Nie będzie już chmurek, słoneczek ani zwykłych piątek i szóstek. Autorzy projektu nowelizacji ustawy o systemie oświaty proponują, aby wszystkie oceny – zarówno te bieżące, z prac domowych czy testów, jak i półroczne oraz roczne – były w formie opinii napisanej przez nauczyciela. Do tej pory to szkoła sama ustalała, w jaki sposób będzie oceniać uczniów z klas I–III w trakcie roku szkolnego. Był tylko jeden obowiązek: na świadectwach dzieci z tej grupy były wyłącznie oceny opisowe.
Jak tłumaczy Ministerstwo Edukacji Narodowej, taka zmiana zwiększy efektywność uczenia. Chodzi o to, że nauczyciel będzie musiał poinformować, w czym dane dziecko jest dobre, ale także wskazać, jakie popełnia błędy.
– Powinien opisać, co i jak uczeń musi poprawić, i jak ma się dalej uczyć. Informacje zawarte w ocenie opisowej będą mogły być wykorzystane przez rodziców i ucznia, co pozytywnie wpłynie na jego funkcjonowanie w szkole i motywację do dalszej nauki – przekonuje Justyna Sadlak z biura prasowego MEN.
Nowością jest też propozycja wprowadzenia oceny opisowej na kolejnym etapie edukacji, czyli od IV klasy – przy czym obok, a nie zamiast tradycyjnych ocen od jedynki do szóstki. Tak więc uczniowie będą mogli – ale nie będzie takiego obowiązku – otrzymać opinię np. od swojego polonisty czy matematyczki. Dowiedzą się, czy dobrze im idzie pisanie wypracowań, czy też muszą popracować nad ortografią i myśleniem przestrzennym.
Pomysły ministerstwa nie budzą entuzjazmu nauczycieli. Nawet ci pedagodzy, którzy widzą zalety systemu ocen opisowych, podkreślają, że w polskiej szkole może być on krzywdzący – szczególnie przy dużej liczbie uczniów w klasie. Nauczyciel musi bowiem dokładnie obserwować każdego ucznia, a potem wnikliwie opisać, z czym on sobie radzi, a z czym nie i co się pod tym względem zmieniło. – A to bardzo pracochłonne zadanie. Trudno będzie je dobrze wykonać w licznej klasie i przedstawić w każdym przypadku rzetelną ocenę – mówi jedna z nauczycielek. Ministerstwo Edukacji chce wprowadzić zmiany od września przyszłego roku.
Najmłodsi uczniowie nie dostaną już ocen
Nauczyciele obawiają się większej ilości pracy i popadnięcia w sztampę. Z drugiej strony opisy zamiast ocen mniej stresują dzieci z klas I–III
Na pierwszym etapie edukacji w kwestii stopni szkolnych panuje dziś wolna amerykanka. Co szkoła to obyczaj. Janek w I klasie jednej z warszawskich podstawówek dostawał oceny od A do F. On i reszta uczniów bardzo szybko się zorientowali, że A w kółeczku to szóstka, a F – jedynka. Jego kolega z innej dzielnicy dostawał z kolei stempelek z chmurką, chmurkę z deszczem albo jedno z mniej lub bardziej zasłoniętych słoneczek.
W jeszcze innej szkole uczniowie mieli system punktacyjny od... 1 do 6. I to zgodnie z przepisami, z których wynika, że formułę stopni ustala szkoła w statucie. I tylko na koniec roku zarówno Janek, jak i inni uczniowie z całej Polski dostawali na świadectwie wyłącznie ocenę opisową. Janek dowiedział się, że umie wyrażać swoje emocje, zna nazwy miesięcy i chętnie się zgłasza, ale za to nie zależy mu na staranności i nie lubi współpracować z kolegami.
