Z roku na rok rośnie liczba aborcji omijających polskie zakazy. Jak wynika z danych, które uzyskał DGP, tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy na zabieg przerwania ciąży wyjechało 1,2 tys. Polek. A z aborcji farmakologicznej skorzystało co najmniej 9,2 tys. kobiet. To niemal trzy razy więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej.
Z roku na rok rośnie liczba aborcji omijających polskie zakazy. Jak wynika z danych, które uzyskał DGP, tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy na zabieg przerwania ciąży wyjechało 1,2 tys. Polek. A z aborcji farmakologicznej skorzystało co najmniej 9,2 tys. kobiet. To niemal trzy razy więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej.
W sumie od ogłoszenia wyroku TK (w październiku 2020 r.), który zakazał aborcji z powodu wad płodu, do grup zrzeszonych w inicjatywie Aborcja Bez Granic zgłosiło się po pomoc prawie 78 tys. kobiet. Od marca zgłaszają się też Ukrainki - z pomocy skorzystało ich już 1,5 tys. W 2021 r. liczba oficjalnych aborcji wyniosła 107.
Sprawa wsparcia dla matek w trudnych ciążach jest ważna, pilna, wynika wprost z orzeczenia TK. Brak jej rozwiązania jest istotnym argumentem ze strony przeciwników ochrony życia”.
Trybunał przypomniał o obowiązku pomocy państwa wobec rodzin i matek w trudnych ciążach oraz wobec osób z niepełnosprawnościami - jest zaniedbaniem z naszej strony, a szczególnie Ministerstwa Rodziny, że tych konkretnych rozwiązań nie ma”
2 mln zł, 2,3 tys. wyjazdów do zagranicznych klinik, 12,5 tys. przyjętych tabletek, 107 legalnych zabiegów - to tylko niektóre liczby związane z aborcją w Polsce w dwa lata po wyroku TK ograniczającym przerywanie ciąży. Z danych, które otrzymał DGP od inicjatywy zrzeszającej organizacje wspierające aborcję, wynika, że liczba kobiet korzystających z ich pomocy rośnie z roku na rok. Pojawiła się też nowa grupa szukająca wsparcia: Ukrainki. Przeszło 20 wyjechało na zabieg za granicę, 1,5 tys. skorzystało z metod farmakologicznych.
Aborcji Bez Granic - najpóźniejsza przerwana ciąża w 37. tygodniu
Z przerywania ciąży w ramach Aborcji Bez Granic korzystają różne osoby: od nastolatek po kobiety, które chciały mieć dziecko, ale badania wykazały poważne wady płodu. Najpóźniejsza przerwana ciąża, w której pomagały wolontariuszki Aborcji Bez Granic, miała 37 tygodni. - Diagnoza dla płodu: akrania z anencefalią. Czyli niewykształcona kość pokrywy czaszki wraz z bezmózgowiem. Kobieta bardzo późno ją usłyszała. Wcześniej lekarze zalecali kolejne konsultacje u specjalistów, bo może „w badaniu zobaczą coś innego”. Dodatkowo w 35. tygodniu płód miał wylew, co oznaczało bezpośrednie zagrożenie dla matki. Kobieta trafiła do szpitala w Belgii, który specjalizuje się w późnych aborcjach chirurgicznych. Dlaczego? Dlatego, że polscy medycy nie byli pewni, co z tym przypadkiem zrobić - opisuje Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu (ADT). Dodaje, że dużo zgłasza się do nich nastolatek, nawet w wieku 14 lat. - Niektóre nie wiedziały nawet, w którym są tygodniu. Dlatego najpierw wysyłałyśmy je do Berlina na USG. W Polsce, gdyby poszły do szpitala, od razu poinformowano by policję. - A te osoby są przerażone, często mają partnerów w podobnym wieku. Na szczęście większość ma wspierających rodziców, zwłaszcza matki - dodaje nasza rozmówczyni.
