Jak pomóc rodzicom nastolatków, gdzie tkwią klucze do młodych głów i serc? – Najpierw spróbujmy zrozumieć, co kręci nasze dzieci. Przyznajmy się też do kilku błędów – mówili uczestnicy debaty zorganizowanej w redakcji DGP.
Media / Wojtek Gorski
Media / Wojtek Gorski

„Zaraz”, „za chwilę” – tak często zaczyna się i kończy rozmowa z nastolatkiem. – Ale nie tylko dzieci mówią w ten sposób. Zastanówmy się, jak często my, dorośli, zachowujemy się identycznie – mówiła Małgorzata Ostrowska – Królikowska, aktorka, a prywatnie mama pięciorga dzieci. Przestrzegała, że nastolatki to bystrzy obserwatorzy.

Zdaniem Wiesława Gajewskiego, prezesa Fundacji Czyste Serce, nastolatek żyje nie tyle wydarzeniami, co emocjami. - Może na zewnątrz sprawiać wrażenie kolczastego. Tymczasem tajemnicą sztuki kontaktu z nim jest empatia – dodał.
Jednak wielu rodziców przejmuje się w pierwszej kolejności „dorosłymi” sprawami, jak praca, rachunki, terminy. Znalezienie czasu dla dziecka nie zawsze jest wysoko na tej liście. To błąd.

– Podstawowym powodem kolczastości nastolatków jest ich samotność. To jest ich próba pokazania, że jakoś się trzymają. Otóż: nie trzymają się – ocenił Emilian Kamiński, aktor i ojciec trojga dzieci.

Media / Wojtek Gorski

Dlatego, co podkreślała psychoterapeutka dr Grażyna Kowalczyk, w relacjach nie chodzi o ilość, a jakość czasu, jaki poświęca się dziecku. O tym, jak potężny jest problem samotności świadczą sygnały docierające do Dziecięcego Telefonu Zaufania przy Rzeczniku Praw Dziecka. –

Obok poważnych tematów pojawiają się sprawy prozaiczne. Nastolatki szukają pomocy u obcych nie mogąc liczyć na nią w domu – mówił dr Ireneusz Maj z biura RPD.

W bezpiecznych granicach

- W relacjach ze światem i bliskimi ważne są wartości, jak szacunek, przyzwoitość. Ale też potrzebne są granice. Dzięki nim dzieci czują się bezpiecznie. Tymczasem mam wrażenie, że nieco przesadziliśmy z wolnością, dawaniem totalnego luzu – oceniła Małgorzata Ostrowska – Królikowska.

Do podobnych wniosków doszedł Emilian Kamiński, który ustalił ze swoimi synami kodeks i pilnuje jego przestrzegania. Są w nim m.in. szacunek dla kobiet, osób starszych. - To nie są bolesne granice, za przekroczenie których grożą surowe kary. Po prostu się z nimi umówiłem: jeśli chcecie być w moich oczach kodeksowymi mężczyznami, musicie zasad przestrzegać - podkreśla. I dodaje: - Dzieci się wychowuje, nie hoduje.

Jedynie 22,5 proc. nastolatków przyznało, że w ich domach wprowadzono jakiekolwiek zasady dotyczące czasu spędzanego w sieci czy odwiedzanych stron. Innymi słowy: trzy czwarte uczniów może robić co chce. Niepokoją kolejne liczby: 32,5 proc. dzieci, które doświadczyły przemocy w internecie, nie zawiadomiło o tym nikogo.





