Kuratorium ze zwiększoną pulą głosów, ale nie z głosem decydującym. Resort złagodził nieco projektowane przepisy, które mają zwiększyć kontrolę nad szkołami. Jednak niepokornego dyrektora będzie można się łatwo pozbyć.

Pierwotnie resort edukacji pracował nad rozwiązaniem, które zakładało, że podczas konkursów na dyrektora samorządowej szkoły lub przedszkola tzw. głos pluralny ma mieć za każdym razem organ nadzoru pedagogicznego. Ponieważ pomysł ten nie przypadł do gustu m.in. samorządowcom, w projekcie nowelizacji prawa oświatowego i innych ustaw wprowadzono łagodniejsze rozwiązanie, które sprowadza się do zwiększenia liczby członków komisji z kuratorium z trzech do pięciu. Liczba pozostałych członków pozostanie bez zmian. W efekcie wciąż będzie: trzech przedstawicieli organu prowadzącego, dwóch przedstawicieli rady pedagogicznej oraz rady rodziców, a także po jednym przedstawicielu reprezentatywnych zakładowych organizacji związkowych.
Eksperci wskazują, że jeśli wybór dyrektora szkoły nie będzie po myśli kuratorium, to przy najbliższej kontroli może ono wydać stosowne zalecenia, a gdy nie zostaną wdrożone – straci on posadę i to z mocy prawa. Z kolei ten, który zostanie tymczasowo powołany na jego miejsce przez samorząd, musi uzyskać pozytywną opinię kuratora. Formalnie zatem samorządy w dalszym ciągu będą mieć znaczący wpływ na wybór dyrektora, ale jeśli ten nie będzie współpracował z organem nadzoru pedagogicznego, jego kariera szybko może się zakończyć.

Zalecenia wdrożone

Wspomniany projekt, o którego założeniach jako pierwszy napisał DGP, trafił właśnie do konsultacji. Jedna z głównych zmian – w stosunku do założeń – dotyczy składu komisji konkursowej przy wyborze dyrektora szkoły i przedszkola.
– Wystarczy jednak, że osoba z kuratorium, która ma do dyspozycji pięć głosów, porozumie się ze związkami zawodowymi, by skutecznie wyeliminować kandydata, którego popiera samorząd – mówi Izabela Leśniewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu. – Dobrze, że chociaż resort zrezygnował z pierwotnego planu, aby po wyborze w konkursie kandydata kurator wydawał jeszcze pozytywną opinię. Wycinanie niepokornych dyrektorów się przedłuży, ale nie mam wątpliwości, że będzie się tak działo – dodaje.
W projektowanej noweli najwięcej kontrowersji wzbudzają zapisy związane z nadzorem nad dyrektorami przez kuratorów. Przewiduje ona sankcje, kiedy dyrektor nie zrealizuje zaleceń dotyczących najczęściej poprawy funkcjonowania placówki, np. zwiększenia pomocy dla uczniów o specjalnych potrzebach lub współpracy z poradnią psychologiczno-pedagogiczną.
– Przepis jest nieprzejrzysty, a pojemność określenia „zalecenia” daje kuratorom nieograniczone możliwości. Niektóre zalecenia mogą się przecież wiązać z dodatkowymi pieniędzmi, których gmina po porostu może nie posiadać – alarmuje Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
Projekt zakłada, że w przypadku, gdy dyrektor nie zrealizuje w wyznaczonym terminie zaleceń, organ sprawujący nadzór pedagogiczny może wezwać go do wyjaśnienia. Będzie miał na to siedem dni. Ostatecznie jeśli odpowiedź będzie niesatysfakcjonująca, a zalecenia w dodatkowym terminie też nie zostaną zrealizowane, kurator może wystąpić do organu prowadzącego placówkę o odwołanie tej osoby z funkcji. Co więcej, takie odwołanie może być dokonane w trakcie roku szkolnego w trybie natychmiastowym, bez wypowiedzenia. Może jednak się zdarzyć, że lokalni włodarze nie będą zgadzać się ze stanowiskiem kuratora i nie wykonają jego polecenia. Wtedy po 14 dniach niezależnie od ich stanowiska z mocy ustawy stosunek pracy dyrektora szkoła lub przedszkola wygaśnie.
– Te przepisy są niekonstytucyjne. To my jesteśmy pracodawcą dla dyrektora. Jeśli uznamy, że kurator się myli i szuka dziury w całym, bo nie spodobał mu się wyłoniony kandydat na szefa placówki oświatowej, będziemy w dalszym ciągu go zatrudniać i wypłacać wynagrodzenie – zapowiada Marek Wójcik. Jego zdaniem samorządowcy nie będą się obawiać w takim przypadku zarzutu, że nie realizują nałożonych na nich zadań oświatowych, a nikt z rządzących z tego powodu nie odważy się wprowadzić np. komisarza, aby usunąć włodarza, który cieszy się dużym poparciem wśród mieszkańców.

Chaos organizacyjny

W ocenie ekspertów mogą się wówczas pojawić wątpliwości, czy taki dyrektor formalnie pracujący, ale w myśl przepisów odwołany z funkcji, może podejmować decyzje, np. o zwołaniu rady pedagogicznej lub funkcjonowaniu placówki. – Jeśli samorząd umożliwi odwołanemu dyrektorowi dalsze zatrudnienie, dojdzie do chaosu prawnego w takiej szkole. Jednak zapis w projekcie o odwołaniu dyrektora z mocy prawa jest niezgodny z konstytucją, kodeksem pracy i Kartą nauczyciela. W prawie nie ma wygaśnięcia powierzenia. Jest wygaśnięcie mandatu w ściśle określonych sytuacjach, np. śmierci lub utraty uprawnień – mówi Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office. – Jeśli ta kulawa nowelizacja wejdzie w życie w takim kształcie, to każda decyzja kuratora, która ostatecznie doprowadzi do odwołania dyrektora, z mocy prawa będzie podobna do sytuacji sędziów nowej KRS. Z takim zastrzeżeniem, że tam niezgodnie z prawem są powoływani, a w przypadku dyrektorów placówek oświatowych niezgodnie prawem będą odwoływani – dodaje.
Dodatkowo prawnicy wskazują, że obecnie, jeśli w trakcie roku szkolnego samorząd odwołuje dyrektora, wydaje zarządzenie lub decyzję, którą można kwestionować w postępowaniu sądowym. Jeśli – jak przewiduje projekt – samorządowiec nie podejmie takiej decyzji, to odwołanie nastąpi z mocy prawa, a przepisy nie przewidują wprost możliwości kwestionowania tej decyzji na drodze sądowej.
Minister Przemysław Czarnek uspokaja, że te przepisy mają zdyscyplinować tych dyrektorów, którzy nie realizują zaleceń, podkreślając, że takich przypadków nie ma zbyt wiele. W ocenie ekspertów sytuacja może się zmienić tuż po wejściu w życie nowych regulacji.
Inne resortowe propozycje zmian w oświacie