Miliony niewykorzystanych szczepionek przeciwko COVID-19 i w perspektywie dostawa nowych za 6 mld zł. Rząd domaga się renegocjacji umowy z Pfizerem

Państwa KE chcą zmian w umowach z firmami farmaceutycznymi – zapowiadane dostawy szczepionek przeciw COVID-19 do końca roku są wyższe niż potrzeby. Problemem jest nie tylko ryzyko ich zmarnowania, lecz także wydatki na ten cel. W tej sprawie Mateusz Morawiecki napisał do szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Proponuje kilka rozwiązań: przesunięcie dostaw szczepionek lub rozłożenie ich na 10 lat. W grę wchodzi też zamiana na inne produkty medyczne tej samej firmy. Jak dowiedział się DGP, w ubiegłym tygodniu odbyło już w tej sprawie jedno spotkanie – udział w nim wzięli m.in. przedstawiciele Komisji, firmy Pfizer oraz minister zdrowia Adam Niedzielski. We wtorek ma się odbyć następne.
Sprawa jest pilna, bo jeszcze w tym roku zgodnie z podpisaną umową Polska ma otrzymać kolejne 67 mln dawek. To więcej, niż zużyliśmy od samego początku akcji szczepień. Jak wynika bowiem z danych KPRM, w sumie wykorzystaliśmy dopiero 54 mln dawek. 25 mln, których nie udało się nikomu podać, leży w magazynach. I szybko ich nie opuści, bo liczba dziennych szczepień w Polsce nie przekracza ostatnio 10 tys.
Dostawa nowych szczepionek oznacza więc, że większość się zmarnuje. Stanie się tak nawet wtedy, gdy MZ zarekomenduje podawanie czwartej dawki. Tym bardziej że na razie do szczepień typowane mają być tylko osoby powyżej 80. roku życia oraz te z obniżoną odpornością.
Nadwyżki szczepionek to nie tylko polski problem. Mają go również inne kraje Unii, które także domagają się renegocjacji umów. Z informacji DGP wynika, że w liście do Ursuli von der Leyen premier Morawiecki wskazuje, że w przypadku Polski jest to szczególnie uzasadnione, bo do naszego kraju trafiło najwięcej uciekinierów z Ukrainy. – To my musimy im zapewnić leczenie. A to kosztuje – mówi nam nasz informator.
Z wyliczeń NFZ wynika, że miesięcznie na leczenie 1 mln uchodźców potrzebujemy 200 mln zł. Jeśli Pfizer nie zgodzi się na zmianę umowy, za niechciane szczepionki będziemy musieli zapłacić kolejne 6 mld zł.

Polska, jak wynika z danych przekazanych DGP przez resort zdrowia, zapłaciła głównemu dostawcy, czyli Pfizerowi, 4,9 mld zł, z czego w 2021 r. 3,6 mld zł, a w 2022 r. (dane do 8 kwietnia) – 1,25 mld zł. Czeka nas jeszcze dostawa za 6 mld zł. Dlatego Polska apeluje do KE, żeby w pilnym trybie zmieniła umowy. Albo rozłożyła dostawy w czasie, albo zamieniła na inne produkty lecznicze.

Z jednej strony chodzi o koszty, ale problemem są także setki milionów zmarnowanych szczepionek. W samej Polsce do 8 kwietnia zutylizowano 800 tys. dawek na 54 mln podanych. Z raportu londyńskiej firmy analitycznej Airfinity Ltd. (opublikowanego w styczniu tego roku) wynikało, że ok. 240 mln dawek zakupionych przez USA, Wielką Brytanię, Japonię, Kanadę i Unię Europejską nie zostanie wykorzystanych, a ich termin ważności wygaśnie do marca. Jak przewidywali analitycy, liczba potencjalnie zmarnowanych dawek może wzrosnąć do 500 mln.

Żeby tego uniknąć, część preparatów miała być przekazywana do krajów o niższych dochodach, z ograniczonym dostępem do szczepień. Do stycznia w ramach COVAX (to globalny program wymiany szczepionek, który został uruchomiony, aby zapobiec marnowaniu, ale także mający zapewnić równy dostęp do szczepionek na całym świecie) zostało przekazanych 1 mld szczepionek do ok. 150 krajów. Było to dwa razy mniej, niż zakładano (mowa była o 2 mld dawek), a wiele dawek i tak się zmarnowało. Problemem był m.in. krótki czas przydatności, ale także kłopoty z przechowywaniem takiej liczby preparatów. W efekcie ok. 10 proc., czyli 100 mln, zostało wyrzuconych.

