni.
Przypomnijmy: nowelizacja Prawa oświatowego zakłada, iż dyrektor szkoły będzie miał obowiązek – nie później niż na dwa miesiące przed rozpoczęciem zajęć prowadzonych przez stowarzyszenia lub organizacje – uzyskać informacje o planie działań, zebrać komplet materiałów, a także uzyskać dla nich pozytywną opinię kuratora. Ten ostatni będzie miał na jej wydanie 30 dni. Do tego udział ucznia w zajęciach będzie wymagał pisemnej zgody rodziców.
– Obecnie oferta zajęć pozalekcyjnych jest bogata. I co ważne, uwzględnia potrzeby uczniów. Zgodę na ich wprowadzenie wyrażali dotąd nie tylko dyrektorzy, lecz także rodzice i rada pedagogiczna – ocenia Janusz Aftyka, szef Ogólnopolskiego Forum Oświatowego Nauczycieli i Dyrektorów. Przekonuje, że w nowych warunkach mało który dyrektor będzie się na nie decydował, a stracą na tym przede wszystkim uczniowie. Zdaniem 30 proc. dyrektorów szkół zajęcia nie będą się odbywać.
– Resort zdaje się je postrzegać wyłącznie przez pryzmat seksu, LGBT czy polityki. Tymczasem wiele z nich ma na celu zapobieganie konfliktom między uczniami czy próbom samobójczym – mówi Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Jego zdaniem nowe przepisy uderzą w zajęcia organizowane interwencyjnie, gdy placówka musiała zareagować szybko. – Przykładem mogą być spięcia, do których dochodziło na terenie jednej ze szkół na Mazowszu z udziałem dzieci polskich i romskich. Dyrektor, nie chcąc dopuścić do dalszej eskalacji, wraz z organizacją pozarządową urządził szkolenie międzykulturowe. Organizacja takich zajęć jest często konsultowana z rodzicami już w ich trakcie, bo czas ma znaczenie.
Ankieta Ogólnopolskiego Forum Oświatowego Nauczycieli i Dyrektorów pokazuje, że nie prowadzi to do konfliktów na linii dyrektor – rodzic. Na pytanie bowiem, czy w ostatnich latach rodzice protestowali przeciwko zajęciom dodatkowym, zgłaszając uwagi do dyrekcji lub wychowawcy, 94 proc. ankietowanych zaprzeczyło. W pozostałych odpowiedziach usłyszeliśmy, że skargi były sporadyczne. Dotyczyły głównie terminu organizacji zajęć (na ostatniej godzinie lub zamiast lekcji), następnie tematyki i tego, kto je prowadził.
Czy rodzice, zdaniem szkoły, byli skutecznie informowani o zajęciach? W przeważającej większości spytanych placówek pada odpowiedź twierdząca. I tylko w ok. 6 proc. słyszymy, że można to było zrobić skuteczniej. Na pytanie, jakim kanałem wiedza o dodatkowych zajęciach docierała dotąd do rodziców, najczęściej wymienianą odpowiedzią jest: podczas zebrań z wychowawcą (ponad 38 proc. ankietowanych). W dalszej kolejności jest dziennik elektroniczny (ok. 34 proc.), a następnie pośrednictwo rady rodziców (przeszło 14 proc.). W pojedynczych szkołach informacje rozchodziły się inaczej, np. na internetowej grupie klasowej.
Joanna Walczak, dyrektor zespołu szkół w Lublińcu, nie pamięta, by ktoś się skarżył. – Jeśli korzystamy z zajęć, to zwykle profilujemy je pod potrzeby klas. Dla młodszych są związane z adaptacją, integracją. A jeśli chodzi o tematy, to np. mieliśmy cykl w ramach profilaktyki antyalkoholowej – opisuje.
Na ile problem skarg napływających do kuratorium jest palący, ustalały posłanki opozycji, m.in. Barbara Nowacka, w ramach kontroli poselskiej. Odwiedziły wszystkie 16 kuratoriów w Polsce. Z zebranych przez nie danych wynika, że w ostatnich sześciu latach wpłynęło 27 skarg od rodziców na organizowanie zajęć dla dzieci bez ich zgody. I tak np. w Olsztynie – cztery, w woj. pomorskim – trzy (reszta, 17, to zdaniem polityczek zgłoszenia od posłów PiS, radnych czy stowarzyszeń na temat zajęć, które miały dopiero się odbyć), w Białymstoku – zero, w woj. podkarpackim – cztery.
Stoi to w sprzeczności ze słowami ministra Czarnka, który z sejmowej mównicy przy okazji ostatniej dyskusji o zmianach w prawie oświatowym przekonywał opozycję, że „nie widzi całego grona rodziców, nauczycieli i dyrektorów szkół, którzy sprzeciwiają się działaniu organów samorządów prowadzących szkoły, zwłaszcza w wielkich miastach, którzy na siłę próbują ideologizować dzieci, indoktrynować przy pomocy organizacji pozarządowych, które państwo chcielibyście do tych szkół wprowadzać”.
Z informacji, jakie otrzymaliśmy z kuratoriów, wynika, że rodzice raczej nie zasypali ich skargami. W Bydgoszczy nie było żadnych. W Rzeszowie w ciągu sześciu lat zajmowano się pięcioma sprawami, które dotyczyły organizowania zajęć w szkołach przez podmioty zewnętrzne.
– W każdym przypadku chodziło o brak pozytywnej opinii rady rodziców, wymaganej przy podejmowania działalności w stosunku do uczniów przez inne podmioty – tłumaczy Katarzyna Kwiatanowska-Rodkiewicz z Kuratorium Oświaty w Rzeszowie.
Inaczej jest w Kuratorium Oświaty w Łodzi, które w ostatnich sześciu latach na wniosek rodziców przeprowadziło 815 kontroli doraźnych w szkołach.
– Kuratorium odbierało także liczne interwencje telefoniczne bądź osobiste od rodziców dotyczące tematyki zajęć spoza podstawy programowej, na które nie wyrazili oni zgody. Ponieważ wizytator nie ma obowiązku dokumentowania każdej rozmowy czy spotkania, nie jesteśmy w stanie podać konkretnej liczby – przyznaje Anna Skopińska z łódzkiego KO.
Z kolei pomorski kurator informuje, że w latach 2016–2021 wpłynęło od rodziców bezpośrednio albo za pośrednictwem instytucji lub osób działających w imieniu rodziców 17 pism zawierających sprzeciw wobec planowanych, wdrażanych lub realizowanych zajęć prowadzonych przez stowarzyszenia lub inne organizacje. Powody to m.in.: brak przedstawienia ich założeń, zgody dzieci i rodziców, brak zapewnienia opieki ze strony nauczyciela zatrudnionego w szkole. Najwięcej zastrzeżeń dotyczyło programu „Zdrovve Love”, który dotyka również problematyki ruchu LGBT. Pojawiły się opinie, że promuje rozwiązłość seksualną dzieci, skłania uczniów do ryzykownych zachowań.©℗
Resort edukacji zdaje się postrzegać zajęcia wyłącznie przez pryzmat seksu