Tyrający od rana do nocy, na śmieciówkach lub jednej czwartej etatu. Jedni z najtańszych w Europie. Wynajęci lub przekazani. Bez szans na podwyżkę, prędzej odejdą, niż zasłużą na awans. Pracownicy outsourcingu” – tak rozpoczęła swój artykuł „Wyoutowani” (DGP 24/2016) Joanna Pasztelańska. Ja widzę to inaczej.
Pracują od 8 do 16, z możliwością skorzystania z jednego z pokoi gier lub relaksu. Jedni z najbardziej docenianych w Europie. Partnerzy i doradcy największych firm na świecie. Z wysoką pensją i indywidualną ścieżką rozwoju. Pracownicy outsourcingu.
Komu wierzyć? Myślę, że nie chodzi tu o jedną prawdę, bo wszyscy mamy prawo do swoich opinii, tylko o oddanie sprawiedliwości ludziom pracującym w tym outsourcingu. Zarówno tym, których historie zostały opisane przez Joanną Pasztelańską, jak i tym, o których ja piszę. Czym jest ten demoniczny outsourcing? Przekazaniem części swojego biznesu komuś, kto od tej pory weźmie za niego odpowiedzialność, lub realizowanie procesów firmowych w różnych miejscach, miastach, krajach. Moje biuro księgowe jest dwa piętra pode mną i też mam outsourcing. Agencje reklamowe świadczą usługi outsourcingu reklamy dla swoich klientów. Outsourcing jest wszędzie. Korzystają z outsourcingu zarówno małe czy średnie przedsiębiorstwa, jak i światowi giganci, budujący swoje marki od kilkudziesięciu lat. Tych ostatnich dzielą lata świetlne od praktyk opisanych w artykule. Zobrazuję to przykładem. Ubezpieczamy siebie, dom, samochód, przekazując odpowiedzialność za to, co dla nas cenne, komuś, kto potrafi tym zarządzać. Moglibyśmy postawić wartę przy naszym nowym samochodzie i stworzyć listę kontaktów do mechaników w każdym województwie, ale większość z nas wykupuje pakiet ubezpieczeń. Dzięki temu nie martwimy się i robimy swoje. Zawsze istnieje jakieś ryzyko, że trafimy na nieuczciwego pośrednika, który ucieknie z naszymi pieniędzmi i nie zapłaci pensji swoim pracownikom.
Outsourcing jest bardzo popularnym modelem działalności. To nie jakaś mityczna grupa prześladowanych, tylko forma organizacji firmy, której procesy realizuje się w różnych lokalizacjach, np.: IT jest w Polsce, podatki w Pradze, a obsługa klienta w Barcelonie. A dlaczego nie? W Polsce są dobrzy informatycy, Czesi lepiej rozliczą VAT, a Hiszpanie dogadają się z klientami. Podobne konfiguracje mogą składać się z wielu krajów na różnych kontynentach. Taką nowoczesną formą outsourcingu nazywamy usługami dla biznesu. To jest branża, w której pracujemy. Sektor usług dla biznesu w Polsce to ponad 500 największych firm świata, które zdecydowały się tutaj zainwestować. I na pewno nie dlatego, że jesteśmy tanią siłą roboczą. Powodem ich wyboru byli ludzie – wykształceni, wykwalifikowani, świetnie znający języki obce, z głową otwartą na świat. Bo w tej dyskusji nie chodzi o biznes, tylko o ludzi, którzy budują swoje kariery, kreują przyszłość i chcą mieć minimum komfortu, że wiecie, kim są, co robią. i dajecie im prawo wyboru własnej drogi zawodowej.
160 tys. ludzi pracuje w sektorze nowoczesnych usług dla biznesu i większość z nich jest bardzo zadowolona ze swojej pozycji i z kierunku, w którym idzie ich kariera. 160 tys. to tyle, ile łącznie studentów mają cztery największe polskie uniwersytety. Czy myślicie, że oni wszyscy tkwią w korporacjach jak w jakiejś sekcie? Jak wskazują wszystkie raporty badające charakterystykę tego pokolenia – chcą się rozwijać, cenią sobie życie prywatne i nie są lojalni wobec swoich pracodawców, jeśli ten nie zaspokaja ich potrzeb.
Wojciech Popławski, dyrektor Accenture Operations, jednej z najważniejszych firm sektora, powtarza mi, że nie ma złych pracowników, są tylko źle dopasowane stanowiska. Jego słowa mają odzwierciedlenie w praktyce – dopasowanie drogi zawodowej do zmieniających się oczekiwań zespołu czy nastawienie na rekrutację wewnętrzną to tylko przykłady pokazujące, że branża nowoczesnych usług dla biznesu to tzw. rynek kandydata. Mówiąc wprost – role się odwróciły i to pracodawcy przekonują kandydatów do siebie. Stąd ta duża rotacja. Czym można przekonać pracowników, skoro pakiety szkoleń, finansowanie międzynarodowych certyfikatów, prywatna opieka medyczna i wiele innych benefitów pozapłacowych stały się normą w tym sektorze? Z pewnością wynagrodzeniem, ale i znaczeniem wykonywanych zadań. Powiedzmy sobie szczerze, praca to 1/3 naszego życia, chcemy ten czas poświęcać na coś istotnego.
Piotr Dziwok, dyrektor krakowskiego centrum operacji biznesowych Shell, mówił, że to właśnie praca przy ciekawych projektach na międzynarodową skalę przyciąga ludzi. Ostatnio powstał u niego 50-osobowy zespół, który w swoich obowiązkach ma przygotowywanie analiz finansowych wykorzystywanych przy tworzeniu raportów giełdowych Shell. To jest realny wpływ, praca dla ekspertów, międzynarodowa kariera oraz duże pieniądze, i to nie są odosobnione przypadki. Polskie usługi dla biznesu wykorzystują hiperpoprawne standardy pracy. „Śmieciówki”? „Jak się nie podoba, to kolejka czeka?”. Myślicie, że łatwo znaleźć 60 specjalistów z zacięciem logistycznym, władającym językiem tureckim i arabskim (przykład Accenture) i mieć odwagę zaproponować im taką formę umowy, a później nie dbać o to, by zostali w firmie? Więc zanim przytoczy się w opiniotwórczym dzienniku słowa złośliwych, że outsourcing to „handel ludźmi i działanie na granicy prawa”, może warto się zastanowić? Biznes sobie poradzi, ale ludzi szkoda.