W piątek wchodzi w życie duża nowelizacja prawa autorskiego, która dotyczy m.in. tzw. wyjątku edukacyjnego, czyli prawa do bezpłatnego i bezlicencyjnego wykorzystania dzieł, np. filmów, książek czy artykułów prasowych w procesie nauczania. Wersja przyjęta przez Sejm - która nadaje to prawo wyłącznie "instytucjom oświatowym", tj. m.in. przedszkolom, szkołom (zarówno państwowym jak prywatnym), schroniskom młodzieżowym, ogniskom artystycznym, uczelniom czy jednostkom naukowym, ale już nie obejmuje bibliotek "niepedagogicznych", muzeów, archiwów ani organizacji pozarządowych - nie podoba się rzecznikom otwartej edukacji.

Jarosław Sellin, zapytany przez PAP, czy przewiduje zmiany w prawie wychodzące na przeciw postulatom "otwartystów", powiedział: "Spór pomiędzy +otwartystami+ i przedstawicielami twórców będzie zawsze, dopiero weszliśmy do resortu, na pewno będziemy słuchać obu stron, jakie są ich postulaty i w jakim kierunku to prawo powinno być zmienione".

Jak mówił, Ministerstwo Kultury ma "naturalnie ma większą skłonność do dbania o interesy twórców, ale z drugiej strony, jako że naszym zobowiązaniem powinno też być upowszechnianie kultury, treści kulturowych w szerokim odbiorze, to siłą rzeczy musimy też uwzględniać interesy konsumentów".

"Znalezienie tego złotego środka jest niełatwe, a może nawet niemożliwe, ale w dialogu zarówno z organizacjami konsumentów jak i z organizacjami twórców trzeba tego środka szukać" - podkreślił. Dodał, że za reformę prawa autorskiego odpowiedzialny będzie Krzysztof Czabański.

Według autorów wchodzącej w piątek w życie nowelizacji zachowuje ona równowagę pomiędzy racjami tych, którzy chcą np. bezpłatnie i bez zezwolenia twórcy wykorzystywać utwory a właścicielami praw autorskich, a dozwolony użytek nie może stać się furtką do wywrócenia całego systemu ochrony praw autorskich.