Chcemy stworzyć sieć powiązań z naukowcami z całego świata, którzy będą prowadzili badania w Polsce przez pięć lat i przekonają się do nas. Pokażemy, że jesteśmy bezpiecznym i przyjaznym krajem - mówi w wywiadzie dla DGP prof. Łukasz Szumowski, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego.
Prof. Łukasz Szumowski, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego / Dziennik Gazeta Prawna
Poziom polskiej nauki pozostawia wiele do życzenia. Nie mamy szans w międzynarodowej rywalizacji. Przejmując władzę, PiS obiecywał, że to się zmieni i polskie uczelnie awansują do pierwszej setki rankingu szanghajskiego. Na razie jednak tak się nie stało...
Wymierne sukcesy już są: ustawa innowacyjna, powołanie Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej, nowy algorytm finansowania, doktoraty wdrożeniowe, a nade wszystko tocząca się od ponad roku debata ze środowiskiem akademickim o kształcie przyszłej ustawy 2.0. Ustawa 2.0 reformująca obszar nauki i szkolnictwa wyższego jest już w większej części gotowa i zostanie przedstawiona przez premiera Jarosława Gowina 19 września podczas Narodowego Kongresu Nauki w Krakowie. Jak widać, podejmujemy liczne działania, w tym intensywne rozmowy ze środowiskami międzynarodowymi. Najnowszym jest porozumienie, które zawarliśmy z niemieckim Ministerstwem Edukacji i Badań Naukowych, dzięki któremu w Polsce ma powstać 10 centrów doskonałości Maxa Plancka. Ten instytut to „top of the top” instytucji naukowych w Europie. Może pochwalić się np. 17 noblistami. To jest ekstraklasa w nauce.
Które polskie uczelnie staną się centrami doskonałości Maxa Planka?
Zainteresowane placówki naukowe same będą się zgłaszać do konkursu, które ogłosi Narodowe Centrum Nauki. Wnioski oceni niezależna komisja.
Kiedy konkurs zostanie ogłoszony?
W październiku. Zostanie rozstrzygnięty w czerwcu 2018 r. We wrześniu natomiast ruszą pierwsze trzy centra, kolejne trzy w 2019 r. i po dwa w 2020 i 2021 r. Każda wyłoniona jednostka naukowa otrzyma 300 tys. euro na prowadzenie prac badawczych na pięć lat, z możliwością przedłużenia na kolejnych pięć. Te pieniądze pozwolą nam na stworzenie międzynarodowych zespołów. Instytut Maxa Plancka da nie tylko markę centrom naukowym, które będą w Polsce, ale przede wszystkim wiedzę, jak zarządzać i organizować takie jednostki naukowe, aby przynosiły bardzo dobre efekty. To będzie ogromny bodziec do umiędzynarodowienia polskiej nauki. Chcemy, dzięki centrum doskonałości Maxa Plancka, stworzyć sieć powiązań z naukowcami z całego świata, którzy będą prowadzili badania w Polsce przez pięć lat i przekonają się do naszego kraju. Pokażemy, że jesteśmy bezpiecznym i przyjaznym krajem dla naukowców z całego świata.
A co z dodatkowymi pieniędzmi na naukę?
Chcemy, aby na naukę w przyszłym roku z budżetu państwa został przeznaczony dodatkowy miliard złotych. Jest to istotny wzrost w stosunku do 8 mld zł, które mamy obecnie.
Jest zgoda ministra finansów?
Premier Mateusz Morawiecki dostrzega potrzebę zwiększania nakładów na naukę. Bez badań podstawowych, aplikacyjnych i wdrożeniowych nie będzie innowacyjnej gospodarki.
Co z połączeniem strumieni finansowania – środków na naukę i szkolnictwo wyższe?
Taki jest postulat środowiska akademickiego, do którego się przychylamy. Obecnie jest tak, że uczelnia musi opisywać, na co wydała każdą złotówkę – czy na dydaktykę, czy prowadzenie badań, ponieważ otrzymuje te fundusze z dwóch różnych puli. Tymczasem nie ma badań bez szkolnictwa wyższego oraz nie ma dydaktyki bez badań. Dlatego chcemy, aby same uczelnie decydowały, jak dysponować tymi środkami.
Kiedy nastąpi połączenie strumieni?
To wymaga negocjacji z Ministerstwem Finansów, debaty w parlamencie, zmian w budżecie państwa itd. To długi i skomplikowany proces legislacyjny, ale chcemy, aby ustawa 2.0 opierała się już na połączonych strumieniach finansowania na dydaktykę i badania naukowe.
Czego jeszcze możemy się spodziewać w nowej ustawie dla uczelni?
