Większość uczniów wciąż wybiera religię, choć ich liczba szybko maleje. Przybyło zaś chętnych na opcję zero, czyli niechodzących ani na religię, ani etykę

Chociaż zdecydowana większość uczniów chodzi na lekcje religii, to jednak ze szkół płyną sygnały o zmianach w porównaniu z ubiegłym rokiem. Choć liczba dzieci i młodzieży wybierających etykę nie uległa większym wahaniom, zmiany dotknęły właśnie chodzących na religię. Coraz popularniejsza jest opcja zerowa, czyli rezygnacja zarówno z religii, jak i z etyki. Ministerstwo Edukacji chce ją wkrótce uniemożliwić.
W 37 proc. szkół odpytanych na prośbę DGP przez Ogólnopolskie Forum Nauczycieli i Dyrektorów usłyszeliśmy, że dzieci wybierających religię ubyło. W 23 proc. przybyło z kolei uczniów, którzy nie chodzą ani na nią, ani na etykę. I choć nie jest to zmiana radykalna (w większości placówek, gdzie jest wybór między etyką a religią, dotyczy ona do 10 proc. wszystkich uczniów), to jednak zauważalna.
– Nadal obserwujemy trend rezygnacji z religii. Uczniowie motywują to nadmierną liczbą godzin w planie, przeładowaną podstawą programową oraz monotonią zajęć prowadzonych przez księży czy katechetów. Część wprost buntuje się przeciwko zapowiedziom MEiN i prosi rodziców o wykreślenie z zajęć. Z kolei w przypadku etyki niezmiennie problemem jest brak kadry do jej prowadzenia – mówi Janusz Aftyka, szef Ogólnopolskiego Forum Nauczycieli i Dyrektorów.
Potwierdzają to wyniki sondy przeprowadzonej 10–12 września. Na pytanie, czy w szkole organizowane są zarówno lekcje etyki, jak i religii, twierdząco odpowiedziało blisko 55 proc. ankietowanych. 45 proc. oferuje swoim uczniom wyłącznie lekcje religii. Tam, gdzie etyka jest w planie lekcji, jej wykładowcą jest najczęściej nauczyciel, który uczy również innego przedmiotu. Tylko 11 proc. zbadanych szkół zatrudnia specjalistę od etyki, a w 2 proc. placówek tego przedmiotu uczy nauczyciel religii.
Z perspektywy uczniów i rodziców problematyczne wydaje się zwłaszcza rozmieszczenie zajęć w siatce godzin. W 57 proc. szkół organizowane są one w środku dnia, między innymi lekcjami. – Usłyszałam od dyrekcji, że nie sposób zaplanować wszystkim klasom religii i etyki na pierwszej czy ostatniej godzinie. W efekcie mój syn ma je w środku dnia. Przesiaduje w tym czasie na korytarzu lub w bibliotece. Już kilka razy otrzymał nieobecność, mimo że wypełniłam na zebraniu deklarację o rezygnacji z lekcji – mówi mama nastolatka, który zaczął właśnie naukę w liceum.
Sygnały, jakie od kilku miesięcy płyną z resortu edukacji, powodują zamieszanie w szkołach i na linii rodzice–nauczyciele. – Na rozpoczęciu roku szkolnego dostałam do podpisania deklarację udziału mojej córki w lekcjach religii lub etyki. Gdy powiedziałam, że nie chcę posyłać dziecka na żaden z tych przedmiotów, zapanowała konsternacja. Usłyszałam, że w końcu trzeba coś wybrać – opisuje matka dziewczynki, która w tym roku poszła do I klasy na warszawskim Mokotowie.
Tymczasem minister Przemysław Czarnek na antenie radiowej Jedynki powiedział, że sytuacja, w której można nie chodzić ani na religię, ani etykę, upośledza rolę szkoły i ogranicza jej funkcje wychowawcze. – Dlatego chcemy wrócić do tego, co było kilkanaście lat temu w polskiej szkole, czyli jeśli ktoś nie chciał chodzić na religię, bo przecież nie musi, bo nie jest i nie będzie ona obowiązkowa, to będzie chodził na etykę – przekonywał minister.
Na razie wciąż możliwa jest opcja zerowa, a przeszkodą we wprowadzeniu obowiązkowego wyboru zajęć jest niedobór nauczycieli etyki. W tym celu, jak opisywaliśmy na łamach DGP, ministerstwo wyznaczyło dziewięć uczelni w kraju, które będą ich kształcić. To Akademia Ignatianum w Krakowie, Collegium Intermarium, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Chełmie, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie, Uniwersytet Szczeciński, Uniwersytet Wrocławski oraz Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Limity przyjęć na tych uczelniach ustalono na maksymalnie 30 osób. I tam, gdzie we wrześniu ruszyła rekrutacja, szybko się wypełniły.
Jak tłumaczy dr Dorota Bis, kierownik Uniwersyteckiego Centrum Rozwijania Kompetencji na KUL, nowy kierunek studiów wypełnia istniejącą od lat lukę na rynku. – Dowodem na jej istnienie były zapytania napływające co roku od chętnych – mówi. Profesor Robert Stawarz, prorektor ds. kształcenia i rozwoju Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, ocenia zaś, że najważniejszy w zachęcaniu do nauki religii czy etyki jest sposób przekazywania wiedzy. – Ostatnie 20 lat rozwoju rynku medialnego, łącznie z mediami społecznościowymi, spowodowało zmianę mentalności społeczeństwa. Straciliśmy jednoznaczne autorytety, w ich miejsce nie pojawiły się nowe. Nauczyliśmy się żyć tu i teraz, a otaczająca rzeczywistość jest jednym wielkim hyde parkiem, gdzie każdy, z youtuberami na czele, stawia się w roli znawcy tematu – mówi.
Nasz rozmówca wątpi, czy wprowadzenie obowiązku wyboru religii albo etyki to zmieni. – Co nie znaczy, że nie trzeba próbować – ocenia. Na ewentualne efekty trzeba będzie poczekać nie kilka lat, ale przynajmniej dekadę. – Ważne jest to, o czym szczególnie na etyce chcemy z dziećmi rozmawiać. To nie ma być lekcja o światopoglądzie, ale o postawach i konsekwencjach wyborów. Bo dziś obserwujemy ogólny trend rozmywania odpowiedzialności za swoje czyny. Nauczyciel, który będzie się mierzył z taką materią, musi być dobrze przygotowany. Dlatego trzeba wnikliwie patrzeć na programy przygotowywane przez wskazane przez resort uczelnie, które mają kształcić etyków – dodaje Stawarz. ©℗
Dziewięć uczelni przygotuje specjalistów od nauczania etyki
opinia