Polska, żeby nie utylizować szczepionek, od wielu miesięcy również odsprzedawała je albo przekazywała w formie darowizny do różnych państw (m.in. europejskich, ale także do Australii czy Wietnamu). Teraz jednak, jak mówi DGP Michał Kuczmierowski, szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, zainteresowanie się kończy. W efekcie w magazynie leży 25 mln dawek, część z nich ma nawet roczny okres przydatności, ale nie ma żadnej gwarancji, że zostaną wykorzystane. Tym bardziej że zgodnie z harmonogramem dostaw mamy otrzymać w tym czasie dodatkowe 67 mln dawek. Szanse na ich wykorzystanie są nikłe: liczba nowo przyjmowanych szczepionek spada – wynosi ok. 10 tys. dziennie. Dodatkowo Europejska Agencja Leków nie dała zielonego światła dla czwartej dawki szczepionki dla całej populacji. Popytu na szczepionki nie zwiększył także napływ uchodźców. Jak informował podczas zeszłotygodniowego posiedzenia sejmowej komisji zdrowia wiceminister Waldemar Kraska, mimo że zaoferowaliśmy uchodźcom darmowe szczepienia dla dzieci powyżej piątego roku życia i dla dorosłych, skorzystało z niego tylko 25 tys. osób. To ok. 1 proc., zakładając, że granice przekroczyło 2,5 mln osób z Ukrainy. I niewiele wskazuje na to, żeby ta liczba miała się radykalnie zwiększyć.

Jednak rozmowy na temat zmian z Pfizerem i Komisją na razie nie wskazują – jak wynika z naszych informacji – żeby firma chciała ustąpić i zrezygnować z możliwych zarobków.

A te są spore. Jak wynika z planów przedstawionych przez Pfizera i Modernę – firmy nadal liczą na duże zarobki w tym roku. Taką szansę stwarzała czwarta dawka. Dyrektor generalny firmy Pfizer Albert Bourla w połowie marca w rozmowie ze stacją CBS przekonywał, że trzecia dawka chroni przez ryzykiem zgonu i ciężkiego przebiegu, ale nie jest dobrą ochroną przed samą infekcją i nie działa zbyt długo w zderzeniu z Omikronem. Dlatego jego zdaniem będzie potrzebna czwarta dawka. Dwa tygodnie później 30 marca FDA zaleciła czwartą dawkę osobom powyżej 50. roku życia (cztery miesiące od podania przypominającej) oraz wszystkim powyżej 12. roku życia z pewnymi rodzajami niedoborów odporności. Spodziewano się, że zalecenia Europejskiej Agencji Leków będą podobne. Ona jednak uznała, że badania nie są wystarczające, by rekomendować szczepienia tak szerokiej populacji – i zawęziła wskazania. W zeszłym tygodniu rekomendowała je jedynie dla osób ze zmniejszoną odpornością i powyżej 80. roku życia.

Tymczasem ze sprawo zdań za IV kw. wynikało, że Pfizer spodziewa się 32 mld dol. ze sprzedaży szczepionek w 2022 r., i to nawet w sytuacji, gdy omikronowa fala ustąpi, a pandemia przejdzie w fazę endemiczną. Moderna prognozowała sprzedaż na poziomie 19 mld dol. To, jak podaje amerykański serwis CNBC, minimalne wartości, odzwierciedlające już podpisane umowy na dostawy na całym świecie. W 2021 r. Pfizer sprzedał szczepionki za 36,7 mld dol., marża producenta wynosiła ok. 20 proc. Pfizer to główny gracz na rynku szczepionkowym: odpowiada za 58 proc. szczepień w USA i 71 proc. w UE (dane za www.ourworldindata).

Poprosiliśmy o komentarz firmę na temat możliwości zmiany planów sprzedażowych do UE, do końca wydania nie otrzymaliśmy odpowiedzi.