Pedagodzy zostali wyłączeni z obowiązku szczepień. Tymczasem skala zakażeń w oświacie rośnie, a dyrektorzy mają związane ręce.

– Jesteśmy między młotem a kowadłem. Z jednej strony chcielibyśmy mieć jak najwięcej zaszczepionych uczniów i nauczycieli, z drugiej – lepiej mieć tych ostatnich na kwarantannie, niż mieć… wakaty – mówią DGP dyrektorzy szkół. Gdy pojawiły się informacje o ewentualnych obowiązkowych szczepieniach dla pedagogów, część nauczycieli zagroziła odejściem z pracy. Obowiązek ten od 1 marca obejmie tylko pracowników służby zdrowia.
Marta Hołub, dyrektorka szkoły podstawowej we Wrocławiu, szacuje, że ma zaszczepione 65–70 proc. kadry. Dziś jednak nie jest pewna, czy nacisk na nauczycieli, którzy dotąd się nie zaszczepili, przyniósłby dobry skutek. – Miałam sygnał m.in. od szkolnej pedagog, że jeśli wejdzie obowiązek, nie tylko szczepień, lecz także testowania, to zrezygnuje z pracy – mówi.
O tym, że przybywa w szkołach wakatów, mówią oficjalne dane MEiN zebrane z kuratoriów. W styczniu ubiegłego roku było ich ok. 2 tys., w tym to ok. tysiąc więcej. Z urlopu dla poratowania zdrowia skorzystało (w przeliczeniu na etaty) w 2020 r. 10,3 tys. nauczycieli, a w 2021 r. – 11,2 tys.
Przypomnijmy: jeszcze w grudniu minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiadał, że będzie chciał wprowadzić wymóg szczepienia dla medyków, nauczycieli i służb mundurowych. Z resortu edukacji słyszymy, że rozmowy w tej sprawie trwają. A im dłużej trwają, tym większa zmiana zachodzi w samych szkołach. O ile tuż po ogłoszeniu tych planów, jak wynikało z sondy DGP, większość dyrektorów patrzyła na zapowiedzi przychylnie, o tyle dziś zmieniają zdanie. I nie chodzi tylko o możliwe reakcje niezaszczepionych nauczycieli. – Duży wzrost zachorowań widzę teraz. Tylko dziś wysyłam sześć klas na kwarantannę. Decyzje dotyczące szczepień należało podejmować jesienią. A co będzie w marcu? Tego nie wiemy – mówi dyrektor Hołub.
– Jestem za szczepieniami. Ale informacja, że mogą być obowiązkowe, spowodowała, że informatyk złożył wypowiedzenie – wtóruje Joanna Walczak, dyrektor LO i technikum w Lubińcu. Podkreśla, że nauczyciele tego przedmiotu są na wagę złota. – Przekonywał, że bez trudu znajdzie poza edukacją dużo lepiej płatną pracę. I ma rację. Po długich pertraktacjach został. Najpewniej zaważyło to, że rządzący zmienili w tej kwestii narrację.
Dziś MEiN mówi DGP, że według szacunków ok. 80 proc. nauczycieli jest zaszczepionych przeciw COVID-19. Możliwości weryfikacji tych danych nie ma.
Prawnicy stoją na stanowisku, że w obecnym stanie prawnym dyrektorzy mają związane ręce. – Dopóki szczepienie przeciw COVID-19 nie będzie obowiązkowe dla nauczycieli, nie może go wymagać ani wyciągać konsekwencji za jego brak – zaznacza Magdalena Zwolińska, partner w NGL Wiater.
Nie wyklucza, że dyrektorzy mogliby powoływać się na art. 207 par. 1 kodeksu pracy, zgodnie z którym pracodawca ponosi odpowiedzialność za stan bezpieczeństwa i higieny pracy w zakładzie pracy. – To mogłoby być podstawą do odsunięcia pracownika od świadczenia obowiązków, ale pojawia się od razu pytanie, co w takiej sytuacji z wynagrodzeniem. To należy się za pracę wykonaną. Odmowa mogłaby jednak sprawić, że pracownik domagałby się swoich praw. Mógłby się powołać, że obowiązku szczepienia nie ma, że nikt nie sprawdził, dlaczego się nie szczepi – tłumaczy Zwolińska.
Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, opowiada się za wprowadzeniem jasnego wymogu szczepień. – Wielu niezdecydowanych nauczycieli zaszczepiło się na jesieni, kiedy okazało się, że to zwalnia ich z kwarantanny. Ciągle są tacy, którzy mówią „nie”, ale w mojej ocenie to mniejszość. Jednak tych trudno będzie przekonać bez wprowadzenia konkretnych rozwiązań – przekonuje i dodaje, że jak nie będzie obowiązku, to każda próba zachęcenia czy przymusu może być odebrana jako mobbing.
Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 23 we Wrocławiu Lucyna Cempel mówi, że ma wyszczepionych ponad 90 proc. nauczycieli. A kilka osób, które do tej pory tego nie zrobiło, jest na etapie zmiany zdania po trudnych doświadczeniach walki z chorobą w rodzinie. Jednak ona sama jest przeciwko nakazowi, którego efektem mogłyby być radykalne decyzje nauczycieli. Pytana o narzędzia, które sprawiłyby, że łatwiej przychodziłoby zarządzanie szkołą, odpowiada bez wahania: większa swoboda dla dyrektorów w podejmowaniu decyzji o tym, która klasa idzie na zdalne nauczanie. – Dziś nadal muszę mieć na to zgodę sanepidu, co skutkuje tym, że zwlekam z informacjami dla rodziców – mówi.
W ostatnich dniach szybko przybywa szkół pracujących w innym trybie niż stacjonarny. Teraz normalnie działa ok. 78 proc. szkół ponadpodstawowych i 70 proc. podstawowych. Dla porównania dane z połowy stycznia mówiły odpowiednio o 96 proc. i 95,5 proc.