Uczniów nie można ektykietować
Od września 2015 r. dzieci w klasach I–III nie zobaczą już żadnych ocen. Opisy będą królować zarówno na świadectwach, jak i pod klasówkami. Wojewódzki Ośrodek Metodyczny w Poznaniu swego czasu przygotował spis wskazówek, w jaki sposób oceniać uczniów. Według autorów w opisie powinno się brać pod uwagę postępy dziecka i wkład jego pracy. Nie powinno się za to etykietować uczniów. Opis ma motywować do pracy, a nie karać czy nagradzać.
Sęk w tym, że część rodziców nawet tych opinii nie czyta. – Niektórzy nauczyciele już w maju zaczynali je przygotowywać, poświęcając na to całe godziny. A potem ktoś na moje pytanie o dziecko odpowiedział: „Ech, coś tam napisali drobnym maczkiem z tyłu na świadectwie, nie chciało mi się nawet tego czytać”. To mnie podłamało – śmieje się Monika Banak, która blisko dziewięć lat uczyła dzieci w podstawówce. Jej zdaniem bez współpracy z rodzicami ocena opisowa jest bezużyteczna, a może być wręcz myląca.
I rzeczywiście – jak przyznaje prof. Bogusław Śliwerski, przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, który oceny opisowe forsował już w latach 90., kiedy wraz z innymi wprowadzał taki system w jednej z autorskich klas w publicznej podstawówce w Łodzi, zdarzały się pytania: „No dobrze, ale jaka jest ta moja Kasia – czwórkowa, trójkowa?”. Nauczyciele organizowali początkowo indywidualne spotkania z każdym uczniem i obydwojgiem rodziców, by dokładnie wytłumaczyć, jak interpretować oceny opisowe. Jego zdaniem, choć oceny opisowe są dziś powszechne, ich wystawianie jest bardzo trudne. Bo, jak przekonuje prof. Śliwerski, nauczyciele popadają w sztampę, a w prywatnych notatnikach i tak na własny użytek często oceniają uczniów w tradycyjny sposób.
Współpraca zamiast rywalizacji
– Niektórzy nauczyciele bardzo się przykładają do pisania takich opinii, ale to wyczerpuje i wymaga ciągłego obserwowania każdego dziecka z osobna. Niestety, wielu nauczycieli korzysta z programów z gotowymi formułkami, w których podstawia się tylko słowa oceniające stan posiadanej wiedzy – twierdzi Małgorzata Barańska, nauczycielka nauczania początkowego w podstawówce nr 44 w Gdańsku. W jej szkole oceny opisowe wprowadzono na długo przed reformą, która narzuciła taki obowiązek. Nasza rozmówczyni przyznaje jednak, że nauczyciel i tak wpada w schematyzm, niezależnie od tego, jak bardzo przykłada się do pracy.
Ona sama w trakcie roku nie stawia prawie żadnych stopni. Ma tylko jeden symbol, kwiatek, a daje go tym, którzy robią widoczne postępy. I mimo że opisówka bywa bardzo męcząca, nie wyobraża sobie, żeby wrócić do ocen. Dzieci – tłumaczy – uczą się dzięki temu współpracy, a nie rywalizacji. Każdego można pochwalić za pracę – zarówno Basię, która po tygodniu nauczyła się w końcu stawiać proste literki, jak i Janka, który pisze już pełne zdania. – Dzieci wspólnie cieszą się z sukcesów innych – przekonuje nauczycielka. I przyznaje, że dla niej opisy również stanowią przydatną informację. Zawsze może bowiem sięgnąć do opinii sprzed pół roku i porównać je z obecnymi osiągnięciami ucznia.
Szansa na wyrównanie poziomu
Podobnego zdania jest prof. Śliwerski. Według eksperta dzieci na początkowym etapie edukacji nie mają równych szans i zaczynają z bardzo różnym zasobem wiedzy. Wykluczając oceny, daje się im możliwość wyrównania poziomu bez większego stresu. – W Łodzi mieliśmy jedno dziecko autystyczne. Aż do II klasy nikt się nie zorientował. Nie było bowiem tych gorszych uczniów z dwójkami. Każdy osiągał jakiś sukces na własną miarę – opowiada.
