O rynku pracy, jaki czeka nas za kilka, a potem kilkadziesiąt lat, można powiedzieć dzisiaj właściwie jedno: będzie inny, nie do poznania. Zapewne znajdzie się na nim miejsce dla specjalistów wyposażonych w określone, czasem nawet dość wyszukane umiejętności. Ale i tych, którzy kierują się emocjami. I to będzie przełom.
Jak szacują eksperci z Katedry Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, w 2020 r. komputery będą wbudowane we wszystko i przestaną być widoczne. Świat stanie się pełen inteligentnych przedmiotów, a roboty o różnych kształtach będziemy spotykać niemal na każdym kroku. Już nie tylko w filmach, ale i w rzeczywistości pojawiają się chimery powstałe w wyniku zabaw genetycznych. W 2030 r. za równowartość 1000 dol. będzie można kupić komputer o mocy tysiąca ludzkich mózgów. Trzy wymiary znane dzisiaj staną się mało interesujące – ewolucja myśli przeniesie się w światy wielowymiarowe. Dzięki nierzeczywistym technologiom świat wirtualny nie będzie różnił się od realnego. Ludzie zaakceptują manifest niepodległości maszyn, które będą chciały stać się partnerami ludzi. A co się będzie działo potem?
W tej sytuacji ludzka praca będzie radykalnie inna. Jakkolwiek by filmowo to wyglądało, przed przegraną z komputerami może ustrzec nas jedynie połączenie inteligencji z empatią. Dla maszyn na razie to niewykonalne.