Minister edukacji zapowiedział 15 mln zł na wsparcie psychologiczno-pedagogiczne dzieci i młodzieży. W szkołach brakuje jednak nie tylko specjalistów, lecz także pieniędzy na ich zatrudnianie.

Warszawski UKSW i Fundacja Polskiej Akademii Nauk w Lublinie mają przeprowadzić diagnozę problemów uczniów w 1,2 tys. szkół i opracować model pomocy, której udzielą specjaliści wsparcia psychologicznego.
– To jest tylko program, a nie rozwiązanie systemowe. A realia są takie, że szkoły nie mają środków na zatrudnienie specjalistów – mówi Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP.
I nie chodzi tylko o psychologów. Problemem jest też znalezienie nauczycieli wspomagających dla dzieci z orzeczeniem o specjalnych potrzebach edukacyjnych. To wyzwania na nowy rok szkolny, o których mówią w rozmowie z DGP dyrektorzy z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Tylko w banku ofert mazowieckiego kuratorium czeka 120 propozycji pracy dla takich nauczycieli, w małopolskim ponad 70, a w dolnośląskim ponad 40.
– Taki nauczyciel musi skończyć trzysemestralne studia z zakresu pedagogiki specjalnej. Na przeszkodzie stoi fakt, że są płatne, ok. 1,6–2 tys. zł za semestr, a nauczyciel może liczyć tylko na ok. 200 zł dofinansowania ze szkoły – mówi Marek Pleśniar z OSKKO. Samorządy przyznają, że otrzymują od dyrektorów sygnały o kłopotach w skompletowaniu kadry. Mówi o tym Warszawa, w której placówkach w roku szkolnym 2020/2021 zatrudnionych było ponad 1,5 tys. nauczycieli wspomagających.
– Dyrektorzy zgłaszają problem związany z zatrudnieniem zarówno tych nauczycieli, jak i innych specjalistów współorganizujących kształcenie uczniów posiadających orzeczenie – wtóruje także Łukasz Oryszczak, rzecznik prezydenta Gliwic.
Ale to niejedyny kłopot. Innym, jak sygnalizują dyrektorzy, jest niemożliwość zatrudnienia specjalistów w pełnym wymiarze, czyli na 20 godzin tygodniowo.
– Kłopoty zaczęły się już w zeszłym roku, kiedy starałam się o nauczyciela wspomagającego dla dziecka, które dostarczyło orzeczenie w kwietniu. W poprzednich latach nie byłoby kłopotu z przydzieleniem dla niego specjalisty od maja na 20 godzin. W roku ubiegłym to się nie udało – mówi Izabela Leśniewska ze szkoły podstawowej w Radomiu.
W kolejnych placówkach słyszymy, że mogą nauczyciela wspomagającego zatrudnić jedynie na 10 godzin lub nawet pięć. – Dziś jest tak, że to dyrektor występuje do organu prowadzącego, czyli samorządu, o zatrudnienie nauczyciela wspomagającego. I dużo zależy właśnie od samorządowego budżetu – dodaje Ewa Tatarczak, szefowa Rady Poradnictwa, która zrzesza pracowników poradni psychologiczno-pedagogicznych.
Potwierdza to Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP. – Szkoły dostają na nich pół etatu. Niemało jest przykładów, gdy oznacza to na rękę 1,1 tys. zł – mówi. Przekonuje, że to efekt wysokości subwencji, która rośnie niewspółmiernie do potrzeb.
Samorządy przekonują, że jeszcze nie limitują zatrudniania specjalistów, ale przychodzi to coraz trudniej.
– Zmiany w podatku PIT pozbawią nas 147 mln zł. Zachodzi ryzyko, że lubelska oświata zapłaci za to jakością. 76 proc. kosztów to te osobowe, jak pensje – zaznacza Mariusza Banacha, zastępca prezydenta Lublina ds. oświaty i wychowania. Dodaje, że na realizację własnych zadań oświatowych w tym roku zaplanowano ok. 951 mln zł, w tym 702 mln zł to kwota, która powinna być objęta subwencją oświatową. Tymczasem wyniosła ona ok. 515 mln zł. – Od kilku lat miasto dofinansowuje te wydatki. W 2020 r. było to 191 mln zł – uzupełnia.
W Warszawie jest podobnie. Niedoszacowanie subwencji na 2021 r. wyniosło ponad 200 mln zł. To oznacza, że miasto pokrywa te wydatki z własnej kasy. Podobnie Łódź, gdzie budżet na oświatę w tym roku to 1,293 mld zł, z czego subwencja oświatowa wynosi 745 mln zł. Przed rokiem było to odpowiednio 1,236 mld zł i 709 mln zł.
Tymczasem Ewa Tatarczak podkreśla, że od lat rośnie liczba dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Dominują uczniowie z autyzmem, w tym aspergerem (ok. 42 proc.). Do tego dochodzą te bez orzeczenia, ale wymagające pomocy psychologicznej. Tymczasem nadal ok. 44 proc. szkół nie ma na etacie psychologa czy pedagoga.
Dariusz Zelewski, dyrektor podstawówki w Kartuzach, mówi, że zgodę na zatrudnienie nauczyciela wspomagającego dostał dosłownie na dwa dni przed początkiem roku szkolnego. – W wymiarze 20 godzin tygodniowo, ale bój trwał od dłuższego czasu – mówi dyrektor Zelewski. Teraz trwają tu intensywne poszukiwania osoby na to stanowisko, również mniej formalnymi kanałami, jak FB.
Ta szkoła swoim obwodem obejmuje dom dziecka, dlatego dyrektor za punkt honoru postawił sobie zapewnienie opieki psychologiczno-pedagogicznej. Efekt? Na 700 uczniów ma dwa etaty pedagoga i pół psychologa. – Jak na polskie realia to bardzo dobry wynik. Jednak specjaliści mają pracy aż nadto. Jeszcze w czerwcu, gdy dzieci na chwilę wróciły do szkół, wypłynęło wiele spraw, które finalnie zgłaszaliśmy nawet do centrum pomocy rodzinie czy sądu rodzinnego – opisuje Dariusz Zelewski.
Krzysztof Durnaś, dyrektor podstawówki nr 35 w Łodzi, która liczy 500 uczniów, ma jednego nauczyciela wspomagającego, jednego pedagoga i psychologa na pół etatu. – W przypadku tych ostatnich nie jest to problem braków kadrowych, bo ludzie aplikują. Nie mam jednak na to pieniędzy z organu prowadzącego – mówi.
W 2018 r. resort edukacji pracował nad rozwiązaniami mającymi wprowadzić obowiązek zatrudniania psychologa i pedagoga w każdej szkole. Później najwyraźniej prace wyhamowały.