Media / Wojtek Gorski

Ireneusz Maj ostrzegał przed fałszywymi autorytetami, których dużo właśnie w sieci. – Mój 12-letni syn nie ma komórki. Jako rodzice zrezygnowaliśmy z wygody posiadania nad nim pełnej kontroli, jaką daje własny telefon. Ale dzięki temu nie ślęczy wgapiony w ekran. Jeśli chce skorzystać z komputera, odpala internet w domu, robi prace domowe, ja mu pomagam - opowiadał. - Jestem pokoleniem wychowanym z kluczami na szyi. Musieliśmy być w szkole, domu o określonej godzinie i dawaliśmy radę. Dziś mówię dzieciom: nie masz telefonu, bądź odpowiedzialny.
– Powinniśmy tak zorganizować im świat, by miały jak najwięcej do czynienia z żywymi ludźmi, nie wirtualnymi – wtórowała Małgorzata Ostrowska - Królikowska. Od zawsze przekonywała swoje dzieci, że wartością jest książka. - Byłam w tym okropna: czytanie i koniec. Ale niedawno mój syn po tym, jak przeszedł do kolejnego etapu olimpiady polonistycznej podziękował mi za tę nagonkę.

Pułapki oczekiwań

A czy dorośli potrafią rozmawiać o uczuciach? Czy nie zajmujemy się wyłącznie komunikowaniem: spakuj placek, odrób lekcje, sprzątnij pokój…
Zdaniem uczestników debaty niekiedy dobrze jest złamać schemat. - Pamiętam, jak mój syn zakochał się, z miłości nic nie wyszło, a on w geście buntu i rozpaczy ogolił głowę na łyso. Wszedł do domu, kolczasty na całego. Wyczułam ten nastrój. On był przygotowany na wymówki z mojej strony, niewiele myśląc wypaliłam więc: jaka piękna czaszka, super! Był tak zaskoczony moją reakcją, że złe emocje opadły – wspominała Ostrowska - Królikowska.


Media / Wojtek Gorski

Ale Emilian Kamiński przestrzegał, że nie można być wyłącznie spolegliwym. – Mój syn bywa w szponach youtuberów. Dla mnie to cwaniacy słowa, bazujący na dużych emocjach. Mówiłem więc do syna: zdejmij ze swojego idola ozdoby, w które się stroi i powiedz, czym ci imponuje. Poszedłem na argumenty, ale ostro. Przyznał mi w końcu rację - relacjonował.

Uczestnicy debaty przekonywali, że z dziećmi warto rozmawiać po partnersku, pytając o zdanie, dając możliwość współdecydowania. – Bo nie ma nic gorszego, jak wpaść w pułapkę własnych oczekiwań – dodaje Ireneusz Maj. Przyznał, że miał z tym problem. - Wydawało mi się, że moje dziecko powinno wyrosnąć na wybitnego prawnika, chirurga. I tak pojawiła się długa lista zajęć dodatkowych. Na szczęście zmądrzałem, ale obserwuję rodziny, gdzie poprzeczka oczekiwań stawiana jest konsekwentnie coraz wyżej. A dzieci nie dają rady.

Wiesław Gajewski ostrzega, że inwestycje w dzieci mogą nieść zabójcze efekty. - Bezrefleksyjne realizowanie „projektu dziecko”? W takiej atmosferze nastolatek zamyka się w sobie, nie rozwija - mówił.
- Zamiast tego lepiej dziecko ukierunkowywać, pokazać możliwości, z uwzględnieniem jego predyspozycji – proponowała Grażyna Kowalczyk.
Tylko jak to zrobić? – Stwarzając sytuacje, w których odnosi, nawet drobne, sukcesy. Bo sukces smakuje, jest słodki. Ale jednocześnie pozwólmy błądzić. Ostrzegając dzieci przed wszelkimi porażkami pozbawimy je komunikatu zwrotnego na swój temat – podpowiadał Gajewski. I, jak przekonywał, jest jeszcze jedna lekcja do odrobienia dla dorosłych: nauczmy się przyznawać do własnych błędów.

Małgorzata Ostrowska – Królikowska wspomina, jak siedziała przed telefonem wysyłając przelew bankowy. Nagle jej córka zaczęła relacjonować swój dzień. – „Tak, tak super”, rzuciłam. A ona natychmiast wyczuła, że nie słucham i uciekła na podwórko – opowiada. - Przeprosiłam za to, że ją zbyłam. Bo nastolatek wie, kiedy rozmawiamy z nim powierzchownie, a kiedy naprawdę.



„Współfinansowano ze środków Funduszu Sprawiedliwości, którego dysponentem jest Minister Sprawiedliwości”