Teoretycznie system oceny opisowej ma służyć temu, aby pierwszy etap edukacji nie był etapem selektywnym, lecz czasem poznania talentów i zainteresowań dziecka. – Później dzieciom łatwiej już przystosować się do konkurencji – przekonuje prof. Śliwerski i daje plastyczny przykład: ocena jest traktowana jak pieniądz, a dziecko uczy się po to, by ją zdobyć. W systemie ocen pisemnych musi się zaś zmienić z konsumenta w autora, który inwestuje w rozwój. Opis musi więc być mądry i wymaga współpracy rodziców, by stał się zachętą do uczenia.
Innego zdania jest Monika Banak, według której tradycyjny system od jedynki do szóstki pozostaje rozwiązaniem najbardziej zrozumiałym dla rodziców i uczniów. – Jeśli dziecko dostanie czwórkę, wiadomo, że jest dobrze, ale można by coś poprawić. W ocenie pisemnej trudno właściwie przedstawić poziom jego wiedzy – podkreśla.
Jak ewoluował system ocen w Polsce
Szkolne stopnie od 2 do 5 istniały od połowy XX w. do 1991 r. Wtedy wprowadzono dwa kolejne – 1 i 6. Obecnie skala wygląda tak: 6 – celujący, 5 – bardzo dobry, 4 – dobry, 3 – dostateczny, 2 – dopuszczający, 1 – niedostateczny. Zgodnie z przepisami „stopnie, jak również kryteria ich wystawiania powinny być jawne dla ucznia i jego rodziców”.
Skalę ocen poszerzono w zawiązku z debatą, w której eksperci wskazywali, że zawężenie klasyfikacji wiadomości ucznia zaledwie do czterech ocen jest niesprawiedliwe i może być krzywdzące dla uczniów. Zgodnie z regulaminem nowa skala jest stosowana przy ocenach na koniec roku. W trakcie roku szkolnego są możliwe wewnętrzne oceny, takie jakie przewiduje regulamin szkolny. Uczeń może więc otrzymać np. 3- czy dwóję na szynach.
Do przejścia do kolejnej klasy uprawnia ocena dopuszczająca, czyli dwója. Jeżeli uczeń dostanie stopień niedostateczny, może zdać egzamin poprawkowy lub też otrzymuje prawo do warunkowej promocji.
Oceny opisowe, ale tylko dla klas I–III, wprowadzono na początku lat 90. W 1990 r. wprowadzono rozporządzenie o ocenie opisowej jako standardzie. Osiem lat później, już w znowelizowanej ustawie, pojawił się obowiązek oceny opisowej na świadectwach uczniów z pierwszego poziomu edukacji. Jednak nadal pozostawiono możliwość wypracowania wewnątrz szkoły regulaminu dotyczącego oceniania prac w trakcie roku.
Celem oceny opisowej miała być subiektywna charakterystyka ucznia. Nauczyciel miał opisać, co myśli o postępach danego dziecka, ale nie tylko w nauce, lecz także w zachowaniu. Mógł poinformować, jak dziecko radzi sobie w grupie, czy umie samodzielnie działać, czy jest koleżeńskie etc.
W późniejszych klasach obowiązują jedynie oceny numeryczne. Ocenę opisową przez większość edukacji zazwyczaj prowadzą szkoły niepubliczne.
Ocena z zachowania dla dzieci z klas I–III jest również opisowa. Na kolejnych etapach edukacji – jak czytamy w opracowaniu „Organizacja systemu edukacji w Polsce” opublikowanym na Eurydice.org.pl – „uczniowie otrzymują też oceny kwalifikacyjne z zachowania według skali: wzorowe, bardzo dobre, dobre, poprawne, nieodpowiednie, naganne. (...) ocena z zachowania nie może mieć wpływu na stopnie z przedmiotów nauczania i promocję do klasy programowo wyższej lub ukończenie szkoły. Jednakże pod określonymi warunkami rada pedagogiczna może podjąć uchwałę o niepromowaniu do klasy programowo wyższej lub nieukończeniu szkoły przez ucznia ze względu na jego naganne zachowanie”.