Polska, Bułgaria, Litwa i Węgry wystosowały wczoraj apel do KE i producenta szczepionek. Nie godzą się na wynegocjowane przez Komisję rozwiązania, które zakładają m.in. zapłatę połowy ceny za niedostarczone dawki.

Walka toczy się o setki miliardów złotych. – Firma nie proponuje żadnych rozwiązań w imię zdrowia publicznego – uważa minister zdrowia Adam Niedzielski. Wraz z trójką szefów resortów zdrowia z Węgier, Bułgarii i Litwy zgłosili weto wobec nowej wersji umowy z Pfizerem. Miała ona załatwić sprawę dostaw, w przypadku których istnieje ryzyko, że nie zostaną wykorzystane. To problem większości państw. Dlatego dostawy wstrzymano. Uruchomić je na nowych zasadach miał obecny aneks. Na jego przyjęcie muszą się zgodzić wszystkie państwa.

Z informacji DGP wynika, że w aneksie znalazły się propozycje rozłożenia dostaw do 2026 r., zmniejszenia ich o połowę oraz – co budzi największy sprzeciw Polski – obowiązku zapłacenia połowy ceny za niedostarczone dawki. – Musielibyśmy zapłacić za nieistniejący produkt, którego firma nawet nie wyprodukuje. To wbrew interesom systemu ochrony zdrowia – mówi jeden z naszych rozmówców. Oznaczałoby to, że Polska musiałaby przyjąć jeszcze 30 mln dawek (od początku pandemii wykorzystaliśmy niecałe 58 mln) i zapłacić za połowę tych, których byśmy nie otrzymali. W sumie to wydatek rzędu 4,5 mld zł, a oszczędność wyniosłaby 1,5 mld zł. – To niewiele, jeśli wziąć pod uwagę, że i tak nie ma szans na wykorzystanie nawet zmniejszonej puli, która by do nas dotarła – mówi nasz rozmówca.

Dlatego podczas wczorajszego posiedzenia rady ministrów zdrowia Polska, Węgry, Litwa i Bułgaria wydały wspólne oświadczenie. Piszą w nim, że są zaniepokojone kształtem nowej umowy, wskazują, że przedstawione propozycje ani nie są sprawiedliwe, ani nie odpowiadają na potrzeby zdrowotne obywateli. I apelują, by Pfizer wziął odpowiedzialność za swoje działania względem obywateli UE i dążył do sprawiedliwego rozwiązania problemu. Bo zdaniem ministrów koncern jak dotąd uwzględnia jedynie własne interesy finansowe. W oświadczeniu znalazł się też apel do Komisji. „Mogłaby kupić nadwyżkowe dawki i przekazać je państwom w potrzebie” – stwierdzono.

Autorzy listu przyznają jednak, że nie wszystkie państwa UE chcą takich rozwiązań. I szanują ich potrzeby. Dotychczas to Warszawa była inicjatorem i głównym bojownikiem o zmianę umowy i anulowanie części dostaw. Dążąc do renegocjacji umowy z Pfizerem, powołała się w zeszłym roku na klauzulę siły wyższej, czyli wojnę w Ukrainie, która dotknęła finansowo i organizacyjnie głównie Polskę. Na wczorajszym posiedzeniu rady minister zdrowia Adam Niedzielski mówił, że skutki pandemii koronawirusa mają poważny wpływ na systemy opieki zdrowotnej na całym świecie. – A niszczycielska wojna w Ukrainie nadal trwa. I pogłębia nierówności w dziedzinie zdrowia, wzmacniając zagrożenia związane z innymi pandemiami, jak gruźlica czy oporność na antybiotyki. Polska codziennie reaguje na te zagrożenia, zapewniając odpowiednie leczenie i szczepienia ludności uciekającej przed wojną – dodał.

Krytycy zarzucają jednak, że problem leży gdzie indziej: państwu nie udało się przekonać obywateli do szczepień i w konsekwencji chce anulować umowy. I choć to prawda, że mamy jeden z najniższych wskaźników wyszczepialności w UE (razem z Bułgarią i Węgrami), z analiz DGP wynika, że problem dotyczy całej „27”. Liczba zamówionych dawek przekracza możliwości ich wykorzystania w wielu państwach. Dlatego, jak mówi Niedzielski, państwa podpisane pod apelem oceniają bardzo negatywnie proponowany aneks do umowy.

Jak do sprawy odnosi się Pfizer? Do zamknięcia tego wydania DGP nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadane w tej sprawie pytania. Wiadomo jednak, że dla firmy jest to duży problem – zgoda na propozycje Polski i KE mogłaby zostać potraktowana jako przejaw niegospodarności. Ale także wpłynęłaby negatywnie na wyniki finansowe firmy, która – po wzroście odnotowanym w trakcie pandemii – boryka się teraz z kłopotami.

W rozmowie z DGP rzecznik prasowy Komisji Europejskiej Stefan de Keersmaecker podkreślał, że instytucja nie może komentować toczących się pomiędzy Komisją, państwami członkowskimi i Pfizerem rozmów ani stanowisk poszczególnych rządów. I zaznaczał, że rozmowy dotyczące zmiany umów zawartych z producentami szczepionek są prowadzone przez wspólny zespół negocjacyjny, w którego skład wchodzą przedstawiciele państw członkowskich. – Zespół ten prowadzi negocjacje pod kierownictwem Rady Sterującej, do której należą przedstawiciele KE i rządów – poinformował nas de Keersmaecker. ©℗