Naruszenie praw pacjenta i działania niezgodne z aktualną wiedzą medyczną - to stanowisko rzecznika praw pacjenta w sprawie śmierci 33-letniej kobiety w Nowym Targu.

Pacjentka w ciąży trafiła do szpitala z odpływającym płynem owodniowym. Stan kobiety się pogarszał, zgodnie z informacjami medialnymi lekarze zwlekali z decyzją o aborcji. Szpital dementuje, że nie były dotrzymane procedury. Twierdzi też, że sytuacji nie należy wiązać z tym, że dyrektor należy do Suwerennej Polski, a patronem placówki jest Jan Paweł II. – Lekarze za długo czekali – mówią nasi rozmówcy. Pacjentka zmarła w wyniku sepsy.

Skojarzenia z sytuacją sprzed dwóch lat, kiedy w szpitalu w Pszczynie zmarła inna młoda kobieta, nasuwają się same. Zdaniem konsultanta krajowego ds. ginekologii lekarze w sytuacjach braku płynu owodniowego powinni przerwać ciążę. Zaś Ministerstwo Zdrowia powołuje zespół, który ma wypracować wytyczne dotyczące aborcji. Zaprasza do niego lekarzy i pracowników MZ, a także przedstawicielki środowisk kobiecych oraz psychologów i psychiatrów. Eksperci podkreślają, że to dobre posunięcie, jednak wskazują, że nadeszło zbyt późno.

Wyrok TK dotyczący aborcji był ponad dwa lata temu. Perspektywę lekarzy pokazuje w rozmowie z DGP prof. Piotr Sieroszewski, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, a pacjentów – mec. Jolanta Budzowska, która reprezentuje zarówno rodzinę pacjentki z Pszczyny, jak i Nowego Targu.