Cena ropy idzie do dołu od ponad pół roku. Za kilkanaście tygodni spadki te będą widoczne w cenach zagranicznych wycieczek: przeceny przekroczą 5 proc. A jeśli Rosjanie z powodu kryzysu zostaną w domach, dużo większe
Dziś za baryłkę ropy trzeba zapłacić na światowych giełdach niecałe 51 dol. To o prawie 7 dol. mniej niż jeszcze na koniec grudnia 2014 r. i o ponad 64 dol. mniej niż w czerwcu 2014 r. Choć paliwo potaniało, nie ma to jeszcze przełożenia na koszt wycieczek w biurach podróży.
– Obniżki neutralizuje słaby złoty. Wiele wskazuje jednak na to, że polska waluta w sezonie może być mocniejsza niż obecnie. Mniej prawdopodobne wydaje się zaś mocne odwrócenie trendu cen paliwa. Dlatego na obniżki cen wycieczek z tego powodu trzeba będzie poczekać do lata, ale są one dość prawdopodobne – tłumaczy Andrzej Betlej, ekspert rynku turystycznego z firmy TravelData.
Wstępnie, jak zauważają eksperci, można oczekiwać kolejnych ok. 5-proc. spadków w kosztach wycieczek w porównaniu do 2014 r. Kolejnych, bo już teraz w okresie przedsprzedaży – na wielu kierunkach takich jak Grecja, Bułgaria, Turcja, Cypr i Wyspy Kanaryjskie – wyjazdy są średnio o 3–8 proc. tańsze niż przed rokiem.
Biura podróży nie chcą natomiast składać żadnych deklaracji co do kolejnych upustów. Przyznają, że na razie nic ich nie determinuje do stosowania obniżek na wycieczki, również te w sezonie zimowym.
– Jeśli prognozy analityków się potwierdzą, będzie faktycznie powód do zejścia z ceny wyjazdów – uważa Marek Andryszak, prezes TUI Poland.
Dodaje jednak, że poziom upustu zależny będzie również od tego, czy zostanie utrzymana równowaga między popytem a podażą.
Biura nie kryją przy tym, że w tym roku zamierzają walczyć o klienta ceną. Neckermann już zapowiedział, że to jego strategia w przypadku Bułgarii i Turcji. Do tego wiele wskazuje na to, że bez last minute się w tym roku nie obędzie.
– W ich przypadku mogą być widoczne największe spadki w porównaniu z cenami z 2014 r. – zauważa Aleksandra Olechnowicz z Ecco Holiday.
Największe biura podróży zapowiadają, że przygotowały ofertę dla większej niż w ubiegłym roku liczby klientów.
– Zakładaliśmy wysłanie w ubiegłym roku na wakacje 220 tys. osób. Tymczasem już po trzech kwartałach przekroczyliśmy tę liczbę. Liczba obsłużonych osób wyniosła wówczas 227 tys. Ze wstępnych szacunków wynika, że dwucyfrowy wzrost został utrzymany także w ostatnim kwartale. Mamy go w planach również w tym roku – wyjaśnia Radomir Świderski z Rainbow Tours.
Na zachowanie ok. 15-proc. tempa wzrostu liczy też TUI Poland. Biuro w 2014 r. obsłużyło ok. 240 tys. osób, czyli o blisko 30 tys. więcej niż w 2013 r. Neckermann, który w ubiegłym roku wysłał na wakacje prawie 150 tys. osób, ma zaś w planach kilkuprocentowy przyrost.
W sumie branża spodziewa się sprzedać w 2015 r. prawie 2,3 mln wczasów, czyli o blisko 300 tys. więcej niż w 2014 r. Do takiego optymizmu zachęca ich zakończony na dużym plusie, zgodnie zresztą z pierwotnymi prognozami – ubiegły rok, w którym biura sprzedały w sumie ponad 2 mln wczasów, czyli o 18 proc. więcej niż w 2013 r.
Dodatkowo może się okazać, że lotniczy wyjazd z biurem będzie korzystniejszy niż taki sam, ale zorganizowany na własną rękę. A to dlatego, że wiele tanich linii lotniczych zabezpieczyło sobie stałe ceny dostaw paliwa, jeszcze zanim zaczęły się obniżki. Teraz na tym tracą.
– Przykładem może być Ryanair, który do 31 marca 2016 r. zgodził się odbierać od swoich kontrahentów 90 proc. paliwa po cenie 930 dol. za tonę. Oznacza to nadpłatę w stosunku do obecnej ceny o blisko 400 dol. – mówi Andrzej Betlej. Tymczasem linie czarterowe, z którymi współpracują touroperatorzy, raczej rzadko tak robią. Dlatego zmiany w cenach ropy zwykle wpływają na rozliczenia z biurami podróży, a w dalszej konsekwencji na ceny dla klientów. W efekcie wycieczka organizowana w tym roku na własną rękę może nie różnić się już tak bardzo w kosztach od tej oferowanej przez biuro.
Te zyskują jeszcze jeden powód, dla którego mogą obniżyć ceny.
– Mowa o osłabiającym się rublu względem głównych walut. Szacuje się, że z tego powodu przynajmniej jedna trzecia Rosjan nie wyjedzie na zagraniczne wakacje. W praktyce oznacza to, że hotelarze w Egipcie i Turcji będą mieli trudność z uzyskaniem pełnego obłożenia. Chyba że przyciągną do siebie więcej turystów z innych krajów, w tym z Polski, a to wiąże się z obniżkami cen za noclegi – tłumaczy Andrzej Betlej.
Tańsze hotele powinny być też w Tunezji i na Wyspach Kanaryjskich. Na największe upusty mają szansę oczywiście ci touroperatorzy, którzy wysyłają do tych krajów najwięcej turystów. Biura podróży nie zaprzeczają, że chcą skorzystać z nadarzającej się okazji. Przyznają jednak, że negocjacje nie będą łatwe i mogą być możliwe dopiero przed rozpoczęciem nowego sezonu. Gdy hotelarze przekonają się, jak wiele wolnych pokoi im pozostało.