Chcemy wyłaniać najlepsze uczelnie badawcze, które w większej mierze skupią się na badaniach naukowych niż na dydaktyce. Chcemy też zmienić zasady oceniania uczelni.
Zamiast ewaluować poszczególne wydziały, będziemy oceniać całe uczelnie, a dokładniej poszczególne dyscypliny naukowe, czyli ogólnie będziemy porównywać humanistów z humanistami, a matematyków z matematykami itd.
Zniesiemy też minima kadrowe. Teraz od liczby pracowników naukowych zależą uprawnienia do nadawania stopni naukowych. Chcemy, aby zależały one od oceny doskonałości naukowej w danej dyscyplinie na uczelni.
Czyli?
Jeżeli uczelnia w dyscyplinie ma ocenę A+ lub A, będzie miała uprawnienia habilitacyjne, jeżeli co najmniej B+, to doktorskie, zaś niższa ocena jakości naukowej nie będzie dawała możliwości kreowania kadry naukowej. Zamierzamy też zmienić podejście do doktorantów. Chcemy, aby w końcu byli traktowani jak badacze, a nie studenci.
Jak to zrobić?
Wymaga to zmiany finansowania. Obecnie jedynie 50 proc. doktorantów otrzymuje stypendia, reszta pracuje na uczelniach charytatywnie. Chcemy, aby każdy doktorant otrzymywał stypendium, które pozwoliłoby mu się utrzymać, i to na godnym poziomie. Zapewniając wyższe świadczenia wszystkim doktorantom, chcemy, aby skupili się na badaniach. Nie będą musieli szukać pracy w trakcie kształcenia, aby się utrzymać.
Obecnie stypendium dla doktorantów wynosi niespełna 1,5 tys. zł miesięcznie. Ile miałyby wynosić godne świadczenia?
Na tym etapie liczymy koszty funkcjonowania powszechnego systemu stypendialnego. Rozważamy też, czy doktoranci nie powinni mieć zapewnionego ubezpieczenia społecznego i zdrowotnego, co zbliżałoby ich status do pracowników. Natomiast stypendia będą zwolnione z podatku dochodowego, jak to ma miejsce teraz. Planujemy, aby przez dwa lata doktorant dostawał część tego świadczenia, następnie przeprowadzana byłaby ocena śródokresowa, która pozwoliłaby odsiać te osoby, które nie rokują albo nie chce im się prowadzić badań. Dopiero po jej przeprowadzeniu doktorant miałby wypłacane wyższe świadczenie.
Młodzi naukowcy obawiają się, że podwyższenie świadczeń i zapewnienie ich wszystkim badaczom będzie oznaczało cięcia miejsc na studiach doktoranckich.
Tak się pewnie stanie. Obecnie kształci się ok. 43 tys. doktorantów. Studiów tych nie ukończy nawet połowa. Zatem część środków na ich naukę idzie w gwizdek. Chcemy ograniczyć masowość kształcenia doktorantów i jednocześnie spowodować, że znacznie większa ich część obroni doktorat.
Szacujemy, że pożądana liczba doktorantów to ok. 20–25 tys. Odkąd liczba doktorantów zaczęła rosnąć powyżej tej liczby, w żadnej mierze nie przełożyło się to na liczbę obronionych doktoratów, która utrzymuje się na poziomie 6 tys. rocznie. Jednocześnie zakładamy, że dzięki powszechnemu systemowi stypendialnemu i zmianom projakościowym liczba bronionych doktoratów wzrośnie. Polska nauka, ale także gospodarka i społeczeństwo potrzebują więcej osób z najwyższymi kwalifikacjami. Komisja Europejska wskazuje, że polskie przedsiębiorstwa nie są nasycone pracownikami, którzy posiadają stopień doktora. A to niestety skutkuje tym, że firmy nie prą w kierunku innowacyjności. Mamy nadzieje, że lukę tę wypełnią doktoraty wdrożeniowe.
A co ze stopniami naukowymi?
Najwięcej emocji wywołuje zniesienie habilitacji. Jednak jej prosta likwidacja nie wydaje się zasadna. Po pierwsze, z uwagi na to, że nie do końca wiadomo, co robić z osobami, które już ją uzyskały. Nie można przecież znosić praw nabytych. Po drugie, w przypadku likwidacji habilitacji jedynym stopniem naukowym byłby doktorat, obecnie w dużej części średniej jakości. Dlatego koncepcja jest taka, aby habilitacja, czyli samodzielność naukowa, była możliwa do osiągnięcia w młodszym wieku i niekoniecznie poprzez pisanie rozprawy. Chcemy stworzyć ścieżkę uzyskania pełnej samodzielności np. dla osób, które uzyskały prestiżowy grant ERC.