Zgodnie z projektem nowelizacji prawa oświatowego autorstwa MEiN resort co kwartał będzie przekazywał do zakładu szczegółowe informacje dotyczące pedagogów przebywających m.in. na zwolnieniach lekarskich, urlopach zdrowotnych oraz macierzyńskich.
Chodzi m.in. o stopnie awansu, staż pracy. Zdaniem ekspertów takie zestawienia będą dodatkowym argumentem za likwidacją części przywilejów i zwiększeniem pensum.
Gromadzeniu danych sprzeciwiają się związkowcy. Ministerstwo uspokaja, że to tylko analiza.
ZUS ma analizować przyczyny nieobecności nauczycieli w pracy, a także monitorować przyczyny, skalę oraz cykliczność ich nieobecności. Dane te z bazy Systemu Informacji Oświatowej ma przekazywać zakładowi szef resortu edukacji. Takie upoważnienie znalazło się w projekcie nowelizacji prawa oświatowego. Zdaniem ekspertów pozwoli to lepiej zbadać skalę absencji wśród nauczycieli. Jednak oświatowe związki zawodowe nie widzą uzasadnienia dla gromadzenia tak szczegółowych informacji o nauczycielach (np. o stopniach awansu zawodowego czy stażu pracy). ZUS na razie nie chce się w tej sprawie wypowiadać. – Co do zasady nie komentujemy projektów. Jesteśmy urzędem, czekamy na ostateczne rozstrzygnięcia w parlamencie – kwituje Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS.
Prawo pracownika, kłopot szefa
Resort edukacji pracuje obecnie nad dwoma dużymi projektami dotyczącymi szkół i nauczycieli. Pierwszy ma wprowadzić m.in. zmiany w Karcie nauczyciela, np. podwyższyć pensum (a wraz z nim wynagrodzenia), drugi zwiększa uprawnienia kuratorów oświaty. To w tym projekcie znalazł się omawiany przepis.
– Gromadzenie tych danych wydaje mi się co najmniej dziwne. Nauczyciele powinni być traktowani jak każda inna grupa zawodowa. Jeśli przebywają na zwolnieniu lekarskim, organ ubezpieczeniowy może ich przecież skontrolować, tak jak każdego innego pracownika – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP.
Szefowie placówek oświatowych nie ukrywają, że nieobecność nauczyciela, który w trakcie roku szkolnego przebywa na chorobowym lub korzysta z opieki nad dzieckiem, to duży kłopot organizacyjny. – W poprzedniej pracy przed zatrudnieniem dyrektor szkoły zapytał mnie wprost, czy mam dzieci i czy zamierzam korzystać z prawa do zwolnień lekarskich związanych z opieką nad nimi – mówi nauczycielka dyplomowana ze stołecznej podstawówki.
Dyrektorzy przyznają, że im starszy nauczyciel i im wyższy ma stopień awansu zawodowego, tym zwolnienia lekarskie są częstsze. – Młodzi pracownicy chcą się wykazać i wiedzą, że muszą się starać, aby zdobyć kolejny stopień awansu. Ci z najwyższymi stopniami zdecydowanie częściej chorują, a my nie możemy kwestionować tych zwolnień, choć czasami wydawały nam się to podejrzane – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach. Jak przyznaje, zdarzyło mu się kilka razy powiadomić ZUS, prosząc o kontrole, bo np. nauczyciel miał leżeć, a widziany był na ulicy. – Takie informacje szybko się rozchodzą wśród pracowników. Nie bardzo jednak rozumiem, dlaczego minister edukacji z ZUS będzie się zajmował absencją nauczycieli – dodaje.
Analiza i badania
Zdaniem ekspertów badania i analizy mogłyby pokazać, jak często nauczyciele chodzą na chorobowe. – Jednym z hipotetycznych uzasadnień takich rozwiązań może być chęć pokazania, że pracownicy oświaty, mimo dużej liczby wolnych dni od pracy, w ciągu roku korzystają ze zwolnień lekarskich – mówi prof. Antoni Jeżowski z Instytutu Badań w Oświacie, dyrektor szkoły i samorządowiec. Jego zdaniem gromadzenie takich danych może służyć uzasadnieniu, że z uwagi na dużą liczbę godzin ponadwymiarowych i zastępstw za osoby nieobecne, trzeba zwiększyć pensum. – A taka propozycja jest już w założeniach resortowych do pragmatyki nauczycielskiej. Co do tego, że trzeba zwiększyć pensum, nie ma wątpliwości, ale niekoniecznie musi to być uzależnione od liczby godzin, które są do przydzielenia – dodaje.
Przy wprowadzaniu kompleksowych zmian w Karcie nauczyciela resort chce też wprowadzić zasadę, że w tzw. placówkach feryjnych (czyli szkołach) każdemu nauczycielowi przysługuje w ciągu roku szkolnego 50 dni roboczych urlopu wypoczynkowego. Obecnie wymiar wolnego, z przerwami świątecznymi, wynosi ponad 60 dni. Wiele z nich to tzw. okres wolny od zajęć dydaktycznych, ale nauczyciele co do zasady mają obowiązek przychodzenia do pracy. Po zmianach w tym czasie będą mogli skorzystać z urlopu.
Niewykluczone, że na podstawie danych dotyczących absencji szacowane byłyby skutki finansowe zmian przepisów z zakresu ubezpieczeń społecznych. Obecna ekipa rządowa nie wyklucza, że nauczyciele będą mogli przechodzić ponownie na wcześniejsze emerytury.
– Jeśli miałoby to przybliżyć nas do powrotu do wcześniejszych emerytur lub możliwości pracy po przejściu na tzw. emerytury kompensacyjne, to warto się zastanowić nad wprowadzeniem takiego rozwiązania – mówi Andrzej Antolak, nauczyciel i członek Rady Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Regionu Środkowo-Wschodniego.
Niepokój związkowców budzi jednak to, że organ rentowy miałby też dostęp do danych dotyczących urlopów dla poratowania zdrowia nauczycieli z podziałem na stopnie awansu zawodowego.
– Co ma do tego ZUS, skoro za to uprawnienie płacą samorządy. Nie widzę żadnego sensownego argumentu dla wprowadzenia takiego przepisu, poza chęcią wykazania, że nauczycieli należy pozbawić wszelkich przywilejów – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”. – My nie mamy uprawnień wglądu do SIO, a ZUS będzie mógł gromadzić niemal wszystkie informacje o nauczycielach, co uważam za bezzasadne – dodaje.
Czego dowie się ZUS