W sumie od ogłoszenia wyroku TK (w październiku 2020 r.), który zakazał aborcji z powodu wad płodu, do grup zrzeszonych w inicjatywie Aborcja Bez Granic zgłosiło się po pomoc prawie 78 tys. kobiet. Do października tego roku było ich 44 tys., czyli o 10 tys. więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Do klinik za granicą na zabieg wyjechało 1,2 tys. kobiet, rok wcześniej - ok. 1,1 tys. Bardzo wzrosła liczba kobiet korzystających z możliwości przerywania ciąży tabletkami. Jak mówi Natalia Broniarczyk, ADT wie o niemal 9,2 tys. kobiet, które sięgnęły po taką metodę. To niemal trzy razy więcej niż rok wcześniej. Spośród tych osób zarówno w tym, jak i zeszłym roku część była w drugim trymestrze ciąży. Jak tłumaczą wolontariuszki ADT - nie mogły lub nie chciały wyjechać na zabieg za granicę. W tym roku było to 147 osób, rok wcześniej 77.
Wiele Polek korzysta z aborcji w holenderskich klinikach
W samej Holandii, do której na zabiegi jeżdżą też Polki na własną rękę - w dwóch klinikach, do których najczęściej wysyłane są osoby na aborcję w drugim trymestrze, każdego dnia ciążę przerywa od trzech do sześciu osób z Polski. Z doświadczenia tamtejszych medyków wynika, że są sytuacje, w których muszą ratować polskim pacjentkom życie i mają do czynienia z coraz trudniejszymi przypadkami, takimi jak ciąża pozamaciczna, zagnieżdżona w szwie po cesarce czy ciąża zaśniadowa (powstaje wskutek nieprawidłowego zapłodnienia komórki jajowej, która szybko rozrasta się w jamie macicy). Kierunek wyjazdów jest od lat podobny: oprócz Holandii to głównie Niemcy, również ze względu na bliskość geograficzną, a także Wielka Brytania, Hiszpania, Belgia czy Francja. Dwa lata temu zaczęła też działać grupa w Czechach. Jak informuje Jolanta Nowaczyk, która działa w Cioci Czesi, od początku działalności z kolektywem skontaktowało się ponad 1,5 tys. osób. Niektóre są w ciężkiej sytuacji finansowej i nie mogą zapłacić za zabieg 13-30 tys. koron. Wtedy szukają środków, żeby nie musiały za to płacić szukające pomocy.
Bilet na Broadway, czyli jak się zbiera fundusze na zabiegi aborcji
W sumie, jak wylicza ADT, od początku na tego rodzaju wsparcie - od badań, przez transport, po sam zabieg - wydali 2 mln zł. Skąd pochodzą pieniądze? Z aukcji, od pojedynczych donatorów, ze wsparcia od organizacji oraz rządów. Między innymi po orzeczeniu Sądu Najwyższego USA, którego efektem jest zakaz aborcji w wielu stanach, autor broadwayowskiego spektaklu „Hamilton” (o życiu ojca założyciela Stanów Zjednoczonych) włączył się w kampanię zbierania funduszy dla organizacji zapewniających wsparcie, dostęp i pokrycie kosztów podróży osobom poszukującym tych usług. 10 proc. od sprzedaży biletów trafiało na ten cel. Z tego źródła do Polski powędrowało już 400 tys. euro. Ale również rząd Belgii przekazał 30 tys. euro, a po wybuchu wojny Francja przelała na ten cel 60 tys. euro. Mając na uwadze to, że pomocy mogą wymagać uciekające do Polski Ukrainki.
Aborcja za granicą - pomocy szukają też Ukrainki z Polski
I faktycznie tak się stało. W zeszłym roku inicjatywa nie analizowała, jakiej narodowości są kobiety, które się do nich zgłaszają, bo nie było takiej potrzeby. - Od marca zaczęłyśmy to robić. I stąd wiedza. Ukrainki znalazły nas, bo nawiązaliśmy współpracę z organizacjami w ich kraju, poza tym rozwieszałyśmy informacje w punktach recepcyjnych - opisuje Natalia. I zaraz zastrzega, że nigdy nie pytają o powód aborcji. Nie wiedzą, ile osób padło ofiarą przemocy seksualnej. - To byłaby podwójna stygmatyzacja - ucina. Dodaje jednak, że absolutna większość dotyczy aborcji farmakologicznych na bardzo wczesnym etapie ciąży. Wyjazd do zagranicznej kliniki dotyczył 21 kobiet z Ukrainy.
Aborcja w Polsce - wyrok TK upowszechnił wiedzę o organizacjach proaborcyjnych