Co trzeci urzędnik w powiatowym urzędzie pracy (PUP) straci pracę do końca 2013 r. To skutek ograniczenia tegorocznej puli środków w Funduszu Pracy (FP) na płace i zmiany od 2014 r. sposobu ich finansowania. Pieniądze na wynagrodzenia będą bowiem pochodzić nie z FP, lecz z budżetów starostów. Ci jednak twierdzą, że nie stać ich na zatrudnianie rzeszy ponad 20 tys. pracowników pośredniaków.
Dlatego redukcje w urzędach pracy już się rozpoczęły. Skala dokonanych i planowanych zwolnień jest różna. W Makowie Mazowieckim niemal co trzeci zatrudniony już stracił posadę. Zwolniono 14 osób (obecnie pracuje 48). W Opocznie zostanie docelowo zwolniony co piąty zatrudniony. W Zielonej Górze cy Rybniku posadę straci co dziesiąty. Redukcje dotyczą zarówno pracowników administracji, jak i doradców zawodowych, których w Polsce i tak jest za mało. Stanowią oni blisko połowę zwalnianych. Tak jest w Opocznie. Tam zostanie zlikwidowanych 6 etatów doradców i pośredników spośród 14.
– Od 1 listopada 2011 r. zostało zwolnionych 4 pracowników, w tym 2 pośredników pracy – mówi Piotr Gałkowski, dyrektor PUP w Rykach.
Związek Powiatów Polskich (ZPP) alarmuje, że na koniec przyszłego roku skala redukcji w PUP wyniesie około 30 proc.
– Mam nadzieję, że obowiązywanie przepisu ustawy dotyczącego finansowania wynagrodzeń z FP zostanie przedłużone. Jeśli nie, to samorząd powiatowy nie będzie w stanie udźwignąć tego zadania – mówi Marek Wójcik, zastępca sekretarza generalnego ZPP.
Zdaniem Władysława Kosiniaka-Kamysza, ministra pracy i polityki społecznej, zwolnienia zapowiadane przez starostów w urzędach pracy pozwolą na likwidację przerostów kadrowych szczególnie w działach administracyjno-ewidencyjnych zajmujących się rejestracją bezrobotnych. Wierzy on, że zrestrukturyzowane urzędy będą lepiej aktywizować bezrobotnych niż obecnie. Ale obiecuje też pomoc. Dofinansowanie pensji pracowników pośredniaków z FP zostanie utrzymane, ale pod pewnym warunkiem. Pieniądze dostaną tylko te urzędy, które najbardziej efektywnie pomagają bezrobotnym.
– Te, które mają słabe wyniki, nie dostaną wsparcia lub otrzymają je, lecz w minimalnym wymiarze – mówi DGP minister pracy.

2,14 mln osób pozostawało bez pracy na koniec marca 2012 roku

Dyrektorzy powiatowych urzędów pracy zwalniają pracowników i jak zapowiadają w bieżącym roku, nadal będą redukować zatrudnienie. To skutek 2,5-krotnego zmniejszenia kwoty na wynagrodzenia pracujących tam urzędników. O ile w 2011 roku w Funduszu Pracy (FP) było zarezerwowane na ten cel ponad 300 mln zł, to w tym roku jest niewiele ponad 120 mln zł. Redukcje dotkną wszystkich – pośredników i doradców zawodowych, a także osoby z działu rejestracji i ewidencji. Od 2014 roku Fundusz Płac nie będzie finansował wynagrodzeń urzędników. Mają to zrobić wyłącznie starostowie z własnych środków. Twierdzą jednak, że nie mają na to pieniędzy.

Zwolnienia w urzędach

O zatrudnieniu, wysokości wynagrodzenia lub zwolnieniu pracowników powiatowego urzędu pracy decyduje jego dyrektor w ramach budżetu ustalonego przez samorząd powiatu. Na koniec 2011 roku w urzędach było zatrudnionych 20 137 osób, czyli o 297 mniej w porównaniu z 2010 rokiem. To oznacza, że liczba pracowników spadła o 1,5 procent. Do głównych przyczyn redukcji zatrudnienia należały zwolnienia na własną prośbę, przejście na emeryturę lub rentę, restrukturyzacja zatrudnienia w urzędzie i inne przyczyny. Jak informuje Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, w 2011 roku nastąpił wzrost zatrudnienia w grupie tak zwanych pracowników kluczowych (z wyjątkiem liderów klubów pracy, gdzie był spadek) z 621 do 639. W ubiegłym roku przybyło nieco pośredników pracy, doradców zawodowych czy specjalistów do spraw rozwoju i programów zawodowych.
W tym i przyszłym roku nastąpi jednak radykalna zmiana trendów. Ze względu na ograniczenie wydatków na pensje skala zwolnień w porównaniu z 2011 rokiem będzie znacznie większa.

