W 2017 roku na emeryturę przejdzie rekordowa liczba 550 tys. Polaków , z czego aż 330 tys. uzyska uprawnienie w wyniku obniżenia wieku emerytalnego. Jak podaje „Wyborcza”, 93 tys. osób uprawnionych do emerytury od października (wtedy wchodzi w życie ustawa) nie ma wszystkich składek na kontach ZUS. Wśród tej grupy znajduje się 50 tys. kobiet.
Składek brakuje aż 2 milionom Polaków pracujących przed 1999 r. Powodem jest tzw. kapitał początkowy. W wyniku reformy z 1999 r. każdy ma indywidualne konto emerytalne w ZUS, na które pracodawca przelewa ok. 20% pensji pracownika. Zakład już od kilku lat ma zadanie rozdzielać zaległe składki. Problemem jest system, w jakim funkcjonowały przed 1999 rokiem. Pieniądze wysyłano zbiorczo i potrzeba dokumentów pracowników, aby rozdzielić je prawidłowo. Właśnie te zaległe składki nazywamy kapitałem początkowym. To my jednak mamy dostarczyć dokumenty, uwzględniające wysokość pensji i lata pracy u poszczególnych pracodawców.
Chodzi o naprawdę duże pieniądze. W przypadku osoby, która pracowała 25 lat w starym systemie i zarabiała średnią krajową, kapitał początkowy może wynosić aż 1,5 tys. zł. – jest to ponad trzy czwarte emerytury. Jeżeli taka osoba nie wystąpi o naliczenie kapitału będzie miała znacznie mniejszą emeryturę niż powinna.
ZUS zapewnia, że pomoże w naliczeniu kapitału podczas składania wniosku osobom, które o to nie zadbały. To spowoduje jednak, że procedura przyznania emerytury się przedłuży i wcale nie uzyskamy pewności odzyskania wszystkich należnych składek.
Powodem są coraz mniejsze szanse na odzyskanie dokumentów z byłych zakładów pracy, które dawno zbankrutowały lub zakończyły działalność. Problemem jest także często fatalny sposób przechowywania dokumentów.