Niezadowolonych z ocen przybywa. W tym roku może paść kolejny rekord podań o udostępnienie pracy.

W poniedziałek egzaminem z języka polskiego rozpoczyna się sezon maturalny. Do majowej sesji przystąpi ponad 300 tys. uczniów. I choć wyniki będą znane dopiero 27 czerwca, pracownicy okręgowych komisji egzaminacyjnych (OKE) już przypuszczają, że wielu maturzystów będzie chciało sprawdzić, czy egzaminatorzy nie pomylili się w ocenie. W Mazowieckiem ich liczba rośnie od trzech lat.

W 2013 r. na Mazowszu maturzyści zgłosili 1301 wniosków o udostępnienie pracy do wglądu. Rok wcześniej było ich 1213, a w 2011 r. – 1206, czyli z kolei o 43 mniej niż w 2010 r. – Maturzyście po wyjściu z sali zawsze się wydaje, że napisał pracę lepiej niż w rzeczywistości. Większość uczniów przychodzi więc do nas z przekonaniem, że niska nota to wynik pomyłki egzaminatora – wyjaśnia Danuta Zakrzewska, dyrektor OKE w Łodzi.

Taką motywację miał Jakub Radomski, który maturę zdawał w 2005 r. Zaskoczyła go słaba nota z matematyki. – Złożyłem podanie do OKE i uzyskałem dostęp do swojej pracy. Niestety okazało się, że to ja po prostu byłem kiepski – wspomina z uśmiechem. Inny były maturzysta, który chce pozostać anonimowy, wciąż czuje się skrzywdzony. – Napisałem dobrą pracę, użyłem nieszablonowych przykładów i wyciągnąłem wnioski, które były ponad poziomem liceum. Przez to jednak nie zmieściłem się w kluczu, więc egzaminator nie mógł mi przyznać punktów – opowiada.

Teoretycznie oceny matury nie da się zmienić. Zgodnie z orzecznictwem Naczelnego Sądu Administracyjnego nie jest ona decyzją administracyjną, więc nie przysługuje od niej droga odwoławcza. W praktyce komisje poprawiają te wyniki, w których egzaminator popełnił błąd przy zliczaniu punktów. Zdarza się, że uczniowie składają wnioski o ponowne sprawdzenie egzaminu. Na Mazowszu w 2013 r. poprosiły o to 163 osoby, a wynik matury zmieniono w 6 przypadkach. Na terenie Pomorskiego i Kujawsko-Pomorskiego – łącznie w 8 pracach.

– Bywają uczniowie, którzy od razu przychodzą z awanturą. W takich przypadkach widać presję ze strony rodziców. Zdarzyła się sytuacja, że ojciec trzepnął syna w głowę, bo ten w domu oczywiście nie przyznał się do ściągania na maturze, a my pokazaliśmy mu strony internetowe, z których korzystał na egzaminie – wspomina Danuta Zakrzewska.

– W naszej komisji maturzyści proszą o wgląd do arkuszy z biologii i chemii. Zwykle chodzi o osoby, które chcą iść na studia medyczne. Ci ludzie znają swoją wartość, mają świetne wyniki w szkole, a na maturze zabrakło im kilku punktów, by dostać się na wymarzoną uczelnię – ocenia Krzysztof Lodziński z OKE w Warszawie. Tacy abiturienci – mimo zdanej matury – czasem decydują się ponownie przystąpić do egzaminu, by dostać się na lepsze studia. W ubiegłym roku zdecydowało się na to 10 tys. osób, czyli blisko 4 proc. egzaminowanych.

Dyrektor Zakrzewska wskazuje, że rośnie też liczba osób, które chcą obejrzeć prace, by nauczyć się czegoś na własnych błędach i podejść do matury ponownie. Te grupy nie są małe – w zeszłym roku na 314 tys. maturzystów jednego przedmiotu nie zdało ponad 40 tys. osób. Mogły one skorzystać z terminu poprawkowego. Blisko 20 tys. nie zdało co najmniej dwóch przedmiotów i musiało czekać na drugą szansę przez okrągły rok