Religia w środku dnia to nie zła wola dyrektorów

Robert Kamionowski radca prawny, partner w kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office
Zasady organizowania lekcji religii reguluje rozporządzenie resortu edukacji z 1992 r. Zgodnie z nim dyrektor ma obowiązek uwzględniania nauki w tygodniowym rozkładzie zajęć. Przepisy określają wymiar religii na dwie lekcje tygodniowo, a ewentualne zmniejszenie wymaga zgody biskupa. Natomiast tygodniowy wymiar godzin etyki ustala sam dyrektor szkoły. Przepisy nakładają też obowiązek zatrudniania do prowadzenia religii osoby z kwalifikacjami i pisemnym skierowaniem od biskupa. Na tym wymogi formalne się kończą. Co do zasady dyrektor powinien najpierw zebrać od rodziców i uczniów deklaracje uczestnictwa w lekcjach religii lub etyki i na tej podstawie opracować siatkę zajęć. Z przyczyn organizacyjnych taki krok jest trudny do zrealizowania. Zajęcia w szkołach ruszają już 2 września, co oznacza, że już wtedy powinien być gotowy plan lekcji. Zwlekanie z uwzględnieniem w grafiku religii i etyki nie wchodzi więc w grę. Poza tym trudno ustawić tego typu przedmioty tylko na początku lub na końcu dnia zajęć. To możliwe najwyżej w małych szkołach. W pozostałych wiązałoby się z koniecznością zatrudnienia wielu nauczycieli, poza tym oznaczałoby, że dzieci miałyby przerwy między zajęciami. Zajęcia religii i etyki w środku dnia nie wynikają ze złej woli dyrektorów, a ze względów praktycznych. Zwłaszcza że brakuje nauczycieli etyki. ©℗
PN, PO