Zdjęcie do albumu smartfonem? Wolimy kompakt z wymienną optyką.
Michał Kanownik dyrektor Związku Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego / Dziennik Gazeta Prawna / Wojciech Gorski
Do niedawna uważaliśmy, że lepiej mieć nowoczesny telefon z aparatem fotograficznym niż sam aparat. Zdjęcia robi dobre, a do tego ma wiele funkcji nieosiągalnych przez większość aparatów. Ale dzisiaj nasze opinie zaczynają się zmieniać. W efekcie rośnie popyt nie tylko na lustrzanki, ale i na teoretycznie słabsze kompakty z wymienną optyką. Tych pierwszych, jak szacują producenci, sprzedało się w ub.r. o ok. 30 proc. więcej niż w 2012 r. Segment drugich urósł zaś o prawie 50 proc.
– Szczególnie dużym zaskoczeniem jest kategoria lustrzanki. W 2012 r. odnotowała znaczący spadek w sprzedaży, co pozwalało sądzić, że może być to pierwszy krok ku dalszemu kurczeniu się rynku. Tymczasem nastąpiło wyraźne odwrócenie się trendu. Te aparaty wciąż doceniamy i za ich wysoki poziom techniczny wciąż chcemy płacić – zauważa Marek Rokita, menedżer produktu foto w Sony.
Odbicie potwierdzają sklepy. Według Neo24.pl trend wzrostowy powinien utrzymać się również w kolejnych latach.
Duża w tym zasługa Canona, Nikona oraz Sony, które wprowadzają na rynek coraz nowsze, bardziej zaawansowane technologicznie urządzenia. Dziś, jak podkreślają eksperci, producenci topowych marek dążą do tego, aby oferować aparaty, z jakich swego czasu słynęli tacy profesjonaliści, jak na przykład marka Leika. Tym samym mamy do czynienia z coraz większą walką konkurencyjną, co przekłada się na ceny urządzeń.
– W ciągu ostatnich ośmiu lat spadły niemal o połowę. Najbardziej było to jednak widoczne w ubiegłym roku. W efekcie aparat kompaktowy z wymienną optyką można było już kupić za mniej niż 1,5 tys. zł – podkreśla Marek Rokita. W 2012 r. jego cena oscylowała bliżej 2 tys. zł.
Powoli odradza się też popyt na kamery. W ubiegłym roku Polacy kupili kamery za 92,5 mln zł, czyli wydali na nie o 1 mln zł więcej niż rok wcześniej. Eksperci z JVC zauważają, że duża w tym zasługa nowej mody polegającej na nagrywaniu własnych wyczynów sportowych lub jazdy samochodem. Stąd rosnąca sprzedaż kamer PRO, które nie są tanie. Cena dobrej jakości sprzętu oscyluje w okolicy 2 tys. zł, nieco gorszej 1 tys. zł

OPINIA

Zmianę trendu na rynku w największym stopniu zawdzięczamy telewizorom. Te nie tylko w standardzie dostępne są już w rozdzielczości HD, ale też mają coraz większe przekątne. Do tego ich ceny w ciągu ostatnich lat bardzo się obniżyły, sprawiając, że są w zasięgu ręki każdego konsumenta. Wyświetlane na takich telewizorach obrazy nagrane nieprofesjonalnymi urządzeniami, także smartfonami, wypadają bardzo słabo, wręcz tragicznie. Dlatego Polacy, jeśli już sięgają po kamerę lub aparat, to wybierają urządzenia z górnej półki. Z tego względu popyt na rynku tych urządzeń rośnie w wybranych kategoriach, których smartfon nie jest w stanie zastąpić. Najprostsze modele nadal skazane są na zapomnienie.