Gwałtownie tanieją mieszkania i lokale budowane dla turystów w nadmorskich i górskich miejscowościach wypoczynkowych. Ceny zaczynają się już od niecałych 5 tys. zł za metr kwadratowy.
Zastój na rynku mieszkań wakacyjnych sprawia, że deweloperzy coraz ostrzej schodzą z ceny. Chcą koniecznie jeszcze w tym sezonie złapać klienta, bo banki coraz bardziej rygorystycznie żądają spłat kredytów zaciągniętych na budowę. W efekcie ceny niektórych inwestycji tylko w ciągu ostatnich dwóch miesięcy spadły o 20 – 40 proc. Tak jest m.in. w Zakopanem i okolicach, gdzie w ofertach biur podróży jest ok. 5 tys. mieszkań i domów wakacyjnych.
– Mamy kilkadziesiąt lokali, które jeszcze w kwietniu wyceniane były na 11 – 13 tys. zł za 1 mkw., a dziś można je kupić za 7 – 9 tys. zł – mówi Jan Wójcicki z zakopiańskiej agencji ME/MAX Duo. Przykładowo w Kościelisku 28-metrowy apartament kosztuje 150 – 160 tys. zł, podczas gdy w marcu inwestor wyceniał go na 190 tys. zł. Ceny idą w dół także nad morzem. W Karwi na osiedlu Apartamenty Werona za 1 mkw. trzeba zapłacić 4,8 – 5,8 tys. zł, podczas gdy jeszcze kilka miesięcy temu inwestor żądał 8 – 9 tys. zł za 1 mkw. W Ustce zaś wykończony pod klucz apartament na osiedlu Cztery żagle można kupić za 8 tys. zł za 1 mkw., czyli o 30 proc. mniej niż na początku roku.
– Przyczyną przeceny jest duża podaż – wyjaśnia Paweł Grząbka z firmy ECC Property Group, która od kilku lat monitoruje rynek nieruchomości wakacyjnych. – W kurortach powstały całe dzielnice mieszkań na wynajem, bo deweloperzy uwierzyli, że potencjał tego rynku jest ogromy, a klienci, którzy inwestują w mieszkania na wynajem, odporni na kryzys, bo większość z nich lokuje nadwyżki, a nie kupuje na kredyt. Najtrudniej sprzedać lokale o słabym standardzie i kiepskiej lokalizacji, np. w Sztutowie do dziś nie ma chętnych na bloki, które deweloper wybudował w 2009 r. w polu ok. 4 km od morza. Kupujących nie przekonuje nawet to, że za metr trzeba zapłacić niespełna 4,9 tys. zł.
Jednak jak przekonuje Grząbka, apartamenty z bogatą infrastrukturą, czyli z dostępem do basenu, spa, z bezpośrednim dostępem do morza, sprzedają się całkiem dobrze. Tak jest m.in. w Wisełce, Jastarni czy Świnoujściu, gdzie powstało kilka cztero- i pięciogwiazdkowych kondohoteli, w które inwestowali zamożni Polacy oraz Niemcy. Można w nim wykupić na własność pokój hotelowy, mieszkać w nich określoną z góry liczbę dni w roku, ale także odpłatnie wynajmować go innym turystom. Na przykład w apartamentowcu Marine Hotel z widokiem na morze, centrum spa & wellness, centrum sportowym, dwiema restauracjami, kawiarnią, klubem nocnym i centrum konferencyjnym inwestor sprzedał wszystkie z 400 pokoi, mimo że trzeba było zapłacić ok. 14 tys. zł za 1 mkw.
To właśnie takie mieszkania, zdaniem Grząbki, zwracają się najszybciej. Eksperci wyliczają, że o ile średnia rentowność z wynajmu apartamentu w miejscowościach turystycznych oscyluje wokół 5,5 – 7 proc., o tyle w tych luksusowych obiektach wynosi 8 – 9 proc. – A to dlatego, że są one atrakcyjne dla klientów nie tylko w sezonie – wyjaśnia Grząbka. I choć wybudowane w ostatnich latach mieszkania wakacyjne będą się sprzedawać jeszcze długo, to dla turystów nie jest to problem. Większa oferta sprawia, przełoży się bowiem na ceny wynajmu, a to znaczy, że wakacje będą mogły być tańsze.