W średnim okresie należy przewidywać, że Polska stanie się państwem docelowym dla emigrantów, w związku z czym ewentualne niedobory rąk do pracy uzupełnią zasoby imigrantów. Tego oczywiście nie należy się spodziewać za rok lub dwa, ale w perspektywie 10 lat jest to już bardzo prawdopodobne - mówi prof. Elżbieta Kryńska, ekspert rynku pracy z Uniwersytetu Łódzkiego.

Na ile realne jest, że do końca dekady będziemy mieli 0,5 mln bezrobotnych?

To realne. Ale pod warunkiem, że pewnie zmiany zajdą zgodnie z oczekiwaniami. Generalnie prognozowanie popytowej strony rynku pracy jest trudne, bo wielkość zatrudnienia wiąże się silnie z procesami gospodarczymi, np. cyklami koniunkturalnymi, międzynarodową sytuacją gospodarczą i polityczną czy trendami w zakresie zapotrzebowania na konkretne grupy zawodowe. Próby szacowania popytu na pracę podejmuje się więc przy założeniu prawdopodobnego przebiegu tych (a także innych) procesów. Pewności jednak nigdy nie ma, prognozy nie muszą się sprawdzać, tym bardziej że niektóre z nich pełnią funkcję ostrzegawczą, np. dla rządzących. Dzieje się tak, gdy przewiduje się niepożądany rozwój czy poziom danego zjawiska, czemu trzeba się przeciwstawić.

Czy można zaryzykować tezę, że zabraknie nam rąk do pracy?

To na pewno. Tyle że w tym wypadku mówimy o stronie podażowej zjawiska. Proszę zwrócić uwagę, że Instytut Pracy i Spraw Socjalnych w swoich badaniach zajmuje się stroną popytową, zaś podaż pracy szacuje GUS. Z szacunków tych zaś wynika w sposób jednoznaczny, że zasoby siły roboczej będą się kurczyć, bo z rynku pracy na zasłużoną emeryturę będzie odchodził powojenny wyż demograficzny. Podażową stronę rynku pracy kształtują także urodzenia, a te przecież w kolejnych rocznikach były już tylko mniejsze.

Podaż z popytem się rozminą?

W istocie popyt z podażą na rynku pracy bardzo rzadko spotykają się idealnie. Przyczyna tkwi w bezrobociu naturalnym, które powodowane jest przez niedoskonałości funkcjonowania rynku pracy – braku przejrzystości czy niską mobilność siły roboczej. Tego typu bezrobocie jest obserwowane we wszystkich krajach, nie ma więc co oczekiwać, że popyt z podażą w Polsce spotkają się i dopasują w sposób koronkowy.

W jaki sposób wyrównamy sobie ubytek rąk do pracy?

Tutaj trzeba jeszcze wziąć pod uwagę procesy migracyjne. W średnim okresie należy przewidywać, że Polska stanie się państwem docelowym dla emigrantów, w związku z czym ewentualne niedobory rąk do pracy uzupełnią zasoby imigrantów. Tego oczywiście nie należy się spodziewać za rok lub dwa, ale w perspektywie 10 lat jest to już bardzo prawdopodobne. Chyba że wybuchnie jakiś niespodziewany konflikt albo pojawi się jakaś inna perturbacja natury gospodarczej.