Rozmowa z Łukaszem Łuczakiem adwokatem i ekspertem ds. prawa oświatowego.

Resort edukacji zamierza przeznaczyć tylko w tym roku dodatkowe 15 mln zł na udział uczniów w wycieczkach patriotycznych. Właśnie rusza pilotaż. Czy samorządy i szkoły będą zainteresowane składaniem wniosków, biorąc pod uwagę kryteria, jakie muszą spełnić?
W polskim systemie edukacji istnieją różne szkoły podstawowe, realizujące różne cele i przyjmujące za podstawę kształcenia oraz wychowania odmienne programy. Z pewnością jednak każdej szkole bliskie są wartości dziedzictwa narodowego czy kulturowego. Pozwalają one bowiem poznać historię naszego kraju i zgłębić wiedzę z zakresu geografii czy wiedzy o kulturze. Program Poznaj Polskę nie powinien jednak narzucać obszarów edukacyjnych (są określone cztery – red.), lecz po prostu zachęcać do udziału w nim. To organ prowadzący daną szkołę w porozumieniu z jej dyrektorem powinien ocenić, w jakim obszarze edukacyjnym chce z programu skorzystać i zorganizować wycieczkę, bo oni wiedzą najlepiej, jakie są zainteresowania i potrzeby uczniów uczęszczających do ich placówek. Z pewnością narzucenie obszarów edukacyjnych sprawi, że już na wstępie część organów prowadzących będzie niechętna programowi. W efekcie nie będzie zainteresowana udziałem w nim i nie złoży wniosku.
A jak z punktu proceduralnego wygląda sytuacja prywatnych placówek? One również mogą składać wnioski o dopłatę do takiej patriotycznej wycieczki. Co jeżeli, nauczyciel będzie to rekomendował, ale dyrektor, który jednocześnie jest organem prowadzącym, nie wyrazi na to zgody?
Te wątpliwości są tym bardziej uzasadnione, że udział w programie Poznaj Polskę niesie za sobą problemy proceduralne, które na dalszym etapie mogą skutecznie zniechęcić organ prowadzący szkołę do uczestnictwa w projekcie. Mają one aspekt głównie finansowy i organizacyjny. To organ prowadzący musi wygospodarować 20 proc. z własnych pieniędzy na dopłatę do takiej wycieczki (program zapewnia finansowanie z publicznych środków 80 proc. kosztów wyjazdu, resztę dopłaca organ prowadzący szkołę – red.). I to może być problem. Krytycznie należy odnieść się do informacji przekazywanych przez ministerstwo, że w przypadku niesamorządowych placówek wniosek o dofinansowanie będzie mógł złożyć dyrektor szkoły po wcześniejszym uzyskaniu upoważnienia od organu prowadzącego. Nie jest zrozumiałe, czy owo upoważnienie ma być pełnomocnictwem do zaciągnięcia w imieniu organu prowadzącego zobowiązania. Wydaje się, że takie rozwiązanie nie uwzględnia norm prawa cywilnego i prowadzi do tego, że dyrektor szkoły zaciągnie zobowiązanie w imieniu organu prowadzącego w nieznacznej wcześniej wysokości. Co zaskakujące, takiego rozwiązania ministerstwo nie przewiduje w odniesieniu do oświaty samorządowej.
Resort dopłaca do wycieczki maksymalnie 80 proc. nie więcej niż 15 tys. zł. Pozostałe pieniądze ma wyłożyć organ prowadzący. W prywatnych placówkach są dotacje z gminy na ucznia, w innych są też pobierane od rodziców czesne. Czy może się okazać, że w praktyce to rodzice złożą się na te brakujące 20 proc.?
Ministerstwo w ramach projektu wskazuje tylko, że te 20 proc. powinny pochodzić z budżetu organu prowadzącego szkołę. W przypadku oświaty samorządowej jest to wójt, burmistrz, prezydent miasta lub starosta. W odniesieniu do szkół nienależących do samorządu organem prowadzącym są osoby prywatne. Ministerstwo nie precyzuje jednak, o jakie źródła tych środków chodzi. W opisie projektu znajduje się jedynie zwrot „z własnych środków”, Nie wiadomo więc, czy są nimi pieniądze otrzymywane przez osobę fizyczną lub osobę prawną prowadzącą niesamorządową szkołę w ramach dotacji oświatowej. Ta niejasność również może wpłynąć na brak zainteresowania ze strony prywatnych szkół na udział w programie.