900 bezrobotnych przypada na doradcę w urzędzie pracy

Etatów już ubywa. Na przykład w Makowie Mazowieckim niemal co trzeci zatrudniony stracił posadę, w Sanoku jedna osoba straciła posadę, a w Głogowie dwie. W Rykach zwolniono już cztery osoby w tym dwóch pośredników pracy.
Zwalniane są głównie osoby zatrudnione na podstawie umów na czas określony, którym nie przedłuża się kontraktów, ludzie młodzi, osoby realizujące projekty unijne, które powoli wygasają. Dodatkowo część starszych osób odchodzi na emeryturę. Niestety wśród zwalnianych są doradcy zawodowi i pośrednicy pracy tak potrzebni przy aktywizacji bezrobotnych.

300 mln zł było zarezerwowane z Funduszu Pracy na płace urzędników pośredniaków w 2011 roku

– W naszym urzędzie rozwiązane zostaną umowy zawarte na czas zastępstwa osób długotrwale nieobecnych – mówi Zdzisław Szczepkowski z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Olsztynie.
Według szacunków Marka Wójcika, zastępcy sekretarza generalnego Związku Powiatów Polskich, skala redukcji na koniec 2013 roku wyniesie około 30 proc. Jego zdaniem w urzędach nastąpi kolejna fala zwolnień.



Starosta bez pieniędzy

Wynagrodzenia osób zatrudnionych w pośredniakach wypłacają powiaty. Jednak zgodnie z art. 9 ust. 2 pkt 2a ustawy o promocji zatrudnienia dostają na to środki z Funduszu Pracy. Przekazuje je im minister pracy w kwocie 7 proc. z kwoty przewidzianej na aktywizację zawodową. Takie zasady będa jednak obowiązywać tylko do końca grudnia 2013 r.
Problem w tym, że już w tym roku środki przekazywane samorządom na wynagrodzenia w urzędach pracy znacznie obniżono. Kolejna zła informacja dla powiatów jest taka, że od stycznia 2014 r. będą płaciły urzędnikom już tylko wyłącznie z własnych środków.
Samorządy już protestują przeciwko takiej zmianie. Również zdaniem przedstawicieli urzędów środki na pensje nadal powinny pochodzić z Funduszu Pracy.
– Samorząd powiatowy nie będzie w stanie udźwignąć tego zadania – ostrzega Joanna Reszka z Powiatowego Urzędu Pracy w Malborku.
Eksperci podkreślają, że urzędy pracy zwalniają profesjonalnych pracowników, a jednocześnie Fundusz Pracy zanotuje na koniec bieżącego roku ponad 7 miliardów złotych nadwyżki. Gdyby te środki zostały skierowane na aktywizację, wzrosłaby też kwota przeznaczona na pensje osób zatrudnionych w pośredniakach, bo ta stanowi jej procent.

120 mln zł jest zarezerwowane w budżecie FP w br. na pensje pracowników PUP

Minister finansów nie chce się jednak na to zgodzić. Brakuje pieniędzy na pensje, więc przeprowadzane są zwolnienia. Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej, ma jednak swój pomysł na rozwiązanie tej sytuacji. Mimo że, jak twierdzi zwolnienia są nieuniknione, to należy motywować urzędy pracy do większej efektywności w szukaniu zatrudnienia dla bezrobotnych. Te najlepsze mogłyby liczyć na to, że wynagrodzenia ich pracowników nadal byłyby finansowane z FP.

Biedny bezrobotny

Na ograniczeniu wydatków z Funduszu Pracy tracą nie tylko pośrednicy czy doradcy zawodowi, ale przede wszystkim sami bezrobotni. Bezpośrednim skutkiem tego rozwiązania jest zmniejszenie liczby bezrobotnych objętych aktywnymi instrumentami rynku pracy (o około 400 tys. w stosunku do 2010 roku). Zostało to oprotestowane przez wszystkie podmioty i organizacje zajmujące się tymi zagadnieniami, na przykład Naczelną Radę Zatrudnienia, partnerów społecznych czy konwent dyrektorów powiatowych urzędów pracy.
– To, co się dzieje obecnie w urzędach pracy, stanowiących najważniejsze ogniwo publicznych służb zatrudnienia, jest efektem ograniczeń finansowych. Ich rola w procesie aktywizacji zawodowej i walki z bezrobociem ulega degradacji – mówi prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.
Jej zdaniem sprowadza się ona bowiem przede wszystkim do czynności administracyjnych, niewątpliwie potrzebnych, ale oddalających wizję publicznych służb zatrudnienia, jako podstawowego miejsca wsparcia dla osób poszukujących pracy.
– Wypracowanie adekwatnego do skali bezrobocia modelu publicznych służb zatrudnienia nie jest możliwe bez nakładów finansowych – dodaje Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista z Invest Banku.
Podkreśla, że rząd uznał za najważniejszy cel ograniczenia deficytu budżetowego, kosztem inwestowania w aktywizację zawodową.
– Można jedynie mieć nadzieję, że taki stan nie będzie trwał zbyt długo – mówi prof. Elżbieta Kryńska.