W żadnym poważnym kraju UE nie pozwolono, by kapitał zagraniczny miał tak wielkie udziały w jakimś segmencie mediów, jak w Polsce - powiedział we wtorek wiceminister kultury Jarosław Sellin. Podkreślił, że projekt repolonizacji mediów dotyczy właścicieli mediów.

Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin, pytany w radiu TOK FM o dekoncentrację kapitału zagranicznego w polskich mediach, przyznał, że taki pomysł jest przygotowywany w jego resorcie. Zaznaczył, że dotyczy on nie dziennikarzy, ale właścicieli mediów.

"W żadnym poważnym kraju Unii Europejskiej takim jak Francja, Włochy, Niemcy czy Wielka Brytania - mimo zasady wolnego przepływu osób, kapitału, która w UE obowiązuje - w żadnym nie pozwolono na to, by kapitał zagraniczny, a zwłaszcza kapitał z jednego konkretnego kraju miał tak wielkie udziały w jakimś segmencie mediów, jak w Polsce" - powiedział.

"Mówię o segmencie prasowym oczywiście, gdzie dominuje kapitał jednego konkretnego kraju, czyli Niemiec. Żadne poważne państwo, by sobie na to nie pozwoliło, wręcz przeciwnie" - zaznaczył wiceminister.

Dodał, że "chcemy być poważnym krajem UE, poważnie sami siebie traktować". "Powtarzam - skoro z jakichś powodów tak poważne państwa, jak Niemcy czy Francja, nigdy do tego nie dopuściły i trudno sobie wyobrazić, żeby dopuściły, że np. cała prasa niemiecka jest w rękach Francuzów (...), to zachowujmy się też poważnie" - podkreślił.

Na pytanie, czy nie lepiej byłoby zająć się ważniejszymi i trudniejszymi sprawami, Sellin powiedział, że jego zdaniem to właśnie jest jeden z poważniejszych problemów w Polsce. "W ustrojach kapitalistycznych z monopolami się walczy i to jest zupełnie normalne. Jeżeli jest nadmiar monopolu w jakimś segmencie biznesu - media to też biznes - to się z tym walczy i trzeba po prostu do dekoncentracji doprowadzić" - zaznaczył.

W sierpniu br. Sellin zapowiedział, że projekt ustawy dekoncentracyjnej wyjdzie z resortu kultury prawdopodobnie jesienią i zostanie zaprezentowany też Kancelarii Prezydenta. "Zadbamy o to, aby na etapie, w którym ustawa wyjdzie z rządu, wyjdzie z mojego ministerstwa i pójdzie do Sejmu, żeby pan prezydent szczegóły tej ustawy już znał" - mówił wówczas wiceminister.