Przepisy nie przewidują uczestniczenia policjantów w badaniu osoby zatrzymanej, podejrzanej lub oskarżonej; pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności - wskazuje Rzecznik Praw Obywatelskich w piśmie do Rzecznika Praw Pacjenta.
Pismo RPO dotyczyło głośniej sprawy p. Joanny z Krakowa. W ubiegły wtorek TVN opublikował materiał o działaniach policjantów w jednym z krakowskich szpitali wobec kobiety, która trafiła na tamtejszy SOR po zażyciu tabletki poronnej. RPO Marcin Wiącek podjął z urzędu sprawę tej pacjentki. Jeszcze w ubiegłym tygodniu zwrócił się do krakowskiego komendanta policji o wyjaśnienia i podanie powodów interwencji. Jak podało we wtorek biuro RPO, Marcin Wiącek wystąpił też w tej sprawie do Rzecznika Praw Pacjenta z prośba o informację o dotychczasowych ustaleniach RPP.
Wiącek podkreślił, że zgodnie z obowiązującymi przepisami pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności, w szczególności w czasie udzielania mu świadczeń zdrowotnych. "Stąd też uczestnictwo, a także obecność innych osób w tym czasie, wymaga, co do zasady, zgody pacjenta i osoby wykonującej zawód medyczny, udzielającej świadczenia zdrowotnego" - wskazał RPO.
W piśmie RPO zaznaczył, że pani Joanna nie miała statusu osoby zatrzymanej, podejrzanej czy też oskarżonej. Nawet wówczas - wskazuje Wiącek - przepisy nie przewidują uczestniczenia funkcjonariuszy w badaniu osoby z takim statusem procesowym.
"Z par. 4 ust. 2 rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 13 września 2012 r. w sprawie badań lekarskich osób zatrzymanych przez Policję wynika, że decyzję o obecności policjanta w trakcie badania lekarskiego osoby zatrzymanej podejmuje lekarz wykonujący to badanie" - podał Rzecznik.
Dodał też, że zgodnie z rozporządzeniem szefa MS w sprawie poddawania badaniom lub wykonywania czynności z udziałem oskarżonego oraz osoby podejrzanej organ postępowania nie uczestniczy w przeprowadzaniu badań. Wyjątkiem jest przeprowadzanie badania przez biegłego.
Materiał o działaniach policji wobec pani Joanny w krakowskim szpitalu opublikowały w ubiegły wtorek "Fakty" TVN. Wynika z niego, że w szpitalu policjanci p. Joannę otoczyli kordonem, a policjantki weszły z nią do gabinetu ginekologicznego.
Komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk tłumaczył zaś, że pacjentka w szpitalu "była badana i dopiero po tym badaniu za zgodą lekarzy i w ich obecności dokonano przeszukania pani Joanny pod kątem zabezpieczenia telefonu". Policja twierdzi, że istniało podejrzenie popełnienia przestępstwa w postaci udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła, a interwencja Policji nastąpiła po "zawiadomieniu służb przez lekarza psychiatrę o możliwej próbie samobójczej jego pacjentki i przyjęciu przez nią substancji niewiadomego pochodzenia".(PAP)
autor: Mateusz Mikowski
mm/ ann/