Przejścia szkół na tryb hybrydowy lub zdalny będą się incydentalnie zdarzały. Takich sytuacji będziemy mieć sporo, bo jesteśmy cały czas w pandemii - powiedział szef MEiN Przemysław Czarnek. Wskazał, że przytłaczająca większość szkół pracuje normalnie i tak będzie w kolejnych miesiącach.

Szef MEiN pytany był we wtorek, w wywiadzie dla portalu Onet.pl, o czwartą falę epidemii COVID-19 i ewentualny powrót uczniów do nauki zdalnej. Odniósł się do informacji, że kilka dni po rozpoczęciu nowego roku szkolnego w trybie stacjonarnym na nauczanie zdalne bądź hybrydowe przeszło już kilka szkół w Polsce. Media informowały o szkołach w Radomiu, Poznaniu, Grudziądzu.

"22 tys. szkół pracuje normalnie, a tylko cztery w trybie zdalnym, bądź hybrydowym. Te incydenty będą się zdarzały, dlatego zostawiliśmy (...) uprawnienie dyrektorów szkół i służb sanitarnych do tego, by przechodzić incydentalnie na tryb hybrydowy bądź zdalny tam, gdzie będą pojawiały się jakieś ogniska zakaźne" - powiedział Czarnek.

"One się będą pojawiały, dlatego, że jesteśmy cały czas w pandemii koronawirusa. I takich sytuacji będziemy mieć sporo, tylko, że na razie (...) to jest jakiś promil, nawet nie procent. Natomiast przytłaczająca większość szkół pracuje normalnie i jesteśmy przekonani, ze tak będzie również w kolejnych miesiącach. Czy mamy pewność? Nie mamy żadnej pewności, bo pandemia nas zaskakuje i może nas zaskoczyć również i tym razem" - zaznaczył.

"Ale póki co, przewidywania oparte o analizę modeli pandemii koronawirusa w Ministerstwie Zdrowia są takie, że zagrożenia dla trybu stacjonarnego w szkołach generalnie, oprócz tych incydentów, nie ma" - dodał.

Minister Czarnek pytany był także o zapowiedzianą akcję szczepień przeciw COVID-19 uczniów w wieku od 12 lat w szkołach.

"W tym tygodniu, zgodnie z zapowiedzią, dyrektorzy szkół zbierają deklaracje od rodziców, którzy chcieliby, by ich dzieci były zaszczepione w punktach szczepień organizowanych na terenie szkół. Ale przypomnijmy: to nie muszą być tylko dzieci, to mogą być również rodzice, członkowie rodzin, a także pracownicy szkół. Szeroko do tego podchodzimy" - zaznaczył.

Jak mówił, w zależności o tego, ile będzie deklaracji, dyrektorzy będą decydować, czy rzeczywiście potrzeba stworzyć dodatkowy punkt szczepień w szkole, czy zorganizować grupowe przejście do punktu szczepień.

"Jestem przekonany, że już w przyszłym tygodniu takie punkty szczepień (w szkołach - PAP) będą powstawać. Powtarzam: wszystko zależy od dyrektorów szkół. Mają pełne wytyczne w tej sprawie i pomoc Ministerstwa Edukacji i Nauki, Ministerstwa Zdrowia, służb sanitarnych" - wskazał szef MEiN.

Odniósł się do pytania, co z nauczycielami, którzy się nie zaszczepili się przeciw COVID-19, czy resort będzie ich przymuszać do szczepienia np. groźbami. Według danych szacunkowych MEiN takich nauczycieli jest około 20 proc.

"Na pewno gróźb żadnych nie będziemy stosować, zachęcamy ... " - odpowiedział. "Gdzieżbym śmiał grozić nauczycielom. Poza tym zwracam uwagę, że do 80 proc. nauczycieli zaszczepiło się i to podwójną dawką, za co raz jeszcze, po raz nie wiem, który, dziękuję nauczycielom. Za odpowiedzialność, którą wykazali już wiosną tego roku" - powiedział. Przypomniał, że podczas wiosennej akcji szczepień zgłosiło się na nią 590 tys. nauczycieli i zaszczepiło się do maja podwójną dawką.

"Te 20, 25 proc. w niektórych miejscach, nauczycieli, którzy się nie zaszczepili, to są często ludzie, którzy przechodzili chorobę covid i dlatego nie chcą nakładać jednej ochrony na drugą (...) czekają na szczepienie, gdy przeciwciała przestaną istnieć u nich. Są też tacy, którzy mają jakieś współistniejące choroby i mają w związku z tym obawy" - dodał Czarnek.